bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

sobota, 8 kwietnia 2017

Epopeja polsko-indiańska (86, fragment I)

86 część jest zarazem ostatnią (jednak ze względu na wielowątkowość powieści ostatnia część składać się będzie z kilku fragmentów).

Fragment I:

Kobiety ze statku „Nefretete” zostały porwane przez piratów z San Escobar… Łodzie oddaliły się w ciemnościach, po kilku godzinach dobiły do brzegu. Piraci wyprowadzili kobiety i rozpoczęli marsz w głąb lądu. Nie trwało to dłużej niż kwadrans…

- Zamknąć je w szopie! – zakomunikował po portugalsku gruby pirat – Pilnować dobrze!
- Nie zabawimy się z nimi teraz? – zaproponował drugi z piratów.
- Oszalałeś Victor? – burknął na niego grubas – Wiesz dobrze, że jak Krwawy Gomez dowie się o tym to każe nas ukrzyżować?!
- Wiem, wiem … Ale jakbyśmy to zrobili w tajemnicy? Nie miałem kobiety od wielu miesięcy…
- Powstrzymaj swoje żądze! Kapitan wróci, zabawi się z nimi, a potem jak zwykle je nam odda!
- Nie mogę się już doczekać Alberto!
- Spokojnie! Czekałeś tyle miesięcy to i tych kilka dni poczekasz!

Tymczasem wewnątrz szopy…

- Kto nas porwał? –denerwowała się Paulina Połniakowska.
- A skąd mam wiedzieć? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Monisława Maciejewska – Ja bardziej zastanawiam się w jakim celu, a nie kto!
- Na pewno nie dzicy… - wtrąciła się Renata Jarczykowska.
- Skąd wiesz skoro miałyśmy zasłonięte oczy? – skontrowała Czeszka Dominika Guzikova.
- Tak czuję! Poza tym od czasu do czasu coś mówili… Nie słyszałam dokładnie, ale jestem pewna, że to nie język dzikich…
- Dzikich w życiu nie widziałaś, ha ha ha.
- A Tatarzy? Ich widziałam!
- Nie kłóćcie się, zaraz to się wyjaśni – uspokajała sytuację inna Czeszka Sabina Sviderkova -  Poszukajmy jakiejś szczeliny w tej szopie i zobaczymy kto nas porwał…

Chwilę później kobiety dojrzały dwóch ludzi krzątających się wokół szopy…

- No i co? Dzicy niby? – drwiła Jarczykowska.
- Może i nie całkiem dzicy – odparła ze śmiechem Guzikova – Ale na bardzo cywilizowanych nie wyglądają. Ochlaptusy zwykłe jakieś.
- Gorzej, że te ochlaptusy mają nas w garści! – skwitowała zdenerwowana Połniakowska – Wyglądają na południowców, pewnie Hiszpanie lub Portugalczycy. Po co oni nas porwali? Jak myślicie czy nasi nas szukają? Czy nam ruszą na pomoc?
- Znając Macudowskiego nie będzie się zbytnio kwapił… - skomentowała Ukrainka Rusłana Kramerko.
 - O właśnie! Jaką widzisz przyszłość, użyj swoich mocy Rusłano – przypomniała sobie Połniakowska.
- Nie za bardzo mam jak… Wszystkie potrzebne akcesoria, w tym zioła, zostały na statku.
- Szkoda! Monisławo szkoda, że nie masz swojego łuku! Zaraz byś ustrzeliła z niego tych gagatków!
- No, nie mam… Cicho! Ktoś nadchodzi!

Do szopy podszedł pirat Victor, otworzył drzwi i patrzył na kobiety… Już miał wejść do środka, gdy zatrzymał go stanowczy głos…

- Victor! Nie waż się! Wyjdź stamtąd!

Pirat w pierwszej chwili miał ochotę nie posłuchać polecenia, ale ostatecznie wycofał się z szopy…

- Co za obleśny typ! – zawołała z niesmakiem Maciejewska – Widziałyście jak on nas patrzył?!

