bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

piątek, 10 lipca 2020

Epopeja polsko-indiańska (CZĘŚĆ SPECJALNA)

W KRAINIE PISUANGÓW i PLATFORÓW


Tymczasem Indianie Tonkawa wracali z porwanymi kobietami do rodzinnej wioski...

- Co to za wioska ojcze? - zapytał Zielony Królik, młodszy syn wodza i wskazał na widoczne z oddali liczne wigwamy.
- To wioska Pisuangów synu! - odparł wódz Płonące Drewno - Plemię to jest skłócone ze wszystkimi w okolicy, także z nami. Lepiej się z nimi nie zadawać...
- Ale czemu są skłóceni ze wszystkimi?
- Ciężko to wytłumaczyć... Obwiniają wszystkich w sumie o wszystko...
- Ale o co konkretnie?
- Nie chce mi się o tym mówić synu, zapamiętaj sobie, że Pisuangów należy omijać z daleka, howgh!
- Ale wytłumacz dlaczego!
- Dobrze! Plemieniem Pisuangów od jakiegoś czasu zarządza stary wódz Kaczannou, który nienawidzi wszystkich dookoła! Pisuangowie wspólnie z innymi plemionami, głównie Platforami, tworzyli silną konfederację plemienną, ale doszło do rozłamu, wielu odeszło nie mogąc znieść decyzji Kaczannou. Wodzem, który jest w pełni zależny od niego, zrobił Klęczące Pióro, który robi wszystko co mu każe. Drugim wodzem został Dwa Języki i oni obaj zarządzają w jego imieniu plemieniem. Pierwszy reprezentuje plemię na zewnątrz, a drugi odpowiada za sprawy wewnątrz plemienne. Ale nic bez zgody i wiedzy Kaczannou. Pomaga im Dwa Lica, który biega od wigwamu do wigwamu i przedstawia ludziom co postanowi Rada Starszych. A jeżeli ktoś odważy się narzekać i sprzeciwiać ich woli to wtedy Dwa Lica obgaduje go wśród współplemieńców tak strasznie, że biedak jest zaszczuty i ma dość. By zdobyć poparcie obiecają ludziom wszystko co ci tylko zechcą...
- To znaczy?
- Całe plemię poluje na bizony, ale podziału mięsa i skór dokonuje Rada Starszych. Dochodzi do tego, że ci co najbardziej popierają ich rządy wcale nie muszą uczestniczyć w polowaniach, bo i tak dostają swój udział...
- Ale to bez sensu...
- Też tak myślę, ale tak u nich jest. Ci co nie zgadzają się z tym są publicznie lżeni i obrażani.
- To dlaczego się na to wszyscy zgadzają?
- Bo są głupi! Ci co nie zgadzali się odeszli i założyli nową wioskę.
- Jakie to plemię?
- Platforowie. Ich wódz to Trzaskający Ogień. Z nimi handlujemy normalnie.

Za chwilę drogę zastąpili im wojownicy Pisuangów...

- Dokąd zmierzacie Tonkawa?
- Do swojej wioski!
- To idźcie, do naszej nie macie wstępu!
- Nie chcieliśmy skorzystać!
- W naszej wiosce panuje choroba przywleczona przez Blade Twarze, która nas dziesiątkuje!
- ?
- Idźcie dalej!
- Czym was zaraziły Blade Twarze?
- Tajemniczą chorobą...

Tą chorobą był zwykły katar, ale Indianie nie znali go wcześniej i nie byli odporni...

- Nasz szaman Szumiące Drzewo zakazał kontaktów z innymi plemionami, a wszystkim Pisuangom nakazał noszenie masek z roślin i zachowanie odpowiedniego odstępu...
- Z jakich roślin?
- Sprowadzamy je od Czejenów w dobrej cenie... Idźcie już!

Prawda była taka, że takie same maski można było zrobić na miejscu, ale Szumiące Drzewo chciał dać zarobić swojemu bratu, który wcale nie sprowadzał ich od Czejenów, ale produkował je w swoim wigwamie ...

Wioska Pisuangów...

