Gościnny felieton El Profesore...
Za nami 3 kolejki piłkarskiej Ekstraklasy... Potwierdza się, że głównym faworytem do mistrzostwa będzie Legia Warszawa, która na krajowych boiskach odprawia z kwitkiem kolejnych rywali... Trochę gorzej jest już w Europie, ale póki co wywalczony został awans do kolejnej rundy LM... Nie spełnia za to oczekiwań poznański Lech, który w lidze stał się typowym średniakiem kolekcjonującym remisy (wszystkie trzy). Drużyna z Wielkopolski zawiodła też swoich fanów w rozgrywkach Ligi Europejskiej, z której została wyeliminowana przez Żalgiris Wilno. Nie tak miało być... Zaskoczył za to Śląsk Wrocław, który wygrał konfrontację z Belgami i jest w IV rundzie, ale obiektywnie trzeba stwierdzić, że to chyba już za wysokie progi dla wrocławian... Za wysokie zważywszy na potencjalnych rywali. Ale dopóki piłka w grze dopóty wszystko możliwe.
W lidze na pozycję wicelidera wskoczył Górnik Zabrze, spychając z niego Piasta Gliwice, którego pokonał właśnie w bezpośrednim meczu. Zabrzanie wyraźnie się rozkręcają i przypominają zespół, który znakomicie prezentował się jesienią poprzedniego sezonu. Duża w tym zasługa Nakoulmy, który wreszcie wraca do wysokiej formy i ciągnie Górnika we właściwym kierunku. Na czwartą lokatę spadła Jagiellonia, dobra passa białostoczan w meczach wyjazdowych została zastopowana w Gdańsku, gdzie miejscowa Lechia zasłużenie pokonała Jagę. Ale i tak 6 punktów zdobytych w 3 meczach na obcych boiskach można uznać za spory sukces podopiecznych Piotra Stokowca.
Dosyć niespodziewanie miejsce niżej plasuje się łódzki Widzew, skazywany przez wielu na walkę o utrzymanie. Duża w tym zasługa skuteczności Łotysza Visnakovsa, który otwiera klasyfikację strzelecką (4 gole). Dalsze miejsca zajmują: Lechia i obie drużyny z Krakowa oraz Pogoń. Lechia i Wisła nie zaznały jeszcze goryczy porażki w tym sezonie, z kolei Cracovia odniosła pierwsze zwycięstwo po powrocie do ekstraklasy. Szczecińska Pogoń, po zwycięstwie w pierwszej kolejce w Lubinie, zdecydowanie wyhamowała, domowa porażka z liderem Legią i wyjazdowy remis z beniaminkiem z Bydgoszczy.
Od miejsca 10-tego plasują się drużyny, które jeszcze w tym sezonie nie cieszyły się ze zwycięstwa. Grupę tę otwiera Lech, następnie Ruch i Śląsk. Chorzowianie przegrali w Krakowie z Cracovią, mimo iż do 80 minuty prowadzili, ale w końcówce skutecznością błysnął Dawid Nowak i z kompletu punktów cieszył się beniaminek. Wrocławianie nie potrafili wykazać swojej wyższości nad Wisłą Smudy... Czyżby wszystkie siły szykowali na rewanż z Clubem Brugge?
Tabelę zamykają cztery zespoły z jednopunktową zdobyczą... Korona, Zawisza, Zagłębie i Podbeskidzie. Kielczanie zremisowali pierwszy mecz ze Śląskiem i wydawało się to być dobrym prognostykiem na dalsze gry, ale niestety potem były dwie porażki. Zawisza wreszcie wywalczyła pierwszy punkt w rozgrywkach (z Pogonią). To samo tyczy się Zagłębia, ale w tym przypadku trudno uznać to jako sukces. Podbeskidzie remis wywalczyło w pierwszej kolejce w Gdańsku, potem była domowa porażka z Górnikiem, a w ostatniej kolejce baty w Warszawie od Legii.
Najważniejsze pytanie, jakie rodzi się teraz w głowie kibica piłkarskiego w naszych kraju brzmi: Kto powstrzyma Legię? W zbliżającej się kolejce warszawianie będą gościć w Chorzowie, ale trudno przypuszczać, żeby akurat słaby Ruch dał radę to zrobić. Wicelider z Zabrza zaprezentuje się w Łodzi, ciekawi mnie bardzo czy przez zabrzańską defensywę przebije się Łotysz Visnakovs... Ciekawie też będzie na innych boiskach...
Pozdrawiam
Wasz El Profesore
1) Powieść przygodowo-historyczna Epopeja polsko-indiańska (w częściach) 2) Inne (m.in. artykuły historyczne) 3) Ciekawostki ****************************** Akcja powieści rozgrywa się w XVI wieku, głównie na terenie Polski i obecnych Stanów Zjednoczonych... Powieść jest umiejscowiona w konkretnym okresie historycznym, wiele elementów jest prawdziwych, ale i wiele jest wymyślonych przez autora. Zapraszam do lektury (wcześniejsze części i inne posty znajdziecie w archiwum)
Moja lista blogów
par
ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd
-------------- ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Istnieje możliwość napisania powieści, opowiadania itd - gdzie możesz być kim sobie tylko zapragniesz (np. władcą, rycerzem, słynnym podróżnikiem itd), czas i miejsce akcji (dowolne: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość - np. starożytność, średniowiecze, czasy współczesne) - (opcja płatna). Będziesz miał realny wpływ na swojego bohatera - kontakt z autorem. Powieść może być opublikowana np. na tym blogu. Szczegóły do ustalenia - kontakt mailowy: limmberro@op.pl
Polecany post
Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?
Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...
piątek, 9 sierpnia 2013
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
czwartek, 1 sierpnia 2013
Piłka nożna - Z grubej rury (2)
Po 2 kolejce piłkarskiej ekstraklasy - Gościnny felieton El Profesore
Legia, póki co, robi na krajowych boiskach niemal co chce. Można by nawet rzec, że warszawianie wygrywają jakby od niechcenia. W europejskich pucharach już tak wygodnie nie jest, ale i tak remis w Norwegii można uznać za sukces i w perspektywie meczu rewanżowego w Polsce Legia ma większe szanse na awans. Pogoń w zeszłym tygodniu niespodziewanie pewnie wygrała w Lubinie, ale w meczu z liderem odstawała zdecydowanie i co warto podkreślić - piłkarze Jana Urbana nie zagrali jakiegoś wielkiego meczu.
Na minus zaskakuje Lech. Drużyna z Poznania w żaden sposób nie może uznać startu w lidze za dobry, bo dwa remisy ze znacznie niżej notowanymi zespołami chwały nie przynoszą. Dwie kolejki minęły i do lidera z Warszawy strata już czteropunktowa! Kibiców z Wielkopolski boli zwłaszcza domowy podział punktów z beniaminkiem Cracovią. Nie ma żadnych wytłumaczeń, że trener Rumak chciał dać odpocząć kilku zawodnikom. Klasowa drużyna musi mieć szeroką i wyrównaną kadrę. Trzeba wyraźnie podkreślić, że remisy poznaniaków na starcie ligi są tak jakby na ich życzenie, bo w obu przypadkach Lech prowadził 1-0, ale w końcówkach spotkań rywale doprowadzali do wyrównania.
Wicelider Piast zwycięstwa odnosi nieco szczęśliwie, goniąc na początku wynik... Gliwiczanie po odpadnięciu z rozgrywek Ligi Europejskiej mogą skupić się wyłącznie nie rozgrywkach krajowych, ale ciężko będzie, mimo dobrego początku, powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu. Ich ostatnia ofiara -Zagłębie Lubin po przegraniu dwóch meczów jest w poważnych tarapatach. Trener Hapal jest o krok od straty stanowiska, a piłkarzom kibice poważnie grozili konsekwencjami... Trudno pochwalić to ostatnie, ale z drugiej strony frustracja w Lubinie ma swoje wytłumaczenie, bo w końcu Zagłębie ma drugi budżet w lidze.
Na plus zaskakuje Jagiellonia. Zmienił się trener i zmieniły się wyniki zespołu na wyjeździe - już dwie wygrane z rzędu. Piotr Stokowiec próbki swojego warsztatu pokazał już w Polonii Warszawa, gdzie niemal z marszu stworzył ekipę walczącą o czołowe lokaty w lidze. Wiktoria we Wrocławiu z pewnością zaskoczyła sympatyków piłki nożnej w Polsce, przypomniał się trochę pojedynek tych drużyn z ubiegłorocznych rozgrywek, ale to wtedy Śląsk prowadził 3-0, by ostatecznie zadowolić się zaledwie remisem... Tym razem Jaga, mimo słabszej końcówki pozwoliła strzelić rywalom tylko dwie bramki. Po raz kolejny potwierdziło się ile dla drużyny z Dolnego Śląska znaczy rozgrywający Sebastian Mila, który wszedł na plac gry dopiero po przerwie. Trudno teraz gdybać co by było, gdy trener Stanislav Levy wystawił go od pierwszego gwizdka. Marnie wyglądają szanse wrocławian w obliczu starcia z belgijskim Brugge. Bez radykalnej poprawy gry wrocławianie nie mają co szukać w tej konfrontacji.
W innych meczach, Widzew uporał się z beniaminkiem z Bydgoszczy Zawiszą, dzięki skuteczności Eduardsa Visnakovsa. Bydgoszczanom po raz kolejny zabrakło doświadczenia, ale sam fakt, że nie przegrywają wyraźnie (oba mecze różnicą jednej bramki) daje nadzieje, że w końcu zaczną punktować, bo frycowego nie płaci się wiecznie. Górnik bez większego problemu rozprawił się na wyjeździe z Podbeskidziem, znowu do wielkiej formy wraca Prejuce Nakoulma, który potrafi być prawdziwym motorem napędowym zabrzan w ofensywie. Ruch zremisował kolejny mecz, podobnie jak jego piątkowi rywale z Gdańska. W ostatnim meczu kolejki Wisła bardzo szczęśliwie pokonała w Kielcach Koronę, zwycięskiego gola zdobywając w czwartej minucie doliczonego czasu gry! Warto podkreślić dobrą grę i dwa zdobyte gole przez Łukasza Gargułę, który swego czasu był niemal na wylocie z krakowskiego klubu.
Po dwóch kolejkach ciężko jeszcze cokolwiek prognozować. W następnej kolejce z pewnością ciekawie zapowiadają się śląskie derby (Górnik - Piast), ciekawi mnie też czy Jagiellonia nadal będzie kontynuowała zwycięską passę na wyjazdach (gra w Gdańsku), czy w Lubinie będzie przełom (rywal: Lech), a także czy Zawisza odniesie pierwsze zwycięstwo po niemal 20 latach nieobecności w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Pozdrawiam
Wasz El Profesore
Legia, póki co, robi na krajowych boiskach niemal co chce. Można by nawet rzec, że warszawianie wygrywają jakby od niechcenia. W europejskich pucharach już tak wygodnie nie jest, ale i tak remis w Norwegii można uznać za sukces i w perspektywie meczu rewanżowego w Polsce Legia ma większe szanse na awans. Pogoń w zeszłym tygodniu niespodziewanie pewnie wygrała w Lubinie, ale w meczu z liderem odstawała zdecydowanie i co warto podkreślić - piłkarze Jana Urbana nie zagrali jakiegoś wielkiego meczu.
Na minus zaskakuje Lech. Drużyna z Poznania w żaden sposób nie może uznać startu w lidze za dobry, bo dwa remisy ze znacznie niżej notowanymi zespołami chwały nie przynoszą. Dwie kolejki minęły i do lidera z Warszawy strata już czteropunktowa! Kibiców z Wielkopolski boli zwłaszcza domowy podział punktów z beniaminkiem Cracovią. Nie ma żadnych wytłumaczeń, że trener Rumak chciał dać odpocząć kilku zawodnikom. Klasowa drużyna musi mieć szeroką i wyrównaną kadrę. Trzeba wyraźnie podkreślić, że remisy poznaniaków na starcie ligi są tak jakby na ich życzenie, bo w obu przypadkach Lech prowadził 1-0, ale w końcówkach spotkań rywale doprowadzali do wyrównania.
Wicelider Piast zwycięstwa odnosi nieco szczęśliwie, goniąc na początku wynik... Gliwiczanie po odpadnięciu z rozgrywek Ligi Europejskiej mogą skupić się wyłącznie nie rozgrywkach krajowych, ale ciężko będzie, mimo dobrego początku, powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu. Ich ostatnia ofiara -Zagłębie Lubin po przegraniu dwóch meczów jest w poważnych tarapatach. Trener Hapal jest o krok od straty stanowiska, a piłkarzom kibice poważnie grozili konsekwencjami... Trudno pochwalić to ostatnie, ale z drugiej strony frustracja w Lubinie ma swoje wytłumaczenie, bo w końcu Zagłębie ma drugi budżet w lidze.
Na plus zaskakuje Jagiellonia. Zmienił się trener i zmieniły się wyniki zespołu na wyjeździe - już dwie wygrane z rzędu. Piotr Stokowiec próbki swojego warsztatu pokazał już w Polonii Warszawa, gdzie niemal z marszu stworzył ekipę walczącą o czołowe lokaty w lidze. Wiktoria we Wrocławiu z pewnością zaskoczyła sympatyków piłki nożnej w Polsce, przypomniał się trochę pojedynek tych drużyn z ubiegłorocznych rozgrywek, ale to wtedy Śląsk prowadził 3-0, by ostatecznie zadowolić się zaledwie remisem... Tym razem Jaga, mimo słabszej końcówki pozwoliła strzelić rywalom tylko dwie bramki. Po raz kolejny potwierdziło się ile dla drużyny z Dolnego Śląska znaczy rozgrywający Sebastian Mila, który wszedł na plac gry dopiero po przerwie. Trudno teraz gdybać co by było, gdy trener Stanislav Levy wystawił go od pierwszego gwizdka. Marnie wyglądają szanse wrocławian w obliczu starcia z belgijskim Brugge. Bez radykalnej poprawy gry wrocławianie nie mają co szukać w tej konfrontacji.
W innych meczach, Widzew uporał się z beniaminkiem z Bydgoszczy Zawiszą, dzięki skuteczności Eduardsa Visnakovsa. Bydgoszczanom po raz kolejny zabrakło doświadczenia, ale sam fakt, że nie przegrywają wyraźnie (oba mecze różnicą jednej bramki) daje nadzieje, że w końcu zaczną punktować, bo frycowego nie płaci się wiecznie. Górnik bez większego problemu rozprawił się na wyjeździe z Podbeskidziem, znowu do wielkiej formy wraca Prejuce Nakoulma, który potrafi być prawdziwym motorem napędowym zabrzan w ofensywie. Ruch zremisował kolejny mecz, podobnie jak jego piątkowi rywale z Gdańska. W ostatnim meczu kolejki Wisła bardzo szczęśliwie pokonała w Kielcach Koronę, zwycięskiego gola zdobywając w czwartej minucie doliczonego czasu gry! Warto podkreślić dobrą grę i dwa zdobyte gole przez Łukasza Gargułę, który swego czasu był niemal na wylocie z krakowskiego klubu.
Po dwóch kolejkach ciężko jeszcze cokolwiek prognozować. W następnej kolejce z pewnością ciekawie zapowiadają się śląskie derby (Górnik - Piast), ciekawi mnie też czy Jagiellonia nadal będzie kontynuowała zwycięską passę na wyjazdach (gra w Gdańsku), czy w Lubinie będzie przełom (rywal: Lech), a także czy Zawisza odniesie pierwsze zwycięstwo po niemal 20 latach nieobecności w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Pozdrawiam
Wasz El Profesore
poniedziałek, 29 lipca 2013
Epopeja polsko-indiańska (46)
II polska wyprawa. Na morzu.
Dowódca wyprawy pułkownik Jerzy Doniecki
postanowił w końcu poinformować załogę o celu podróży.
- Gdzie? Do Nowego Świata?! – złościł się
Kozak Maksym Pastuszenko.
- Po co? Nas tam jeszcze brakowało! -
wtórował mu Mijagibej, dowódca Tatarów - Zawracajmy! Ani myślę tam płynąć!
Doniecki zaskoczony takim obrotem sprawy
w pierwszej chwili zaniemówił, ale szybko doszedł do siebie i ryknął
wściekle...
- Kto jeszcze nie chce płynąć?!!!
Zapanowała cisza, nikt już nie odważył
się zabrać głosu. Pułkownik odczekał chwilę, po czym już znacznie spokojniej
oświadczył...
- Podpisaliście umowy i teraz już nie ma
odwrotu. Ewentualnie, jak ktoś się uprze to może skoczyć do wody i wracać wpław
albo zostanie wysadzony na pierwszym napotkanym brzegu, ale o to będzie już
znacznie trudniej, zwłaszcza w tej chwili.
Ponownie zapadła cisza, a chwilę później Doniecki
zakończył zebranie.
Pastuszenko z Mijagibejem odeszli na bok…
- Co robimy? – zapytał Tatar.
- Na razie nic. Porozmawiam z ludźmi,
wybadam nastroje i zobaczymy. Ty jesteś pewien swoich ludzi?
- Ba! W ogień za mną pójdą!
- Doskonale. Wrócimy do tematu jutro.
- Zatem bunt?
- A, bunt!
Doniecki w drodze do swojej kajuty
przywołał starszego Światłoniewskiego i Mateusza Budzanowskiego.
- Pilnujcie tych dwóch! Nie wiadomo co im
może przyjść do głowy!
Życie na „Neptice” kwitło nie tylko na
pokładzie i w kajutach, ale także pod pokładem. Nikt nie chciał zająć
pomieszczenia, z którego w Hamburgu wyniesiono rzekome knury kaukaskie.
Śmierdziało stamtąd niesamowicie, nikt tam nawet nie chciał wchodzić, a co
dopiero przebywać…
Nieco dalej, ale już w „bezpiecznym”
miejscu, w kącie ulokowała się grupa niemieckiego kupca Martina Schyldera…
- Szkoda, że nie ma tej firmy
sprzątającej – narzekał Rafał Kafałkowski – Raz dwa by tam posprzątali, a tak
mimo, że wolne jest przestronne pomieszczenie to musimy tkwić na tym korytarzu.
- Zostali w Gdańsku – odparł Schylder –
tak jak i cały mój majątek. Przeklęty Macudowski!
- Wszystko przez Staszka! – złościł się
Kafałkowski – jak można było to wszystko przegrać?!
- Dajcie już spokój – bronił się
Stanisław Jochymowski – Oszukiwali. Z szulerami nie ma żartów!
- Mogło być gorzej – podsumował Schylder
– Gdyby nie Doniecki Macudowski wtrąciłby nas do lochu…
Rozmowę przerwało nagłe pojawienie się
Romana Więcławskiego…
- Chodźcie szybko!
- Co się stało?
- Zaczęło przeciekać pod rufą, trzeba
wodę wylewać. Prędzej! Każda para rąk się przyda! Nowacki z Seremackim sami tam
walczą!
- Zalewa nas? Jak to? - zdziwił się
Schylder – Pewnie któryś z was coś tam kombinował. Idziemy!
Wszyscy ochoczo zerwali się do pomocy,
poza Adamem Piątkowskim (dla przypomnienia była to szlachcianka Agata
Piątkowska w męskim przebraniu).
- A ty młody co? – zawołał zły Więcławski
– Nie pomożesz? Takiś jest?
- Zostaw go – wstawił się za Agatą
Jochymowski – Źle znosi podróż, dopiero co wymiotował.
- Aha. Ta dzisiejsza młodzież… W ogóle
nie przyzwyczajona do roboty!
Piątkowska została sama. Po chwili ciszy
usłyszała szmer za ścianą… Pewnie szczury pomyślała… Minutę później szmer
powtórzył się… Nagle ze ściany zaczęło coś odstawać, Agata wyraźnie ujrzała
czyjąś rękę… Chciała już krzyknąć, ale w porę zachowała zimną krew, głównie z
tego powodu, że jej krzyk mógł usłyszeć ktoś z załogi i rozpoznać w niej
kobietę. Chwilę później ze ściany wyszła jakaś postać. Był to młody, bardzo
szczupły mężczyzna o wychudzonej i przestraszonej twarzy.
- Coś za jeden?! – warknęła Agata.
Tajemnicza postać wystraszyła się jeszcze
bardziej…
- Gadaj! Szybko!
- Michał…
- Tylko Michał?
- Tylko.
- Co tutaj robisz? Gadaj, bo zawołam
resztę!
- Nie! Nie, proszę!
- No to gadaj!
- Nie! Nie, proszę!
- No to gadaj!
- Nie zdradź nas. Musieliśmy uciekać.
- Przed kim niby? Że co ty powiedziałeś?
To ilu was niby jest?
- Ja i jeszcze sześciu. Daj nam jeść i
pić, proszę. Padniemy jak muchy niedługo… Proszę, proszę…
- Dobrze, ale zaraz potem opowiesz
wszystko, tak?
- Tak.
- Uwaga! Szybko właź do ściany, moi
towarzysze wracają, lepiej żeby cię tutaj nie znaleźli!
Chwilę później faktycznie wrócili
wspomniani wyżej…
- Jeszcze nam tam trochę zejdzie –
oznajmił Schylder – Agata! Przyniesiesz nam obiad z kuchni? Zjemy jak wrócimy…
- Dobrze Martinie.
Kwadrans później Agata wróciła z obiadami
i od razu zapukała w ścianę.
- Tylko Michał! Chodźcie!
Ze ściany w tym samym momencie wyskoczyło
po kolei sześciu mężczyzn, którzy z miejsca rzucili się na jedzenie i wodę.
Agata patrzyła z przerażeniem jak pałaszują i mruczała pod nosem…
- Ciekawe co ja teraz chłopakom powiem…
Gdy tajemnicza siódemka zmiotła już
wszystko Agata od razu zasypała ich gradem pytań.
- Mów teraz Tylko skąd się tutaj
wzięliście! No i przedstaw najpierw towarzyszy.
- Zacznę od prawej – odparł Tylko – Dawid
Łęckowski, Bartłomiej Głuchowski, Jaromir z Cebulewa, Marian Łuszczyński, Szmicior
i Włoch Prostaccio.
- Cicho! – przerwała mu nagle Agata –
Ktoś się zbliża, schowajcie się szybko!
- Ale jestem głodny – mówił zbliżający
się Kafałkowski – Co mamy dzisiaj na obiad?
Agata nie odpowiedziała, postanowiła
udawać, że śpi…
Wielkie było zdziwienie Schyldera i
reszty na widok stosu pustych garnków i naczyń.
- Niemożliwe, żeby ona to wszystko
zjadła… - złościł się Kafałkowski.
- Może przejęła się docinkami Donieckiego
– zastanawiał się Jochymowski – że wygląda bardzo szczupło?
- Chodźcie lepiej do kuchni –
zaproponował Schylder – może jeszcze coś zostało…
- Tylko już nic tutaj nie przynośmy –
powiedział z przekąsem Kafałkowski – bo jak się obudzi to znowu będzie chciała
jeść…
Chwilę później byli już w kuchni…
- Laszlo! – zawołał Schylder – zostało ci
jeszcze coś jeszcze?
- Coś tam zostało – odparł Piotr Laszlo
Tekieli – Ale przecież ten wasz Adam Piątkowski brał już wasze porcje.
- No niby tak, ale jakoś mało było…
- Jak to mało? Prosił by dołożyć trochę
do każdej porcji… Chudzinka taka, więc się zlitowałem i solidnie nałożyłem…
- Jeszcze moją porcję wziął – wtrącił się
Piotr Górecki – Nie miałem zbytnio ochoty na jedzenie to mu dałem.
Schylder spojrzał na Kafałkowskiego,
który już miał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zdołał się powstrzymać
widząc znaki Martina.
Tekieli dał im to co zostało z obiadu,
nie było tego zbyt dużo, ale zawsze.
- Co ta Agata wyprawia?! – darł się po drodze
Kafałkowski – Może ona jest w ciąży? Staszek nic nie wiesz na ten temat?
- Zwariowałeś?! – oburzył się Jochymowski
– to porządna dziewczyna.
W czasie, gdy przebywali w kuchni, Agata
zapukała w ścianę z której wyszedł Tylko Michał.
- Masz coś jeszcze do jedzenia?
- Oszalałeś? Oni i tak pomyśleli, że to
wszystko ja zjadłam! Chyba wzięli mnie za jakąś świnię… Gadaj szybko skąd się
tutaj wzięliście!
- Uciekliśmy przed Macudowskim!
- Wy też?
- ?
- Opowiadaj!!
- Pracowaliśmy dla niego. Na początku
płacił bardzo dobrze, ale później nagle przestał i co chwilę odwlekał terminy
zapłaty aż nazbierało się pół roku zaległości. Upominaliśmy się coraz częściej,
ale on zawsze wymyślał jakieś powody by nie płacić. W końcu zgłosiliśmy to w
sądzie, on natychmiast dowiedział się o tym fakcie i zaczął nas ścigać. Dwóch
naszych zginęło z rąk jego zbirów, my uciekliśmy na statek, bo dowiedzieliśmy
się, że niedługo odpływa.
Kapitan statku Dirk Van Krupenhoff wracał lekko podchmielony do własnej kajuty. Po obiedzie bowiem dowódca wyprawy
zaprosił go do siebie i trochę wypili.
- Kurczę! Dawno nie miałem kobiety! –
rzekł do siebie – Mam przecież za kotarą dorodne dzierlatki!
Trzeba je
wypróbować zanim je sprzedam Mustafie…
Podszedł, odchylił kotarę. Siedzieli tam
związani członkowie firmy sprzątającej. Najpierw spojrzał na Alfredę…
- Nie, nie!
Następnie jego wzrok powędrował w
kierunku Katarzyny Madejskiej i Anny Hynowskiej…
- Którą z was wybrać? – zastanawiał się, kobiety patrzyły na niego z przerażeniem, nie wiedziały co prawda o co chodzi, ale przeczuwały
najgorsze.
- No dobra, Madejska! Bliżej jesteś!
Hynowska będzie na jutro…
Holender wziął Madejską na ręce, zaniósł
na łóżko i gdy tylko zaczął się do niej dobierać został zdzielony czymś ciężkim przez kogoś z tyłu, po czym padł na podłogę jak kłoda.
Van Krupenhoff ocknął się dopiero po
dwóch kwadransach. Głowa bolała go potwornie. Dopiero po dłuższej chwili
przypomniał sobie co się stało.
- Kto to mógł być? – zastanawiał się –
Ale dlaczego nie uwolnił więźniów? Chyba, że pobiegł po resztę?
Kapitan ze zdziwieniem zobaczył, że
Madejska znowu siedzi związana za kotarą…
- Nic z tego nie rozumiem… Przecież
pamiętam, że ją niosłem na łóżko… Dziwne, przecież sobie tego nie wymyśliłem!
Mijały godziny , a nikt się nie zjawiał.
Holendrowi przeszła już kompletnie ochota na amory i po prostu poszedł spać.
Przed samym zaśnięciem zaglądnął jeszcze raz za kotarę, wszystko było w
porządku. Nie był pewny, ale zasłaniając kotarę Alfreda prawdopodobnie puściła mu oko… Nie,
nie chciał tego nawet sprawdzać…
Z innej kajuty wyszło dwóch mężczyzn…
- Tomasz! Tak dłużej być nie może! –
narzekał Mariusz Roch Kowalski – Głodny jestem! Trzeba iść do Donieckiego i
powiedzieć mu o szlachciankach! Dobrze, że Tekieli mi zawsze coś dołoży na
talerz…
- Doniecki wpadnie w szał… - odparł
przygnębiony Szlachtowski – Zdenerwuje się na nas okrutnie.
- Chyba na ciebie. Powrzeszczy i mu
przejdzie, w końcu Koszyńska to jego kuzynka. Szybko go udobrucha…
- No, nie wiem. Poczekajmy jeszcze…
- Aż z głodu umrę? Już mi kiszki grają
marsza, a dopiero co był obiad...
- Dobrze. Porozmawiam niedługo z
Andżeliką.
- Budzanowski! – zawołał Doniecki.
- Tak?
- Zawołaj mi tu Tekielego, a potem idź do Kozaka Presuchy i powiedz mu, żeby się przygotował do zaglądania do kotła. Jutro.
- Zawołaj mi tu Tekielego, a potem idź do Kozaka Presuchy i powiedz mu, żeby się przygotował do zaglądania do kotła. Jutro.
Niebawem Tekieli zjawił się w kajucie
dowódcy.
- No,
muszę cię pochwalić Laszlo – zaczął Doniecki – Zapomnieliśmy wziąć na wyprawę
kucharza, ale ty gotujesz naprawdę dobrze.
-
Dziękuję, staram się.
- Ale
za duże porcje dajesz, od jutra zmniejsz je znacznie, bo nie starczy zapasów do
końca rejsu.
- A
ile dni będziemy jeszcze płynąć?
-
Trudno powiedzieć, ale łącznie myślę, że do 80…
- Aha…
-
Żebyś się w tym wszystkim nie pogubił przyślę ci jutro Martina Swayzego, on
zinwentaryzuje zapasy i wtedy będzie wiadomo jak to wszystko rozdzielić by starczyło
do końca.
Tekieli
wyszedł z kajuty zatroskany, zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że są na morzu
dopiero kilkanaście dni, a zapasy były już znacznie nadwątlone…
- Koniec
z dokładkami!
środa, 24 lipca 2013
Piłka nożna - Z grubej rury
Po I kolejce piłkarskiej ekstraklasy - Felieton El Profesore
Inauguracyjna kolejka już za nami. Ciężko wydawać wyroki już
po pierwszych meczach, na to jest zdecydowanie za wcześnie… Z pewnością nie
zawiódł faworyt nr 1 – warszawska Legia, która zmiotła z boiska Widzew Łódź
niczym rozpędzony walec. Za to zawiódł nieco
swoich fanów Lech Poznań, czyli faworyt nr 2, który już niemal wywalczył
komplet punktów w Chorzowie, ale w końcówce ambitni piłkarze Ruchu zdołali
doprowadzić do wyrównania. Faworyt nr 3 – Śląsk Wrocław nie miał łatwej przeprawy w
Kielcach i skończyło się tylko na remisie.
Pierwsza kolejka nie była szczęśliwa dla obu beniaminków –
Cracovii i Zawiszy Bydgoszcz, które zgodnie przegrały swoje mecze na własnych
stadionach. Zabrakło przede wszystkim doświadczenia, a kolejne gry pokażą czy
tylko tego. Warto podkreślić, że bydgoszczanie
wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej niemal po 20 latach przerwy. Święto
zostało popsute przez graczy białostockiej Jagiellonii. Tym samym udany debiut
w Jadze zaliczył trener Piotr Stokowiec. Krakowski klub nie zaliczy początku rozgrywek
do udanych, bowiem dzisiaj dodatkowo odpadł z Pucharu Polski z niżej notowaną Stalą
Stalowa Wola.
Najbardziej w pierwszej kolejce zawiodło Zagłębie Lubin,
które na własnym stadionie wyraźnie uległo szczecińskiej Pogoni. Czyżby w Lubinie miał się powtórzyć koszmar z poprzedniego sezonu, kiedy to lubinianie zdobyli
tylko 2 punkty w ośmiu kolejkach? W
następnym meczu portowcy zostaną sprawdzeni przez ekipę Legii, wtedy wyjaśni
się czy faktycznie są tak dobrze przygotowani do sezonu czy tylko Zagłębie było
tak słabe...
Trudno coś więcej powiedzieć po meczu Wisły Kraków z Górnikiem
Zabrze. Jedno jest pewne, Franciszek Smuda nie będzie miał łatwo, ale to było
jasne od samego początku jego trzeciego już angażu w drużynie Białej Gwiazdy…
Indywidualnie warto podkreślić występ Japończyka Daisuke
Matsuiego z Lechii Gdańsk, który dwukrotnie pokonał golkipera Podbeskidzia
Bielsko-Biała. W Gdańsku liczą, że napastnik z kraju Kwitnącej Wiśni zastąpi w
zdobywaniu bramek popularnego Abdou
Razacka Traore. Dwa trafienia zanotowali
także Michał Kucharczyk z Legii i Damian Zbozień z Piasta Gliwice. Zwłaszcza
gole tego drugiego warto docenić, gdyż gliwiczanin jest obrońcą.
Pozdrawiam
Wasz El Profesore
piątek, 19 lipca 2013
Startuje Ekstraklasa
Już dzisiaj rozpoczyna się nowy sezon piłkarskiej Ekstraklasy 2013/2014. Na tym
etapie trudno cokolwiek wyrokować co do szans większości drużyn, na papierze
faworytem do tytułu mistrzowskiego jest Legia Warszawa. Głównym rywalem warszawian
z pewnością będzie Lech Poznań. Pierwsze kolejki jednak pokażą kto najlepiej
przygotował się do nowego sezonu i wtedy dopiero można zaryzykować
dokładniejsze typy: kto będzie walczył o czołowe lokaty, a kto tylko o
utrzymanie.
I kolejka
Piątek
Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin (g.18)
Wisła
Kraków – Górnik Zabrze (g.20:30)
Sobota
Zawisza Bydgoszcz – Jagiellonia Białystok
(g. 15:30)
Legia Warszawa – Widzew Łódź (g.18)
Niedziela
Korona Kielce – Śląsk Wrocław
(g.15:30)
Cracovia – Piast Gliwice (g. 18)
Ruch Chorzów – Lech Poznań
(g.20:30)
Poniedziałek
Lechia Gdańsk – Podbeskidzie Bielsko-Biała (g.18)
Mecze piątkowe. Patrząc poprzez pryzmat poprzedniego sezonu Zagłębie powinno spokojnie odprawić z kwitkiem szczecinian (w poprzednim sezonie było 3-0)*. Ciężko przewidzieć jak zaprezentuje się Wisła Smudy, dodatkowo mająca problemy z napastnikami. Czy kłopoty krakowian będą potrafili wykorzystać zabrzanie? (1-3).
Mecze sobotnie. Beniaminek z Bydgoszczy będzie robił wszystko, aby dobrze wypaść przed własną publicznością, z kolei Jaga z nowym trenerem jest zagadką... W drugim sobotnim meczu Legia powinna wygrać z Widzewem, ale warto podkreślić, że w poprzednim sezonie legioniści na własnym stadionie wygrali z łodzianami bardzo skromnie (1-0).
Mecze niedzielne. Korona na własnym stadionie z pewnością powalczy ze Śląskiem (1-1). Kolejny beniaminek: Cracovia podejmie nieobliczalny Piast i tu o przewidzenie wyniku jest bardzo trudno. Ruch będzie chciał zrehabilitować się Lechowi za domową klęskę (0-4) z poprzedniego sezonu, z kolei poznaniacy chcąc walczyć o mistrza muszą starać się wygrywać praktycznie wszędzie.
Mecz poniedziałkowy. Lechia i Podbeskidzie, mecz w którym każde rozstrzygnięcie jest możliwe (1-1).
* w nawiasach wyniki z sezonu 2012/2013
Po zakończeniu I kolejki skomentuje ją El Profesore - znany dziennikarz sportowy
czwartek, 11 lipca 2013
Epopeja polsko-indiańska (45)
Kuba (powiązane z częścią 42)
Grupa cyrkowa wykorzystała zamieszanie związane z wyjazdem do Hiszpanii córki admirała Dolores i "wyczyściła" sejf Javiera Hernandeza Belicareza z wszelkich kosztowności.
- Dobrze, że już opuszczamy Kubę - stwierdziła z zadowoleniem Kate Italian - Nie mogłam już znieść tego admirała, on nas rozbierał wzrokiem...
- Powiem więcej - dodała Malwa Topollani - On nas wręcz gwałcił oczami!
- Podejrzewam, że odsyła córkę - powiedział Tom Michael - żeby nie była świadkiem. Mnie pewnie kazałby wtrącić do lochu, a was by zniewolił. Faktycznie patrzył na was tak jakby zaraz miał was schrupać...
- A mi trochę szkoda teraz wyjeżdżać - smuciła się Malwa.
- Ha ha ha - roześmiała się Kate - Ja chyba nawet wiem dlaczego.
- Tak?! To powiedz!
- Spodobał ci się ten przystojny oficer Ramon Carlos Rodriguez...
- Akurat...
- Ja tam swoje wiem...
- Dość gadania! - przerwał rozmowę kobiet Tom - Musimy natychmiast opuścić Kubę! Do łodzi mamy spory kawałek, więc ruszajmy, bo niedługo wszystko się wyda i wpadniemy w szpony Belicareza.
Pół godziny później cała trójka znajdowała się już w łodzi i pośpiesznie odbijała od brzegu.
- Gdzie płyniemy? - zapytała Malwa.
- Jak najdalej od Kuby - śmiał się Tom - Niedługo ruszą za nami.
- Ale dokąd płyniemy? - nie dawała za wygraną Malwa - Nie można przecież tak działać bez planu!
- Na północ, tam jest stały ląd. Przeczekamy jakiś czas aż sprawa ucichnie, a potem ruszymy dalej.
- Ale gdzie dalej? - pytała zdenerwowana Malwa - Przecież tutaj są wszędzie albo Hiszpanie albo dzicy!
- To pójdziemy między dzikich...
- Dziękuję bardzo! To po co nam te skarby?- Spokojnie, przeczekamy trochę, a potem zabierzemy się do Europy. Tam będziemy żyć jak królowie!
- Hiszpanie na pewno będą nas szukać! - zawołała Kate - Jak będziemy chcieli popłynąć do Europy to tylko hiszpańskim statkiem, a wtedy zamiast do Hiszpanii czy innego kraju trafimy na Kubę, a tam to już wiadomo co nas czeka...
- Coś się wymyśli...
Grupa cyrkowa wykorzystała zamieszanie związane z wyjazdem do Hiszpanii córki admirała Dolores i "wyczyściła" sejf Javiera Hernandeza Belicareza z wszelkich kosztowności.
- Dobrze, że już opuszczamy Kubę - stwierdziła z zadowoleniem Kate Italian - Nie mogłam już znieść tego admirała, on nas rozbierał wzrokiem...
- Powiem więcej - dodała Malwa Topollani - On nas wręcz gwałcił oczami!
- Podejrzewam, że odsyła córkę - powiedział Tom Michael - żeby nie była świadkiem. Mnie pewnie kazałby wtrącić do lochu, a was by zniewolił. Faktycznie patrzył na was tak jakby zaraz miał was schrupać...
- A mi trochę szkoda teraz wyjeżdżać - smuciła się Malwa.
- Ha ha ha - roześmiała się Kate - Ja chyba nawet wiem dlaczego.
- Tak?! To powiedz!
- Spodobał ci się ten przystojny oficer Ramon Carlos Rodriguez...
- Akurat...
- Ja tam swoje wiem...
- Dość gadania! - przerwał rozmowę kobiet Tom - Musimy natychmiast opuścić Kubę! Do łodzi mamy spory kawałek, więc ruszajmy, bo niedługo wszystko się wyda i wpadniemy w szpony Belicareza.
Pół godziny później cała trójka znajdowała się już w łodzi i pośpiesznie odbijała od brzegu.
- Gdzie płyniemy? - zapytała Malwa.
- Jak najdalej od Kuby - śmiał się Tom - Niedługo ruszą za nami.
- Ale dokąd płyniemy? - nie dawała za wygraną Malwa - Nie można przecież tak działać bez planu!
- Na północ, tam jest stały ląd. Przeczekamy jakiś czas aż sprawa ucichnie, a potem ruszymy dalej.
- Ale gdzie dalej? - pytała zdenerwowana Malwa - Przecież tutaj są wszędzie albo Hiszpanie albo dzicy!
- To pójdziemy między dzikich...
- Dziękuję bardzo! To po co nam te skarby?- Spokojnie, przeczekamy trochę, a potem zabierzemy się do Europy. Tam będziemy żyć jak królowie!
- Hiszpanie na pewno będą nas szukać! - zawołała Kate - Jak będziemy chcieli popłynąć do Europy to tylko hiszpańskim statkiem, a wtedy zamiast do Hiszpanii czy innego kraju trafimy na Kubę, a tam to już wiadomo co nas czeka...
- Coś się wymyśli...
niedziela, 30 czerwca 2013
Epopeja polsko-indiańska (44)
Kontynent północnoamerykański...
Wojownicy Arapaho rozbili obóz w Żabim Wąwozie. Wódz Przyczajony Lis natychmiast udał się na spoczynek, pozostawiając wszystko na głowie swojego najlepszego wojownika Czarnego Borsuka. Ten nie był zadowolony z decyzji zwierzchnika dotyczącej wyboru noclegu, przeczuwał bowiem pułapkę, ale będąc bezsilny wobec wodza musiał to zaakceptować. Postanowił jednak przynajmniej podwoić straże by zwiększyć poczucie bezpieczeństwa.
Komancze, osobiście dowodzeni przez Samotnego Wilka, byli w pobliżu, ale czekali z atakiem. Młody wódz był co prawda bardzo porywczy, ale nie aż tak, żeby niepotrzebnie ryzykować życie swoich wojowników. Przedwczesny atak mógł bowiem zakończyć się zbyt dużymi stratami, należało więc poczekać.
