bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

poniedziałek, 29 lipca 2013

Epopeja polsko-indiańska (46)

II polska wyprawa. Na morzu.

Dowódca wyprawy pułkownik Jerzy Doniecki postanowił w końcu poinformować załogę o celu podróży.

- Gdzie? Do Nowego Świata?! – złościł się Kozak Maksym Pastuszenko.
- Po co? Nas tam jeszcze brakowało! - wtórował mu Mijagibej, dowódca Tatarów - Zawracajmy! Ani myślę tam płynąć!

Doniecki zaskoczony takim obrotem sprawy w pierwszej chwili zaniemówił, ale szybko doszedł do siebie i ryknął wściekle...

- Kto jeszcze nie chce płynąć?!!!

Zapanowała cisza, nikt już nie odważył się zabrać głosu. Pułkownik odczekał chwilę, po czym już znacznie spokojniej oświadczył...

- Podpisaliście umowy i teraz już nie ma odwrotu. Ewentualnie, jak ktoś się uprze to może skoczyć do wody i wracać wpław albo zostanie wysadzony na pierwszym napotkanym brzegu, ale o to będzie już znacznie trudniej, zwłaszcza w tej chwili.

Ponownie zapadła cisza, a chwilę później Doniecki zakończył zebranie.

Pastuszenko z Mijagibejem odeszli na bok…

- Co robimy? – zapytał Tatar.
- Na razie nic. Porozmawiam z ludźmi, wybadam nastroje i zobaczymy. Ty jesteś pewien swoich ludzi?
- Ba! W ogień za mną pójdą!
- Doskonale. Wrócimy do tematu jutro.
- Zatem bunt?
- A, bunt!

Doniecki w drodze do swojej kajuty przywołał starszego Światłoniewskiego i Mateusza Budzanowskiego.

- Pilnujcie tych dwóch! Nie wiadomo co im może przyjść do głowy!

Życie na „Neptice” kwitło nie tylko na pokładzie i w kajutach, ale także pod pokładem. Nikt nie chciał zająć pomieszczenia, z którego w Hamburgu wyniesiono rzekome knury kaukaskie. Śmierdziało stamtąd niesamowicie, nikt tam nawet nie chciał wchodzić, a co dopiero przebywać…

Nieco dalej, ale już w „bezpiecznym” miejscu, w kącie ulokowała się grupa niemieckiego kupca Martina Schyldera…

- Szkoda, że nie ma tej firmy sprzątającej – narzekał Rafał Kafałkowski – Raz dwa by tam posprzątali, a tak mimo, że wolne jest przestronne pomieszczenie to musimy tkwić na tym korytarzu.
- Zostali w Gdańsku – odparł Schylder – tak jak i cały mój majątek. Przeklęty Macudowski!
- Wszystko przez Staszka! – złościł się Kafałkowski – jak można było to wszystko przegrać?!
- Dajcie już spokój – bronił się Stanisław Jochymowski – Oszukiwali. Z szulerami nie ma żartów!
- Mogło być gorzej – podsumował Schylder – Gdyby nie Doniecki Macudowski wtrąciłby nas do lochu…

Rozmowę przerwało nagłe pojawienie się Romana Więcławskiego…

- Chodźcie szybko!
- Co się stało?
- Zaczęło przeciekać pod rufą, trzeba wodę wylewać. Prędzej! Każda para rąk się przyda! Nowacki z Seremackim sami tam walczą!
- Zalewa nas? Jak to? - zdziwił się Schylder – Pewnie któryś z was coś tam kombinował. Idziemy!

Wszyscy ochoczo zerwali się do pomocy, poza Adamem Piątkowskim (dla przypomnienia była to szlachcianka Agata Piątkowska w męskim przebraniu).

- A ty młody co? – zawołał zły Więcławski – Nie pomożesz? Takiś jest?
- Zostaw go – wstawił się za Agatą Jochymowski – Źle znosi podróż, dopiero co wymiotował.
- Aha. Ta dzisiejsza młodzież… W ogóle nie przyzwyczajona do roboty!

Piątkowska została sama. Po chwili ciszy usłyszała szmer za ścianą… Pewnie szczury pomyślała… Minutę później szmer powtórzył się… Nagle ze ściany zaczęło coś odstawać, Agata wyraźnie ujrzała czyjąś rękę… Chciała już krzyknąć, ale w porę zachowała zimną krew, głównie z tego powodu, że jej krzyk mógł usłyszeć ktoś z załogi i rozpoznać w niej kobietę. Chwilę później ze ściany wyszła jakaś postać. Był to młody, bardzo szczupły mężczyzna o wychudzonej i przestraszonej twarzy.

- Coś za jeden?! – warknęła Agata.

Tajemnicza postać wystraszyła się jeszcze bardziej…

- Gadaj! Szybko!
- Michał…
- Tylko Michał?
- Tylko.
- Co tutaj robisz? Gadaj, bo zawołam resztę!
- Nie! Nie, proszę!
- No to gadaj!
- Nie zdradź nas. Musieliśmy uciekać.
- Przed kim niby? Że co ty powiedziałeś? To ilu was niby jest?
- Ja i jeszcze sześciu. Daj nam jeść i pić, proszę. Padniemy jak muchy niedługo… Proszę, proszę…
- Dobrze, ale zaraz potem opowiesz wszystko, tak?
- Tak.
- Uwaga! Szybko właź do ściany, moi towarzysze wracają, lepiej żeby cię tutaj nie znaleźli!

Chwilę później faktycznie wrócili wspomniani wyżej…

- Jeszcze nam tam trochę zejdzie – oznajmił Schylder – Agata! Przyniesiesz nam obiad z kuchni? Zjemy jak wrócimy…
- Dobrze Martinie.

Kwadrans później Agata wróciła z obiadami i od razu zapukała w ścianę.

- Tylko Michał! Chodźcie!

Ze ściany w tym samym momencie wyskoczyło po kolei sześciu mężczyzn, którzy z miejsca rzucili się na jedzenie i wodę. Agata patrzyła z przerażeniem jak pałaszują i mruczała pod nosem…

- Ciekawe co ja teraz chłopakom powiem…

Gdy tajemnicza siódemka zmiotła już wszystko Agata od razu zasypała ich gradem pytań.

- Mów teraz Tylko skąd się tutaj wzięliście! No i przedstaw najpierw towarzyszy.
- Zacznę od prawej – odparł Tylko – Dawid Łęckowski, Bartłomiej Głuchowski, Jaromir z Cebulewa, Marian Łuszczyński, Szmicior i Włoch Prostaccio.
- Cicho! – przerwała mu nagle Agata – Ktoś się zbliża, schowajcie się szybko!
- Ale jestem głodny – mówił zbliżający się Kafałkowski – Co mamy dzisiaj na obiad?

Agata nie odpowiedziała, postanowiła udawać, że śpi…
Wielkie było zdziwienie Schyldera i reszty na widok stosu pustych garnków i naczyń.

- Niemożliwe, żeby ona to wszystko zjadła… - złościł się Kafałkowski.
- Może przejęła się docinkami Donieckiego – zastanawiał się Jochymowski – że wygląda bardzo szczupło?
- Chodźcie lepiej do kuchni – zaproponował Schylder – może jeszcze coś zostało…
- Tylko już nic tutaj nie przynośmy – powiedział z przekąsem Kafałkowski – bo jak się obudzi to znowu będzie chciała jeść…

Chwilę później byli już w kuchni…

- Laszlo! – zawołał Schylder – zostało ci jeszcze coś jeszcze?
- Coś tam zostało – odparł Piotr Laszlo Tekieli – Ale przecież ten wasz Adam Piątkowski brał już wasze porcje.
- No niby tak, ale jakoś mało było…
- Jak to mało? Prosił by dołożyć trochę do każdej porcji… Chudzinka taka, więc się zlitowałem i solidnie nałożyłem…
- Jeszcze moją porcję wziął – wtrącił się Piotr Górecki – Nie miałem zbytnio ochoty na jedzenie to mu dałem.

Schylder spojrzał na Kafałkowskiego, który już miał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zdołał się powstrzymać widząc znaki Martina.
Tekieli dał im to co zostało z obiadu, nie było tego zbyt dużo, ale zawsze.

- Co ta Agata wyprawia?! – darł się po drodze Kafałkowski – Może ona jest w ciąży? Staszek nic nie wiesz na ten temat?
- Zwariowałeś?! – oburzył się Jochymowski – to porządna dziewczyna.

W czasie, gdy przebywali w kuchni, Agata zapukała w ścianę z której wyszedł Tylko Michał.

- Masz coś jeszcze do jedzenia?
- Oszalałeś? Oni i tak pomyśleli, że to wszystko ja zjadłam! Chyba wzięli mnie za jakąś świnię… Gadaj szybko skąd się tutaj wzięliście!
- Uciekliśmy przed Macudowskim!
- Wy też?
- ?
- Opowiadaj!!
- Pracowaliśmy dla niego. Na początku płacił bardzo dobrze, ale później nagle przestał i co chwilę odwlekał terminy zapłaty aż nazbierało się pół roku zaległości. Upominaliśmy się coraz częściej, ale on zawsze wymyślał jakieś powody by nie płacić. W końcu zgłosiliśmy to w sądzie, on natychmiast dowiedział się o tym fakcie i zaczął nas ścigać. Dwóch naszych zginęło z rąk jego zbirów, my uciekliśmy na statek, bo dowiedzieliśmy się, że niedługo odpływa.

Kapitan statku Dirk Van Krupenhoff wracał lekko podchmielony do własnej kajuty. Po obiedzie bowiem dowódca wyprawy zaprosił go do siebie i trochę wypili.

- Kurczę! Dawno nie miałem kobiety! – rzekł do siebie – Mam przecież za kotarą dorodne dzierlatki! 
Trzeba je wypróbować zanim je sprzedam Mustafie…

Podszedł, odchylił kotarę. Siedzieli tam związani członkowie firmy sprzątającej. Najpierw spojrzał na Alfredę…

- Nie, nie!

Następnie jego wzrok powędrował w kierunku Katarzyny Madejskiej i Anny Hynowskiej…

- Którą z was wybrać? – zastanawiał się, kobiety patrzyły na niego z przerażeniem, nie wiedziały co prawda o co chodzi, ale przeczuwały najgorsze.
- No dobra, Madejska! Bliżej jesteś! Hynowska będzie na jutro…

Holender wziął Madejską na ręce, zaniósł na łóżko i gdy tylko zaczął się do niej dobierać został zdzielony czymś ciężkim przez kogoś z tyłu, po czym padł na podłogę jak kłoda.

Van Krupenhoff ocknął się dopiero po dwóch kwadransach. Głowa bolała go potwornie. Dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie co się stało.

- Kto to mógł być? – zastanawiał się – Ale dlaczego nie uwolnił więźniów? Chyba, że pobiegł po resztę?

Kapitan ze zdziwieniem zobaczył, że Madejska znowu siedzi związana za kotarą…

- Nic z tego nie rozumiem… Przecież pamiętam, że ją niosłem na łóżko… Dziwne, przecież sobie tego nie wymyśliłem!

Mijały godziny , a nikt się nie zjawiał. Holendrowi przeszła już kompletnie ochota na amory i po prostu poszedł spać. Przed samym zaśnięciem zaglądnął jeszcze raz za kotarę, wszystko było w porządku. Nie był pewny, ale zasłaniając kotarę Alfreda prawdopodobnie puściła mu oko… Nie, nie chciał tego nawet sprawdzać…

Z innej kajuty wyszło dwóch mężczyzn…

- Tomasz! Tak dłużej być nie może! – narzekał Mariusz Roch Kowalski – Głodny jestem! Trzeba iść do Donieckiego i powiedzieć mu o szlachciankach! Dobrze, że Tekieli mi zawsze coś dołoży na talerz…
- Doniecki wpadnie w szał… - odparł przygnębiony Szlachtowski – Zdenerwuje się na nas okrutnie.
- Chyba na ciebie. Powrzeszczy i mu przejdzie, w końcu Koszyńska to jego kuzynka. Szybko go udobrucha…
- No, nie wiem. Poczekajmy jeszcze…
- Aż z głodu umrę? Już mi kiszki grają marsza, a dopiero co był obiad...
- Dobrze. Porozmawiam niedługo z Andżeliką.

- Budzanowski! – zawołał Doniecki.
- Tak?
- Zawołaj mi tu Tekielego, a potem idź do Kozaka Presuchy i powiedz mu, żeby się przygotował do zaglądania do kotła. Jutro.

Niebawem Tekieli zjawił się w kajucie dowódcy.

- No, muszę cię pochwalić Laszlo – zaczął Doniecki – Zapomnieliśmy wziąć na wyprawę kucharza, ale ty gotujesz naprawdę dobrze.
- Dziękuję, staram się.
- Ale za duże porcje dajesz, od jutra zmniejsz je znacznie, bo nie starczy zapasów do końca rejsu.
- A ile dni będziemy jeszcze płynąć?
- Trudno powiedzieć, ale łącznie myślę, że do 80…
- Aha…
- Żebyś się w tym wszystkim nie pogubił przyślę ci jutro Martina Swayzego, on zinwentaryzuje zapasy i wtedy będzie wiadomo jak to wszystko rozdzielić by starczyło do końca.

Tekieli wyszedł z kajuty zatroskany, zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że są na morzu dopiero kilkanaście dni, a zapasy były już znacznie nadwątlone…

- Koniec z dokładkami!


środa, 24 lipca 2013

Piłka nożna - Z grubej rury

Po I kolejce piłkarskiej ekstraklasy - Felieton El Profesore

Inauguracyjna kolejka już za nami. Ciężko wydawać wyroki już po pierwszych meczach, na to jest zdecydowanie za wcześnie… Z pewnością nie zawiódł faworyt nr 1 – warszawska Legia, która zmiotła z boiska Widzew Łódź niczym rozpędzony walec.  Za to zawiódł nieco swoich fanów Lech Poznań, czyli faworyt nr 2, który już niemal wywalczył komplet punktów w Chorzowie, ale w końcówce ambitni piłkarze Ruchu zdołali doprowadzić do wyrównania. Faworyt nr 3 – Śląsk Wrocław nie miał łatwej przeprawy w Kielcach i skończyło się tylko na remisie.

Pierwsza kolejka nie była szczęśliwa dla obu beniaminków – Cracovii i Zawiszy Bydgoszcz, które zgodnie przegrały swoje mecze na własnych stadionach. Zabrakło przede wszystkim doświadczenia, a kolejne gry pokażą czy tylko tego.  Warto podkreślić, że bydgoszczanie wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej niemal po 20 latach przerwy. Święto zostało popsute przez graczy białostockiej Jagiellonii. Tym samym udany debiut w Jadze zaliczył trener Piotr Stokowiec.  Krakowski klub nie zaliczy początku rozgrywek do udanych, bowiem dzisiaj dodatkowo odpadł z Pucharu Polski z niżej notowaną Stalą Stalowa Wola.

Najbardziej w pierwszej kolejce zawiodło Zagłębie Lubin, które na własnym stadionie wyraźnie uległo  szczecińskiej Pogoni. Czyżby w Lubinie miał się powtórzyć koszmar z poprzedniego sezonu, kiedy to lubinianie zdobyli tylko 2 punkty w ośmiu kolejkach?  W następnym meczu portowcy zostaną sprawdzeni przez ekipę Legii, wtedy wyjaśni się czy faktycznie są tak dobrze przygotowani do sezonu czy tylko Zagłębie było tak słabe...

Trudno coś więcej powiedzieć po meczu Wisły Kraków z Górnikiem Zabrze. Jedno jest pewne, Franciszek Smuda nie będzie miał łatwo, ale to było jasne od samego początku jego trzeciego już angażu w drużynie Białej Gwiazdy…

Indywidualnie warto podkreślić występ Japończyka Daisuke Matsuiego z Lechii Gdańsk, który dwukrotnie pokonał golkipera Podbeskidzia Bielsko-Biała. W Gdańsku liczą, że napastnik z kraju Kwitnącej Wiśni zastąpi w zdobywaniu bramek popularnego  Abdou Razacka Traore.  Dwa trafienia zanotowali także Michał Kucharczyk z Legii i Damian Zbozień z Piasta Gliwice. Zwłaszcza gole tego drugiego warto docenić, gdyż gliwiczanin jest obrońcą.

Pozdrawiam

Wasz El Profesore

piątek, 19 lipca 2013

Startuje Ekstraklasa

Już dzisiaj rozpoczyna się nowy sezon piłkarskiej Ekstraklasy 2013/2014. Na tym etapie trudno cokolwiek wyrokować co do szans większości drużyn, na papierze faworytem do tytułu mistrzowskiego jest Legia Warszawa. Głównym rywalem warszawian z pewnością będzie Lech Poznań. Pierwsze kolejki jednak pokażą kto najlepiej przygotował się do nowego sezonu i wtedy dopiero można zaryzykować dokładniejsze typy: kto będzie walczył o czołowe lokaty, a kto tylko o utrzymanie.

I kolejka

Piątek

Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin (g.18)

Wisła Kraków – Górnik Zabrze (g.20:30)

Sobota

Zawisza Bydgoszcz – Jagiellonia Białystok (g. 15:30)

Legia Warszawa – Widzew Łódź (g.18)

Niedziela

Korona Kielce – Śląsk Wrocław (g.15:30)

Cracovia – Piast Gliwice (g. 18)

Ruch Chorzów – Lech Poznań (g.20:30)

Poniedziałek

Lechia Gdańsk – Podbeskidzie Bielsko-Biała (g.18)

Mecze piątkowe. Patrząc poprzez pryzmat poprzedniego sezonu Zagłębie powinno spokojnie odprawić z kwitkiem szczecinian (w poprzednim sezonie było 3-0)*. Ciężko przewidzieć jak zaprezentuje się Wisła Smudy, dodatkowo mająca problemy z napastnikami. Czy kłopoty krakowian będą potrafili wykorzystać zabrzanie? (1-3).

Mecze sobotnie. Beniaminek z Bydgoszczy będzie robił wszystko, aby dobrze wypaść przed własną publicznością, z kolei Jaga z nowym  trenerem jest zagadką... W drugim sobotnim meczu Legia powinna wygrać z Widzewem, ale warto podkreślić, że w poprzednim sezonie legioniści na własnym stadionie wygrali z łodzianami bardzo skromnie (1-0).

Mecze niedzielne. Korona na własnym stadionie z pewnością powalczy ze Śląskiem (1-1). Kolejny beniaminek: Cracovia podejmie nieobliczalny Piast i tu o przewidzenie wyniku jest bardzo trudno. Ruch będzie chciał zrehabilitować się Lechowi za domową klęskę (0-4) z poprzedniego sezonu, z kolei poznaniacy chcąc walczyć o mistrza muszą starać się wygrywać praktycznie wszędzie.

Mecz poniedziałkowy. Lechia i Podbeskidzie, mecz w którym każde rozstrzygnięcie jest możliwe (1-1).

* w nawiasach wyniki z sezonu 2012/2013


Po zakończeniu I kolejki skomentuje ją El Profesore - znany dziennikarz sportowy

czwartek, 11 lipca 2013

Epopeja polsko-indiańska (45)

Kuba (powiązane z częścią 42)

Grupa cyrkowa wykorzystała zamieszanie związane z wyjazdem do Hiszpanii córki admirała Dolores i "wyczyściła" sejf Javiera Hernandeza Belicareza z wszelkich kosztowności.

- Dobrze, że już opuszczamy Kubę - stwierdziła z zadowoleniem Kate Italian - Nie mogłam już znieść tego admirała, on nas rozbierał wzrokiem...
- Powiem więcej - dodała Malwa Topollani - On nas wręcz gwałcił oczami!
- Podejrzewam, że odsyła córkę - powiedział Tom Michael - żeby nie była świadkiem. Mnie pewnie kazałby wtrącić do lochu, a was by zniewolił. Faktycznie patrzył na was tak jakby zaraz miał was schrupać...
- A mi trochę szkoda teraz wyjeżdżać - smuciła się Malwa.
- Ha ha ha - roześmiała się Kate - Ja chyba nawet wiem dlaczego.
- Tak?! To powiedz!
- Spodobał ci się ten przystojny oficer Ramon Carlos Rodriguez...
- Akurat...
- Ja tam swoje wiem...
- Dość gadania! - przerwał rozmowę kobiet Tom - Musimy natychmiast opuścić Kubę! Do łodzi mamy spory kawałek, więc ruszajmy, bo niedługo wszystko się wyda i wpadniemy w szpony Belicareza.

Pół godziny później cała trójka znajdowała się już w łodzi i pośpiesznie odbijała od brzegu.

- Gdzie płyniemy? - zapytała Malwa.
- Jak najdalej od Kuby - śmiał się Tom - Niedługo ruszą za nami.
- Ale dokąd płyniemy? - nie dawała za wygraną Malwa - Nie można przecież tak działać bez planu!
- Na północ, tam jest stały ląd. Przeczekamy jakiś czas aż sprawa ucichnie, a potem ruszymy dalej.
- Ale gdzie dalej? - pytała zdenerwowana Malwa - Przecież tutaj są wszędzie albo Hiszpanie albo dzicy!
- To pójdziemy między dzikich...
- Dziękuję bardzo! To po co nam te skarby?- Spokojnie, przeczekamy trochę, a potem zabierzemy się do Europy. Tam będziemy żyć jak królowie!
- Hiszpanie na pewno będą nas szukać! - zawołała Kate - Jak będziemy chcieli popłynąć do Europy to tylko  hiszpańskim statkiem, a wtedy zamiast do Hiszpanii czy innego kraju trafimy na Kubę, a tam to już wiadomo co nas czeka...
- Coś się wymyśli...