- Dwa Lica! - zawołał Kaczannou (przez niektóre plemiona zwany też Kaczatou) - Idź i obwieść współplemieńcom, że wybory wodza zostały odwołane ze względu na chorobę! Tym samym dalej wodzem pozostaje Klęczące Pióro!
- Ale po tym jak odeszli Platforowie to on był jedynym kandydatem!
- Na wszelki wypadek ogłoś! I że będzie wodzem jeszcze przez pięć następnych wiosen!
- Ale...
- Idź i mnie nie denerwuj! Aha i powiedz wszystkim, że Trzaskający Ogień sympatyzuje z Bladymi Twarzami i Apaczami!
- Ludzie są głodni, nie interesuje ich wódz Platforów...
- Milcz! Niech idą nazbierać korzonków do lasu!
- Ale...
- A ci co są zdrowi niech idą polować na bizony! Bo nie ma co dzielić!
- Tylko...
- Co?
- Większość czeka, żeby coś dostać, a nie żeby iść na polowanie!
- Załatw to! Nie cierpię takich sytuacji!
- Bo odkąd odeszli Platforowie nie za bardzo ma kto chodzić na polowania...
- Nie interesuje mnie to! Masz wszystko załatwić, rozmawiaj, obiecuj! Klęczące Pióro i Dwa Języki niech ci pomogą!

Dwa Lica był wściekły! Ludzie byli głodni i źli, polityka rozdawnictwa Pisuangów wprowadziła po prostu wygodnictwo i każdy tylko czekał, aż coś dostanie, a nie żeby coś zrobić samemu...

- Wszystko zaczęło się walić - przeklinał pod nosem - jak tylko odeszli Platforowie! Oni polowali i pracowali, a teraz? Kaczannou buja w obłokach, nie wie jak jest! Co mam robić, co mam robić? Już nawet moje kłamstwa nie przynoszą żadnych rezultatów! Żadne plemię nie chce nam udzielać pożyczek w postaci żywności, bo wiedzą, że nie oddamy!

Dwa Lica dotarł do wigwamu zamieszkanego przez Dwa Języki ...

- Radź co robić!
- Nie ma już co rozdawać!
- Jak to?
- Platforowie odeszli i nie ma kto polować!
- Co teraz?
- Nie wiem... Nie ma skąd pożyczyć!
- A co powiesz ludziom?
- Ty im masz mówić! Powiedz, że jest świetnie! Że wszyscy są przeciwko nam i dlatego przez jakiś czas będzie biednie...
- Zwalić wszystko na Platforów?
- Tak! Że ich działania spowodowały chorobę i głód!
- A jak dojdzie do wojny?
- Nasz wódz wojenny Szalony Bawół da radę!
- Przecież on jest wciąż na etapie wyjaśniania nieszczęśliwego wypadku poprzedniego wodza, brata Kaczannou...
- Ale podobno przygotował nowe dzidy i lepsze strzały...

Niedługo potem Kaczannou kazał zwołać Radę Starszych. Stary wódz odkąd wybuchła zaraza stronił od innych, ale nie zamierzał nie wpływać na losy plemienia, komunikując się sygnałami dymnymi. Jego wigwam stale strzegło przynajmniej czterech wojowników, zachowując przy tym odstęp wielu metrów według zaleceń szamana Szumiącego Drzewa, dla zwykłych Pisuangów było to dwa metry. Po wysłaniu sygnałów Kaczannou powrócił do wigwamu i urządził sobie drzemkę.

Narada Rady Starszych...

- Kaczannou wpadł na genialny pomysł - zaczął Klęczące Pióro - żeby najbardziej chorych wysłać do Platforów, bo dlaczego oni mają być zdrowi?
- Nie ma szans! - skontrował Słabe Żebro - Odkąd odeszli są z nami na wojennej ścieżce!
- Ale... - wtrącił się Dwa Języki - Z niektórymi Pisuangami są spokrewnieni, wiem że utrzymują kontakty. Można to wykorzystać!
- Ludzie są głodni - narzekał Dwa Lica - ich teraz nie interesują Platforowie! Lepiej radźmy co zrobić by zapędzić ich do polowań! Oni tylko czekają, żebyśmy im wszystko dali! Na nic moje kłamstwa w takiej sytuacji!
- Twoje kłamstwa tracą na sile - skomentował Klęczące Pióro - może trzeba cię wymienić?
- A kto im naobiecywał? - odgryzł się Dwa Lica i spojrzał wściekle na Dwa Języki.
- Ja mówiłem, że tak będzie - odparł wskazany - Poza tym to nie ja, ale Błyszczące Korale! Ja bym nie obiecywał...

U Indian kobiety raczej nie miały szans na karierę inną niż w swoim wigwamie, ale Kaczannou wypatrzył gdzieś jedną i zrobił z niej wodza! Później jednak zastąpił ją Dwa Języki ...

W końcu ustalono wstąpienie na wojenną ścieżkę przeciw Platforom, ale mającą na celu nie wojnę samą w sobie, ale zdobycie pożywienia, czyli kradzież. Dwa Lica miał obwieścić kolejne obietnice za udział w wyprawie.