- Kiedy zaatakujemy bracie? - zapytał Polomancz Długa Strzała - O świcie?
- Nie. Wcześniej - odparł Samotny Wilk - Te psy, Arapaho będą niedługo spokojnie spać, są pewni siebie, niczego nie podejrzewają.
- Nie do końca zgadzam się z moim bratem, wystawili przecież liczne straże. Myślę, że nie można ich tak do końca lekceważyć.
- Bądź spokojny bracie. Arapaho są jak indyki, a my jak orły. Rozgnieciemy ich na miazgę.
- Chcesz ich zatem wszystkich zabić?
- Na początku miałem taki zamiar, ale potem zmieniłem zdanie. Pojmamy ich, a potem współplemieńcy będą musieli ich wykupić. Będzie to drogo kosztowało.
- Podjąłeś słuszną decyzję bracie. Nasz ojciec Tłusty Brzuch będzie zadowolony z tego co otrzymasz za nich od Arapaho.
- Też tak myślę. Chociaż jemu najbardziej zależy na zdobyciu koni. Arapaho ich nie mają... Blade Twarze mają, ale niech Długa Strzała będzie spokojny. Rozumiem, że to twoi przyjaciele, więc Komancze nie napadną na nich. Poza tym wypaliliśmy przecież z nimi fajkę pokoju.
- Hiszpanie mają mnóstwo koni...
- Wiem o tym. Jak rozprawimy się z Apaczami to ruszę na południe.
Godzinę po północy straże Arapaho zostały "ściągnięte", Komancze powoli i bardzo ostrożnie podkradali się w pobliże śpiących wrogów. Wszystko przebiegało nadzwyczaj sprawnie i niedługo potem wszyscy Arapaho byli skrępowani. Pod koniec akcji zginął tylko jeden przeciwnik, który zdołał wyrwać się dwóm Komanczom, ale chwilę później padł trafiony tomahawkiem.
- Dlaczego nas pojmaliście? - syczał wściekły Przyczajony Lis.
- Milcz psie! - wrzasnął nań Samotny Wilk - Bo zaraz stracisz skalp!
Wódz Arapaho nigdy nie należał do zbyt odważnych, nie odezwał się więc już ani słowem, nerwowo tylko przyglądał się otaczającym go wrogom. Szybko rozpoznał, że napadli na nich Komancze. Chwilę później odzyskał jednak humor, przypomniał sobie bowiem, że w pobliżu znajdują się sprzymierzeni z nim Apacze i Paunisi, którzy po jakimś czasie powinni zorientować się, że Arapaho długo nie wracają... Z drugiej strony pomyślał sobie, że Apacze mieli wolno kierować się na wioskę Polomanczów i co będzie jeśli jednak nie wrócą szukać jego oddziału? Co z nimi zrobią Komancze? Przyczajony Lis był przerażony... W ogóle przy tym nie myślał o swoich ludziach...
Czarny Borsuk siedział skrępowany obok wodza i był wściekły na to, że Przyczajony Lis koniecznie chciał obozować w Żabim Wąwozie. Na prerii Komancze tak łatwo nie mogliby ich schwytać. Jako doświadczony wojownik szybko ocenił siły wroga, w przeciwieństwie do wodza nie liczył na szybką pomoc Apaczów, bo niby skąd mogliby wiedzieć, że Arapaho wpadli w pułapkę. Po jakimś czasie zaczną coś podejrzewać i wyślą zwiadowców, ale wtedy już Komancze wywiozą ich daleko na północ. Trzeba było działać natychmiast, on lub któryś z wojowników musiał się uwolnić i zawiadomić Apaczów.
Wojownicy Arapaho rozbili obóz w Żabim Wąwozie. Wódz Przyczajony Lis natychmiast udał się na spoczynek, pozostawiając wszystko na głowie swojego najlepszego wojownika Czarnego Borsuka. Ten nie był zadowolony z decyzji zwierzchnika dotyczącej wyboru noclegu, przeczuwał bowiem pułapkę, ale będąc bezsilny wobec wodza musiał to zaakceptować. Postanowił jednak przynajmniej podwoić straże by zwiększyć poczucie bezpieczeństwa.
Komancze, osobiście dowodzeni przez Samotnego Wilka, byli w pobliżu, ale czekali z atakiem. Młody wódz był co prawda bardzo porywczy, ale nie aż tak, żeby niepotrzebnie ryzykować życie swoich wojowników. Przedwczesny atak mógł bowiem zakończyć się zbyt dużymi stratami, należało więc poczekać.
- Kiedy zaatakujemy bracie? - zapytał Polomancz Długa Strzała - O świcie?
- Nie. Wcześniej - odparł Samotny Wilk - Te psy, Arapaho będą niedługo spokojnie spać, są pewni siebie, niczego nie podejrzewają.
- Nie do końca zgadzam się z moim bratem, wystawili przecież liczne straże. Myślę, że nie można ich tak do końca lekceważyć.
- Bądź spokojny bracie. Arapaho są jak indyki, a my jak orły. Rozgnieciemy ich na miazgę.
- Chcesz ich zatem wszystkich zabić?
- Na początku miałem taki zamiar, ale potem zmieniłem zdanie. Pojmamy ich, a potem współplemieńcy będą musieli ich wykupić. Będzie to drogo kosztowało.
- Podjąłeś słuszną decyzję bracie. Nasz ojciec Tłusty Brzuch będzie zadowolony z tego co otrzymasz za nich od Arapaho.
- Też tak myślę. Chociaż jemu najbardziej zależy na zdobyciu koni. Arapaho ich nie mają... Blade Twarze mają, ale niech Długa Strzała będzie spokojny. Rozumiem, że to twoi przyjaciele, więc Komancze nie napadną na nich. Poza tym wypaliliśmy przecież z nimi fajkę pokoju.
- Hiszpanie mają mnóstwo koni...
- Wiem o tym. Jak rozprawimy się z Apaczami to ruszę na południe.
Godzinę po północy straże Arapaho zostały "ściągnięte", Komancze powoli i bardzo ostrożnie podkradali się w pobliże śpiących wrogów. Wszystko przebiegało nadzwyczaj sprawnie i niedługo potem wszyscy Arapaho byli skrępowani. Pod koniec akcji zginął tylko jeden przeciwnik, który zdołał wyrwać się dwóm Komanczom, ale chwilę później padł trafiony tomahawkiem.
- Dlaczego nas pojmaliście? - syczał wściekły Przyczajony Lis.
- Milcz psie! - wrzasnął nań Samotny Wilk - Bo zaraz stracisz skalp!
Wódz Arapaho nigdy nie należał do zbyt odważnych, nie odezwał się więc już ani słowem, nerwowo tylko przyglądał się otaczającym go wrogom. Szybko rozpoznał, że napadli na nich Komancze. Chwilę później odzyskał jednak humor, przypomniał sobie bowiem, że w pobliżu znajdują się sprzymierzeni z nim Apacze i Paunisi, którzy po jakimś czasie powinni zorientować się, że Arapaho długo nie wracają... Z drugiej strony pomyślał sobie, że Apacze mieli wolno kierować się na wioskę Polomanczów i co będzie jeśli jednak nie wrócą szukać jego oddziału? Co z nimi zrobią Komancze? Przyczajony Lis był przerażony... W ogóle przy tym nie myślał o swoich ludziach...
Czarny Borsuk siedział skrępowany obok wodza i był wściekły na to, że Przyczajony Lis koniecznie chciał obozować w Żabim Wąwozie. Na prerii Komancze tak łatwo nie mogliby ich schwytać. Jako doświadczony wojownik szybko ocenił siły wroga, w przeciwieństwie do wodza nie liczył na szybką pomoc Apaczów, bo niby skąd mogliby wiedzieć, że Arapaho wpadli w pułapkę. Po jakimś czasie zaczną coś podejrzewać i wyślą zwiadowców, ale wtedy już Komancze wywiozą ich daleko na północ. Trzeba było działać natychmiast, on lub któryś z wojowników musiał się uwolnić i zawiadomić Apaczów.
środa, 19 czerwca 2013
Epopeja polsko-indiańska (43)
Ekspedycja hiszpańska...
Jeszcze przed świtem odkryto ucieczkę więźnia, kapitana Wilhelma Rokosza...