Kobiety były przerażone…

- Musimy uciekać, bo w końcu tu wejdą i będzie nieszczęście! – powiedziała po dłuższej chwili Połniakowska.

W tym samym momencie Jarczykowska zalała się łzami…

- Renata! Nie płacz! Wyjdziemy z tego! – pocieszała ją Połniakowska.
- A mówili nam, żebyśmy siedziały w domu… w kuchni, dzieci niańczyły… I nie posłuchałyśmy…
- Bądź dzielna! Jesteś Polką! – zawołała Maciejewska – Pokażemy tym draniom, gdzie raki zimują!
- Właśnie! Nie płaczmy, ale pomyślmy co zrobić – poparła ją Sviderkova – Proponuję najpierw wymyśleć co robimy by w razie czego obronić się przed nimi… Mam już pewien pomysł!
- Nie damy się! – wtórowała Niemka Anna Von Stollar – Lepiej zginąć niż zostać zhańbioną!

Kobiety przeszukały szopę w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy do obrony…

Tymczasem na statku Nefretete… Dopiero blisko południa pierwsze osoby zaczęły krzątać się po pokładzie…

- Ale daliśmy wczoraj w palnik! – mówił do siebie kniaź Sławomir Wigurko – Dawno tyle wina nie wyżłopałem… Holender! Wstawaj do diabła! – kniaź ze złością kopnął Martina Van Coolersa – Pożytku z ciebie żadnego nie ma! Albo pijesz albo śpisz!
- Zaraz, zaraz… Jeszcze trochę snu nie zaszkodzi…
- A śpij cholero! Idę innych budzić, pasuje na ląd w końcu zejść, rozejrzeć się…

Wigurko ciężkim chodem szedł po pokładzie, gdy nagle z jednej z kajut wybiegł Rosjanin Ivan Zbereznikov…

- Eeeee!
- A temu co znowu?

Rosjanin pędził jak oszalały przed siebie, co chwilę przeraźliwie krzycząc te swoje „eee”…

- Niektórym to naprawdę nie można dawać alkoholu… - skomentował Wigurko i kontynuował spacer.

Przeraźliwe krzyki Zbereznikova na dobre obudziły wszystkich na „Nefretete”…

- Zamknij się! – rozdarł się zaspany Macudowski wychodząc ze swojej kajuty.
- Kaczkuny! Kaczkuny atakują! – wołał Rosjanin.
- Co? E, bredzisz coś!

Macudowski wnikliwie spojrzał na Zbereznikova i za chwilę podejrzliwie zapytał…

- Ile wy tego wina wygrzmociliście? Pozwoliłem tylko dwie beczki! Zaraz sprawdzę!

Kwadrans później… Macudowski zwołał wszystkich…

- Zawiedliście moje zaufanie! Zdobyłem się na wspaniałomyślny gest pozwalając wam na wypicie dwóch beczek wina, a wy? Wychlaliście wszystko!

Nastała chwila milczenia…

- Wyciągnę konsekwencje! Wasz żołd od początku wyprawy do chwili obecnej właśnie przepadł!
- Jak to? Jakim prawem?!
- Taka jest moja decyzja! Jeżeli ktoś nie zgadza się z nią zostanie niezwłocznie powieszony! Zębiszon do mnie! Rozejść się, za godzinę schodzimy na ląd!

Załoga rozeszła się, mrucząc pod nosami… Kniaź Wigurko podszedł do Zbereznikova…

- Gadaj o co chodzi z tymi kaczkunami!
- Kaczkuny to źli ludzie!
- Dobra, opowiadaj!
- Jako młody chłopak nająłem się do pracy u bogatej rodziny Kaczkunów, zaraz pod samą Moskwą… Płacili dobrze, byłem zadowolony, aż do pewnego czasu… Stary Kaczkun miał wielu synów i tylko jedną córkę Walentynę, strzegł jej jak oka w głowie… Wszyscy mówili, że szykuje ją dla młodego carewicza za żonę… Walentyna zakochała się we mnie, choć bojąc się starego Kaczkuna broniłem się przed tym wszelkimi sposobami… Ale kobiety są bardzo przebiegłe, w końcu dopięła swego i … stało się! Pech chciał, że byliśmy widziani i wieść o naszym romansie szybko się rozniosła… Stary Kaczkun wściekł się, poprzysiągł zemstę, zwłaszcza że plotka szybko dotarła do Moskwy i otoczenie młodego carewicza natychmiast zerwało porozumienie o ewentualnym małżeństwie… Musiałem uciekać! Kaczkuny, bo Stary miał jeszcze kilku braci, ruszyły w pościg… Udało mi się zbiec z Rosji do Polski, później dowiedziałem się, że zabili mi wszystkich bliskich… W Polsce znowu wpadli na mój trop, musiałem uciekać dalej… W Niemczech miałem przez jakiś czas spokój, ale i tam mnie znaleźli! Szczęśliwie załapałem się na waszą wyprawę… Myślałem, że odetchnę, ale skąd?!
- Jak to? Też tu są?
- Czuję ich w powietrzu! Niedługo nadejdą!
- Przestań! Nie jest łatwo ot tak popłynąć za kimś do Nowego Świata!
- Kaczkuny wszystko zrobią dla zemsty! Niedługo się przekonasz!
- Z innej beczki teraz…
- Tak?
- Denerwuje mnie ten Macudowski… Strasznie się szarogęsi… No i to, że uwięził Kaliskiego… Teraz nam żołd odebrał… Coś tu śmierdzi! Trzeba się temu przeciwstawić!
- A pomożesz mi z Kaczkunami?
- No, pomogę!
- To ja ci też pomogę!
- Jest jeszcze Van Coolers, to jest nas już trzech!

Rozmowę przerwał nagły krzyk…

- Kucharki zniknęły!

Chwilę później wszyscy ponownie zbiegli się na pokład…

- Nie ma nigdzie naszych czeskich kucharek! – oznajmił Sebastian Sokoliński.
- Spokojnie! – uspokajał Macudowski – Sprawdźcie wszędzie, może one też moje wino wczoraj piły, a teraz śpią gdzieś w jakimś kącie!

Kwadrans później…

- Gdzie są kobiety? – grzmiała załoga – Co się mogło stać?
- To ja się pytam! – ryknął Macudowski – Ja spałem, wy piliście! W dodatku moje wino!

Nagle na pokład wyszła Agnieszka Krzemieńska i Włoszka Eveline Rodaccio… Nastała cisza, wszyscy wpatrywali się w nie…

- Co się stało? – zapytała w końcu Krzemieńska.
- Kobiety zniknęły! – ryknął zbir Jamróz – W kajucie jest reszta kobiet?
- Nie, tylko my dwie…
- Dość tego! – wydarł się Macudowski – Niby kobiety zginęły, a te dwie to co? Sprawdźcie najpierw dokładnie, a potem w histerię popadajcie!

Godzinę później…

- Nie ma innych kobiet! – oznajmił zbir Dziobak – Cały statek przeszukaliśmy…
- Tylko te dwie zostały! – sprecyzował zbir Chwaścior.
- Skoro nie ma ich na statku to zobaczmy na lądzie – rozkazał Macudowski – I tak mieliśmy tam w końcu zejść!

Krzemieńska z Rodaccio wróciły do kajuty… 

- Nie rozumiem co się stało – rozpoczęła Krzemieńska – Przecież dopiero co wieczorem piłyśmy z nimi wino, gdzie one się zapodziały?

Rodaccio tylko wzruszyła ramionami i nic nie odparła…

- Chcesz to idź z nimi na ląd… Ja muszę zostać, ksiądz Simon potrzebuje opieki… Wciąż nie odzyskał przytomności, nie można go zostawić samego…