- Obiecaj im - mówił Klęczące Pióro - że wszyscy co wezmą udział w wyprawie dostaną tyle żywności ile sami uniosą!
- Skąd pewność, że wyprawa skończy się szczęśliwie? - niepokoił się Dwa Języki.
- Nasz wybitny wódz wojenny Szalony Bawół opracuje specjalny plan, dzięki któremu nasze powodzenie będzie tak pewne jak to, że po nocy wstaje słońce. W razie jakby nas nakryli Platforowie to przejdziemy do innego planu również opracowanego przez Szalonego Bawoła.
- Ach, szkoda że nie mogę ich postawić przed Sądem Plemiennym! - narzekał Słabe Żebro.
- A jak wyrok byłby inny niż oczekiwania? - zadrwił Klęczące Pióro.
- Nie kpij sobie, Sąd Plemienny zrobi wszystko co mu każe! Dokładnie tak jak ty wykonujesz bez szemrania wszystkie polecenia Kaczannou!
- Nieprawda! Wykonuję je ponieważ w pełni się z nimi zgadzam! Jakbym się nie zgadzał to bym ich nie wykonywał, jestem niezależnym wodzem!
- Tak, tak...
- Wiem! - zawołał wesoło Dwa Lica - Powiem ludziom, że brakuje jedzenia, bo Platforowie je nam podkradali! Że celowo przeganiają bizony z naszych terenów łowieckich, żebyśmy umarli z głodu! A Blade Twarze obiecały im wodę ognistą za nasze skalpy! Że chcą sprzedać obcym plemionom nasze wigwamy, nasze tereny łowieckie! Że nie idziemy kraść, ale odebrać co nasze!
- Wracasz do formy Dwa Lica! - ucieszył się Dwa Języki - Podburzasz jak kiedyś, działaj, niech twoje słowa będą celniejsze od topora! O świcie ruszamy!
- Od jakiego topora? - zapytał milczący dotąd Ociężały Suseł.
- Nieważne!
- Ale ja chcę wiedzieć!
- A co na to Kaczannou? - wtrącił nieśmiało Klęczące Pióro.
- Na pewno się zgodzi!
- Przypomniałem sobie! - wrzasnął Klęczące Pióro - Jutro przyjeżdża do nas wysłannik Bladych Twarzy, na handel.
- To ty zostaniesz, w końcu masz według słów Kaczannou reprezentować nasz lud na zewnątrz!
- Nie będą nam tu Blade Twarze - zacietrzewił się Klęczące Pióro - w obcych językach mówić co mamy robić!
- Przywiezie wodę ognistą!
- No to zostanę!

Członkowie Rady Starszych rozeszli się, przy ognisku długo jeszcze siedział Ociężały Suseł i zastanawiał się o co chodzi z tym toporem...

- Wiem! Dwa Języki słabo rzuca toporem, więc życzył by słowa Dwóch Lic były celniejsze! Jestem genialny!

Dwa Lica biegał od wigwamu do wigwamu, obiecywał, zachęcał, a czasami wręcz straszył. W efekcie zdecydowana większość Pisuangów stawiła się skoro świt by uczestniczyć w wyprawie ... Wojownicy jednak szemrali, że najpierw kazano im nie wychodzić z wigwamów, nosić maski z roślin itd, a teraz nagle kazano iść na wyprawę. Wkrótce pojawił się szaman Szumiące Drzewo i zbeształ wielu za nie zachowywanie odstępów lub brak masek. Gdy przybyli znamienitsi Pisuangowie wszyscy razem ruszyli w okolice wigwamu Kaczannou.

- Kaczannou! Sławo sław!
Pisuangów zbaw!
Kaczannou, Kaczannou!

Stary wódz tradycyjnie spał jeszcze, ale chcąc nie chcąc wyszedł przed wigwam i ruchem ręki pozdrowił uczestników wyprawy. Następnie mlaskając co chwila postanowił przemówić...

- Przez Platforów nasza wioska jest w ruinie! Idźcie i odbierzcie im to co nam się należy!

- Kaczannou, Kaczannou!

Tymczasem w wiosce Platforów...

Wódz Trzaskający Ogień przechodząc akurat wśród wigwamów natrafił na grupkę wojowników gorąco dyskutujących o Pisuangach...

- Macie rację! Mi też trochę szkoda, w końcu żyliśmy z nimi od lat, ale nie można było inaczej! Kaczannou i jego grupa cały czas łamali ustalone wcześniej zasady plemienne. Robili wszystko, żeby mieć poparcie, ale tak naprawdę nie robili nic, żeby było lepiej. Wciąż tylko szczuli i szczuli! Im można było wszystko, nam i innym nic lub niewiele. Chcieli żebyśmy polowali, ale mięso i skóry, żeby oni dzielili. Dość!

Wódz poszedł w kierunku swojego wigwamu, po drodze spotkał Bez Mokasynów i Toczącego się Kamyka.

- Dobrze, że jesteście z nami! - powiedział z radością.
- Wybraliśmy mniejsze zło - odparł Bez Mokasynów - Wiesz dobrze, że różnimy się, ale od Pisuangów różnimy się jeszcze bardziej!
- Wierzę, że część Pisuangów w końcu przejrzy na oczy i pozbawi wodzostwa Kaczannou! - skwitował Trzaskający Ogień - Niektórych jednak nie można obudzić, bo po prostu udają, że śpią.
- Nie możemy być zależni tylko i wyłącznie od polowań! - wypalił nagle Toczący się Kamyk - Musimy zacząć uprawę ziemi!
- Póki co to na głód nie narzekamy, ale jestem za - odpowiedział Trzaskający Ogień - Szkoda tylko wojowników Pisuangów, że mają takich wodzów... Tam już nie tylko zaraza, ale i głód zagląda ludziom w oczy. Chciałem być wodzem wszystkich plemion, nie tak jak Klęczące Pióro, który wyraźnie popierał tylko Pisuangów, a resztą chciał pomiatać!
- Moje plemię - wtrącił się Bez Mokasynów - chciał przekupić...
- Moje też! - dodał Toczący się Kamyk.
- Ale dopiero wtedy - skwitował wódz Platforów - jak zaczął się bać, że poparcie samych Pisuangów nie wystarczy do zwycięstwa!
- Racja! - przyznali obaj zgodnie.
- Za kilka dni wybory wodza - oznajmił Trzaskający Ogień - Mam ochotę pójść i powalczyć! Jesteście ze mną?

Obaj wskazani uchylali się od jednoznacznej odpowiedzi...

- Powiedziałem na początku rozmowy - rozpoczął w końcu Bez Mokasynów - że idąc z tobą wybraliśmy mniejsze zło, więc masz odpowiedź!
- Zobaczymy - rzucił niedbale Toczący się Kamyk.
- Chcę być wodzem, nie tylko Platforów! - krzyknął głośno Trzaskający Ogień - ale i wszystkich plemion dawnej Konfederacji Plemiennej! Będę tak samo traktował i Platfora i Pisuanga i każdego innego! Chcę być i będę przeciwieństwem Klęczącego Pióra!
- A co zrobisz z Kaczannou jak wygrasz? - spytał Toczący się Kamyk.
- Musi odejść! Dla dobra wszystkich musi odejść!
- Czyli nie każesz go zabić? - dopytywał się Bez Mokasynów.
- Nie. Dla niego większym ciosem będzie, że będzie musiał dożyć starości w samotności, bez żadnych przywilejów!
- Ale on już jest stary!
- Musi odejść! On jest za to wszystko odpowiedzialny! Nie Klęczące Pióro, nie Dwa Języki, ale on! Oni też wyrządzili wiele zła, ale to za jego namową! Podzielił wszystkie plemiona, które wcześniej żyły obok siebie w zgodzie, trzeba z tym skończyć!
- Podobno część Pisuangów ma oddać głosy na ciebie, ale na razie boją się ujawniać...
- Słyszałem o tym! Trzeba walczyć o lepsze czasy dla wszystkich naszych plemion!
- Masz poparcie wszystkich poprzednich wodzów!
- Wiem! Bardzo Ognista Woda i Wałęsający się Bizon wyraźnie są za mną... Ten drugi od dawna jest zgorszony łamaniem praw plemiennych przez Kaczannou i jego ludzi!
- Strzeż się Dwóch Lic, on gdy cię zobaczy będzie jątrzył i opowiadał ludziom, że chcesz sprzedać ich dobra Apaczom i Paunisom, no i pewnie wymyśli inne brudne historie!
- Wiem, wiem. Pewnie zacznie wmawiać Pisuangom, że jestem pół Apaczem lub coś podobnego...
- Cała preria cię popiera!
- Wiem, wiem. 27 do 1!

* Skojarzenia z sytuacją w Polsce w XXI wieku są tylko i wyłącznie przypadkowe i nie były zamierzone przez autora powieści