- No i co Pablo? Jak pilnujesz jeńca? - zagadnął złośliwie Jose Manuel Bakuleros.
Pablo Madeiros był wściekły, jeszcze nigdy bowiem nie zdarzyło się, żeby uciekł mu więzień.
- Ktoś musiał mu pomóc! - zawołał - Konia! Daleko nie mógł uciec! Schwytam go!
Kwadrans później strażnik żwawo wyjechał z obozu.
- My też się zbierajmy - zarządził Jose Fortezes - Najwyższy czas przekonać się jak jest w głębi lądu!
Niedługo potem Hiszpanie wyruszyli na północ. We wszystkich kierunkach krążyli zwiadowcy by w porę ostrzec główną kolumnę przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Bakuleros dbał o najmniejszy nawet szczegół.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - mawiał - niby jest nas wielu i jesteśmy dobrze uzbrojeni, ale niespodziewany atak zawsze przynosi duże straty.
- Dobrze prawisz Jose - pochwalił towarzysza Pablo Vincento Magieros - ostrożności nigdy za wiele. Myślisz, że Madeiros dogoni Polaka?
- Nie interesuje mnie to. Ale śmiech mnie ogarnia, jak sobie pomyślę co by powiedział na to admirał Belicarez... Jego najlepszy, niezawodny strażnik, a więzień mu zwiał, ha ha ha.
- Lepiej jakby go dopadł!
- Dlaczego?
- Może przecież dotrzeć do pozostałych Polaków i ich ostrzec przed nami, wtedy nie zaskoczymy ich, ale oni nas.
- Nie obawiam się ich. W końcu jest nas więcej.
- Skąd ta pewność?
- No przecież na tym ich stateczku nie mogło ich przybyć więcej niż kilkudziesięciu... Myślę, że 50-60 maksymalnie.
- A skąd wiesz, że był tylko jeden statek?
- ? W sumie racja! Wszystko przez tego Madeirosa! Jakby nie on to wyciągnąłbym z tego Polaka wszystkie informacje! Ba! On by mi nawet powiedział to czego by nie wiedział!
- Musimy być ostrożni!
- Cały czas jesteśmy!
Pochód posuwał się wolno, skrupulatnie bowiem badano okolicę, chcąc wytropić ślady miejscowej ludności. Spodziewano się, że ktoś musiał zamieszkiwać te tereny, ale widok zbrojnych konnych mógł skutecznie odstraszać.
- Jak myślisz Gianluca - spytał Camille Steckozini Faraciniego - ten Polak uszedł?
- Wszystko zależy od tego czy Madeiros zdoła go dopaść, bo jak widzisz pozostali w ogóle nie interesują się tym tematem.
- Bakuleros nie boi się, że on może zawiadomić pozostałych Polaków?
- On jest zbyt pewny siebie, założył zapewne, że sam widok hiszpańskich żołnierzy sprawi, że Polacy sami się poddadzą, ha ha ha.
- Jak w ogóle walczą ci Polacy?
- A skąd mam wiedzieć? Podobno dobrze władają szablą, to taka wschodnia broń, ale nie wiem dokładnie. Może niedługo się o tym sami przekonamy? Ty nie musisz się obawiać, w razie czego ten kapitan cię obroni, ha ha ha.
- Tak myślisz? Pokonają nas?
- A mnie skąd to wiedzieć? Nie wiem ilu jest tych Polaków. Nie myśl już o tym, bardziej pilnuj się, żeby cię jakiś dziki z łuku nie ustrzelił, ha ha ha.
- Nie jest mi wcale do śmiechu. Nie to, żebym się bał, ale lubię jasne sytuacje, a nie takie, że nic nie wiadomo.
- Spokojnie, niedługo wszystko się wyjaśni. Daj już spokój z tym. Dolores mi się dzisiaj śniła...
- Tak?
- Była na jakimś statku...
- Wierzysz w sny?
- Czasami. Ale w ten akurat nie. Bo co niby ona miałaby robić na statku, jak przecież jest na Kubie, ha ha ha.
- Jak wrócimy z wyprawy to oświadczysz się jej?
- Zwariowałeś?
- Ja? Dlaczego?
- Chcesz, żeby mnie jej ojciec za uszy na dziedzińcu powiesił?
- No nie... Mnie też chciał skrócić o głowę!
- Ciebie? Za co niby?
- Za to, że śpiewałem...
- No to sam widzisz co to za jeden!
- Straszny ten Belicarez...
Wieczorem Hiszpanie rozbili obóz. Zwiadowcy nie natknęli się na żaden, najmniejszy chociaż, ślad wskazujący, że ktoś przebywałby w okolicy...
- Dziwne - rzekł Fortezes - bardzo dziwne. Te tereny aż kuszą, żeby tu zamieszkać, a tymczasem nie ma tu żywej duszy poza nami...
- Już niedługo - odpowiedział Bakuleros - sprowadzimy hiszpańskich osadników. Minie trochę czasu i nie poznasz już tych stron.
Jeszcze przed świtem odkryto ucieczkę więźnia, kapitana Wilhelma Rokosza...
- No i co Pablo? Jak pilnujesz jeńca? - zagadnął złośliwie Jose Manuel Bakuleros.
Pablo Madeiros był wściekły, jeszcze nigdy bowiem nie zdarzyło się, żeby uciekł mu więzień.
- Ktoś musiał mu pomóc! - zawołał - Konia! Daleko nie mógł uciec! Schwytam go!
Kwadrans później strażnik żwawo wyjechał z obozu.
- My też się zbierajmy - zarządził Jose Fortezes - Najwyższy czas przekonać się jak jest w głębi lądu!
Niedługo potem Hiszpanie wyruszyli na północ. We wszystkich kierunkach krążyli zwiadowcy by w porę ostrzec główną kolumnę przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Bakuleros dbał o najmniejszy nawet szczegół.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - mawiał - niby jest nas wielu i jesteśmy dobrze uzbrojeni, ale niespodziewany atak zawsze przynosi duże straty.
- Dobrze prawisz Jose - pochwalił towarzysza Pablo Vincento Magieros - ostrożności nigdy za wiele. Myślisz, że Madeiros dogoni Polaka?
- Nie interesuje mnie to. Ale śmiech mnie ogarnia, jak sobie pomyślę co by powiedział na to admirał Belicarez... Jego najlepszy, niezawodny strażnik, a więzień mu zwiał, ha ha ha.
- Lepiej jakby go dopadł!
- Dlaczego?
- Może przecież dotrzeć do pozostałych Polaków i ich ostrzec przed nami, wtedy nie zaskoczymy ich, ale oni nas.
- Nie obawiam się ich. W końcu jest nas więcej.
- Skąd ta pewność?
- No przecież na tym ich stateczku nie mogło ich przybyć więcej niż kilkudziesięciu... Myślę, że 50-60 maksymalnie.
- A skąd wiesz, że był tylko jeden statek?
- ? W sumie racja! Wszystko przez tego Madeirosa! Jakby nie on to wyciągnąłbym z tego Polaka wszystkie informacje! Ba! On by mi nawet powiedział to czego by nie wiedział!
- Musimy być ostrożni!
- Cały czas jesteśmy!
Pochód posuwał się wolno, skrupulatnie bowiem badano okolicę, chcąc wytropić ślady miejscowej ludności. Spodziewano się, że ktoś musiał zamieszkiwać te tereny, ale widok zbrojnych konnych mógł skutecznie odstraszać.
- Jak myślisz Gianluca - spytał Camille Steckozini Faraciniego - ten Polak uszedł?
- Wszystko zależy od tego czy Madeiros zdoła go dopaść, bo jak widzisz pozostali w ogóle nie interesują się tym tematem.
- Bakuleros nie boi się, że on może zawiadomić pozostałych Polaków?
- On jest zbyt pewny siebie, założył zapewne, że sam widok hiszpańskich żołnierzy sprawi, że Polacy sami się poddadzą, ha ha ha.
- Jak w ogóle walczą ci Polacy?
- A skąd mam wiedzieć? Podobno dobrze władają szablą, to taka wschodnia broń, ale nie wiem dokładnie. Może niedługo się o tym sami przekonamy? Ty nie musisz się obawiać, w razie czego ten kapitan cię obroni, ha ha ha.
- Tak myślisz? Pokonają nas?
- A mnie skąd to wiedzieć? Nie wiem ilu jest tych Polaków. Nie myśl już o tym, bardziej pilnuj się, żeby cię jakiś dziki z łuku nie ustrzelił, ha ha ha.
- Nie jest mi wcale do śmiechu. Nie to, żebym się bał, ale lubię jasne sytuacje, a nie takie, że nic nie wiadomo.
- Spokojnie, niedługo wszystko się wyjaśni. Daj już spokój z tym. Dolores mi się dzisiaj śniła...
- Tak?
- Była na jakimś statku...
- Wierzysz w sny?
- Czasami. Ale w ten akurat nie. Bo co niby ona miałaby robić na statku, jak przecież jest na Kubie, ha ha ha.
- Jak wrócimy z wyprawy to oświadczysz się jej?
- Zwariowałeś?
- Ja? Dlaczego?
- Chcesz, żeby mnie jej ojciec za uszy na dziedzińcu powiesił?
- No nie... Mnie też chciał skrócić o głowę!
- Ciebie? Za co niby?
- Za to, że śpiewałem...
- No to sam widzisz co to za jeden!
- Straszny ten Belicarez...
Wieczorem Hiszpanie rozbili obóz. Zwiadowcy nie natknęli się na żaden, najmniejszy chociaż, ślad wskazujący, że ktoś przebywałby w okolicy...
- Dziwne - rzekł Fortezes - bardzo dziwne. Te tereny aż kuszą, żeby tu zamieszkać, a tymczasem nie ma tu żywej duszy poza nami...
- Już niedługo - odpowiedział Bakuleros - sprowadzimy hiszpańskich osadników. Minie trochę czasu i nie poznasz już tych stron.
czwartek, 13 czerwca 2013
Epopeja polsko-indiańska (42)
Kuba...
Admirał Javier Hernandez Belicarez wciąż przedłużał występy grupy cyrkowej Toma Michaela, który nie miał innego wyjścia i musiał się na to godzić. Anglik narażał się przez to na wyrzuty ze strony Kate Italian i Malwy Topollani...
- Ostatni raz wystąpimy jutro i opuszczamy Kubę - obiecywał kobietom.
- Trzymam cię za słowo Tom! - odparła Malwa - Mam już dość jego niezbyt wyszukanych komplementów po występach!
- Na mnie też się patrzy jakby chciał mnie pożreć żywcem - narzekała Kate.
Następnego dnia admirał żegnał w porcie córkę, która wracała do Hiszpanii. Dolores nie była szczęśliwa z tego faktu, wciąż bowiem myślała o włoskim medyku Faracinim. Ojciec obiecywał jednak, że za niecałe pół roku znowu będzie mogła go odwiedzić. Do tego czasu prawdopodobnie wyprawa powróci na Kubę. Marzyła o ponownym spotkaniu z Włochem.
Belicarez pożegnał córkę i pośpiesznie popędził z powrotem. Gdy dotarł do gabinetu kazał wezwać dowódcę garnizonu Ramona Carlosa Rodrigueza.
- Uwięzić Anglika! A kobiety nie mogą bez mojej zgody opuścić pokoju!
- A dzisiejszy występ? Może lepiej aresztować ich po nim?
- Nie! Od razu!
- Zrobię jak każesz admirale, ale sugerowałbym jednak, żeby ich pojmać po występie... Ludzie ich uwielbiają, czekają na pokaz, może dojść do awantur...
- Nie mam zamiaru przejmować się tłuszczą! Ale może masz rację, poczekam tych kilka godzin.
Tłum zgromadził się na dziedzińcu na długo przed występem cyrkowców. Powoli zbliżała się godzina rozpoczęcia, ale artyści nie pojawiali się...
- Co jest?! - denerwował się Belicarez - Dlaczego ich jeszcze nie ma?!
- Sprawdzę to - zaoferował się Rodriguez - Ramirez! Weź dwóch ludzi i dowiedz się co się stało!
Po kwadransie wrócił Ramirez...
- Nigdzie ich nie ma!
- Szukajcie ich! - zawołał wściekły Belicarez - Muszą gdzieś być!
Tłum zgromadzony na dziedzińcu wydał pomruk niezadowolenia, a po chwili pierwsi rozczarowani widzowie zaczęli rozchodzić się do swoich domostw.
Belicarez kierowany przeczuciami popędził do swojego gabinetu, a gdy tylko znalazł się w środku ryknął:
- Złodzieje! Zabrali moje klejnoty i złoto!
Natychmiast rozpoczęto poszukiwania cyrkowców, ale nie przyniosły one żadnych rezultatów. We wszystkich kierunkach ruszyły patrole żołnierzy, aby ich pojmać.
- Obawiam się admirale - rzekł Rodriguez - że oni już mogli opuścić wyspę...
- To przez ciebie! - grzmiał Belicarez - mówiłem, żeby ich pojmać, ale nie... ty mi radziłeś, żeby występ się odbył! Masz ich odnaleźć albo stracisz głowę!
Godzinę później Rodriguez z małym oddziałem wypłynął na morze, podejrzewał bowiem, że cyrkowcy uciekli z Kuby. Wciąż też trwały poszukiwania na wyspie...
Admirał Javier Hernandez Belicarez wciąż przedłużał występy grupy cyrkowej Toma Michaela, który nie miał innego wyjścia i musiał się na to godzić. Anglik narażał się przez to na wyrzuty ze strony Kate Italian i Malwy Topollani...
- Ostatni raz wystąpimy jutro i opuszczamy Kubę - obiecywał kobietom.
- Trzymam cię za słowo Tom! - odparła Malwa - Mam już dość jego niezbyt wyszukanych komplementów po występach!
- Na mnie też się patrzy jakby chciał mnie pożreć żywcem - narzekała Kate.
Następnego dnia admirał żegnał w porcie córkę, która wracała do Hiszpanii. Dolores nie była szczęśliwa z tego faktu, wciąż bowiem myślała o włoskim medyku Faracinim. Ojciec obiecywał jednak, że za niecałe pół roku znowu będzie mogła go odwiedzić. Do tego czasu prawdopodobnie wyprawa powróci na Kubę. Marzyła o ponownym spotkaniu z Włochem.
Belicarez pożegnał córkę i pośpiesznie popędził z powrotem. Gdy dotarł do gabinetu kazał wezwać dowódcę garnizonu Ramona Carlosa Rodrigueza.
- Uwięzić Anglika! A kobiety nie mogą bez mojej zgody opuścić pokoju!
- A dzisiejszy występ? Może lepiej aresztować ich po nim?
- Nie! Od razu!
- Zrobię jak każesz admirale, ale sugerowałbym jednak, żeby ich pojmać po występie... Ludzie ich uwielbiają, czekają na pokaz, może dojść do awantur...
- Nie mam zamiaru przejmować się tłuszczą! Ale może masz rację, poczekam tych kilka godzin.
Tłum zgromadził się na dziedzińcu na długo przed występem cyrkowców. Powoli zbliżała się godzina rozpoczęcia, ale artyści nie pojawiali się...
- Co jest?! - denerwował się Belicarez - Dlaczego ich jeszcze nie ma?!
- Sprawdzę to - zaoferował się Rodriguez - Ramirez! Weź dwóch ludzi i dowiedz się co się stało!
Po kwadransie wrócił Ramirez...
- Nigdzie ich nie ma!
- Szukajcie ich! - zawołał wściekły Belicarez - Muszą gdzieś być!
Tłum zgromadzony na dziedzińcu wydał pomruk niezadowolenia, a po chwili pierwsi rozczarowani widzowie zaczęli rozchodzić się do swoich domostw.
Belicarez kierowany przeczuciami popędził do swojego gabinetu, a gdy tylko znalazł się w środku ryknął:
- Złodzieje! Zabrali moje klejnoty i złoto!
Natychmiast rozpoczęto poszukiwania cyrkowców, ale nie przyniosły one żadnych rezultatów. We wszystkich kierunkach ruszyły patrole żołnierzy, aby ich pojmać.
- Obawiam się admirale - rzekł Rodriguez - że oni już mogli opuścić wyspę...
- To przez ciebie! - grzmiał Belicarez - mówiłem, żeby ich pojmać, ale nie... ty mi radziłeś, żeby występ się odbył! Masz ich odnaleźć albo stracisz głowę!
Godzinę później Rodriguez z małym oddziałem wypłynął na morze, podejrzewał bowiem, że cyrkowcy uciekli z Kuby. Wciąż też trwały poszukiwania na wyspie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)