bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

sobota, 11 maja 2013

Karol May kłamcą?

Nie, z pewnością nie można go tak nazwać, raczej niepoprawnym fantastą, który uciekał w tworzony przez siebie samego świat. Wiele w swoich książkach zmyślił, część przerobił, ale mimo wszystko wiele faktów ujął właściwie. Indianiści przeklinają go, nazywają kłamcą, blagierem itd. Nie sposób się z nimi nie zgodzić, że zaciemnił czytelnikom odbiór Dzikiego Zachodu. Z pewnością okolicznością łagodzącą jest to, że w czasach w których przyszło mu pisać swoje dzieła nie mógł mieć dostępu do wielu elementów dostępnych dzisiaj (internet, różnego rodzaju opracowania, łatwiejsze podróżowanie itd). Trzeba wziąć też pod uwagę, że pierwsze swoje książki pisał w więzieniu, a także to, że nie był człowiekiem majętnym przez co niemożliwa raczej byłaby podróż do Ameryki celem poznania opisywanych terenów.

Mnie osobiście najbardziej denerwuje w jego twórczości zaszeregowanie Indian na dobrych i na złych. Przez to Apacze funkcjonują w ogólnej świadomości jako najszlachetniejsi z Indian, a w rzeczywistości nie było tak do końca. Apacze byli okrutni, nie stronili od kradzieży i alkoholu. Przez Maya źle postrzega się Komanczów, których on chyba nie końca nawet zna, bowiem w "Winnetou" podawał zmyślone nazwy szczepów tego plemienia, jak Rakurro czy Nainni. Komancze u Maya zawsze przegrywali z Apaczami i byli tymi złymi Indianami. W rzeczywistości Komancze prali Apaczów na potęgę, zmuszając ich do opuszczenia zajmowanych przez nich ziem, dopuszczając się niejednokrotnie prawdziwych masakr  na Apaczach, przede wszystkim na Mescalero i Lipanach. Chociaż trzeba przyznać, że akurat ci ostatni nigdy nie opuścili swoich terenów przez co bardzo często stawali się ofiarami wojowniczych Komanczów.

Maya z pewnością należy cenić za rozpopularyzowanie tematyki indiańskiej w Europie i w ogóle na świecie. Przyznać trzeba, że "Winnetou" jest znakomitą książką, żeby złapać "bakcyla"... Młody człowiek, który przeczyta tę pozycję naprawdę może zafascynować się światem Dzikiego Zachodu, a nie ma pewności, że gdyby zaczynał od innej książki efekt byłby taki sam... Ale koniecznie trzeba tę jego twórczość uzupełnić o inne pozycje z literatury przedmiotu.

Kolejną kwestią z którą często spotykam się na różnego rodzaju forach to czy Winnetou istniał naprawdę... Jasne, że nie. Postać tę wymyślił May, który w swoich książkach nawet nie wyjaśnił skąd to imię się w ogóle wzięło i co oznacza... Imię to na pewno nie pochodzi z narzecza Apaczów Mescalero... May, nagabywany przez swoich fanów, w końcu przyznał się, że imię to oznacza - Płonącą Wodę. Powstało wskutek bohaterskiego czynu młodego Apacza, który uratował życie swojemu ojcu - Inczu-Czunie. Do dzisiaj trwają spory na kim May wzorował swoją postać. Najwięcej głosów wskazuje na autentycznego wodza Apaczów, tyle że nie Mescalero, lecz Chiricahua - Cochisa, który posiadał faktycznie wiele cech głównego bohatera niemieckiego powieściopisarza. Cochise cechował się dużą inteligencją, był utalentowanym negocjatorem oraz dalekowzrocznym politykiem, pragnął także zjednoczyć wszystkich Apaczów, u Maya - co jest kompletnie niemożliwe - Winnetou był już naczelnym wodzem wszystkich Apaczów.

Dlaczego May zdecydował, że jego bohater należeć będzie akurat do Apaczów Mescalero? Oczywiście można tylko gdybać. Być może po prostu spodobała mu się sama nazwa, ładnie brzmiąca dla ucha. Być może wybrał Apaczów dlatego, że zlitował się nad ich losem - porażki z Komanczami. Być może właśnie dlatego tych ostatnich tak nie lubił. Wpływ na to mógł mieć także fakt, że Apacze najdłużej walczyli o swoją niepodległość (Cochise, Geronimo)? Niemiec musiał o nich słyszeć...

Indianiści zarzucają też Mayowi, że wymyślał języki Indian. Czemu to robił? Nie wiadomo... Być może chciał zdobyć jeszcze większy szacunek u ówczesnych czytelników, bardziej ubarwić powieść... Z geografią też nie do końca było Mayowi po drodze, choć nie koloryzował w tym temacie aż tak jak z mową Indian. Wydaje się, że działał w myśl zasady "czego nie wiem to zmyślę"...

Warto też podkreślić fakt utożsamiania się Maya do Old Schatterhanda... Od początku May był Old Schatterhandem, ale czytelnik dowiadywał się o tym, jakby pomiędzy wierszami... Im May był starszy tym bardziej bzikował na tym punkcie, często chełpił się swoim rzekomym potężnym uderzeniem pięścią, zamówił sobie u rusznikarza sztucer Henry'ego i srebrną strzelbę (taką jaką miał w powieści Winnetou)... Na pytanie zdziwionego fana, że przecież broń została w grobowcu Apacza May w lot zmyślił, że faktycznie tak było, ale odwiedzając po pewnym czasie grób przyjaciela zauważył podejrzanych osobników i wolał strzelbę odkopać by jej nie ukradziono... Co do sztucera to przechwalał się, że wkrótce w takie same zostanie wyposażona cesarska armia...


1 komentarz: