1) Powieść przygodowo-historyczna Epopeja polsko-indiańska (w częściach) 2) Inne (m.in. artykuły historyczne) 3) Ciekawostki ****************************** Akcja powieści rozgrywa się w XVI wieku, głównie na terenie Polski i obecnych Stanów Zjednoczonych... Powieść jest umiejscowiona w konkretnym okresie historycznym, wiele elementów jest prawdziwych, ale i wiele jest wymyślonych przez autora. Zapraszam do lektury (wcześniejsze części i inne posty znajdziecie w archiwum)
Moja lista blogów
par
ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd
-------------- ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Istnieje możliwość napisania powieści, opowiadania itd - gdzie możesz być kim sobie tylko zapragniesz (np. władcą, rycerzem, słynnym podróżnikiem itd), czas i miejsce akcji (dowolne: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość - np. starożytność, średniowiecze, czasy współczesne) - (opcja płatna). Będziesz miał realny wpływ na swojego bohatera - kontakt z autorem. Powieść może być opublikowana np. na tym blogu. Szczegóły do ustalenia - kontakt mailowy: limmberro@op.pl
Polecany post
Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?
Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...
środa, 25 marca 2015
wtorek, 10 marca 2015
Słynni Indianie (6)
COCHISE
(Dąb)
Żył w latach 1810 (1815) – 1874. Wódz Apaczów Chiricahua,
szczep Chokonen. Był uważany za jednego z największych wodzów Ameryki. Posiadał
wyjątkowe zdolności wojownika i stratega, wykazywał się dużą inteligencją,
starał się realizować dalekowzroczne plany. Wszystko to zjednało mu szacunek i
uznanie Apaczów, co pozwoliło mu zjednoczyć pod swoim dowództwem wszystkie
grupy Chokonen, a także wywierać wpływ na wszystkie odłamy Chiricahua. Cieszył
się sporym posłuchem nawet wśród Apaczów Zachodnich, co nie zdarzyło się nigdy
wcześniej. Przez ponad 40 lat walczył z armią meksykańską, potem z amerykańską
i żadnej nie udało się go pokonać. Z upływem lat zrozumiał, że jego lud musi
złożyć broń, bo siły wroga są przytłaczające. Przerwał walki, potrafił jednak
wynegocjować korzystne warunki dla Apaczów Chiricahua.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że słynny niemiecki pisarz
Karol May tworząc postać Winnetou wzorował się właśnie na nim.
Popiersie z brązu dłuta Betty Butts.
Portret Cochise'a wykonany przez współczesnego artystę Robina Wolfa na podstawie opisów naocznych świadków, zdjęć jego dwóch synów i charakterystycznych rysów twarzy Apaczów Chiricahua.
poniedziałek, 9 marca 2015
Słynni Indianie (5)
GERONIMO
(Goyahkla lub Goyathlay, Ten który ziewa)
Żył w latach 1829-1909. Jeden z wodzów Apaczów Chiricahua.
Imię Geronimo nadali mu Meksykanie. Na wojenną ścieżkę wkroczył prawdopodobnie
w 1858 roku po tym, po tragicznej śmierci żony i trojga dzieci zamordowanych
przez żołnierzy meksykańskich. Wielka rodzinna tragedia sprawiła, że stał się
bezlitosny dla meksykańskich, a w późniejszym okresie także dla amerykańskich.
Geronimo zasłynął przede wszystkim ze zwycięskich walk podjazdowych
na meksykańsko-amerykańskim pograniczu. Przypisywano mu też niespotykane
okrucieństwo. Początkowo starał się unikać konfliktu z Amerykanami. Gdy jednak
w latach 60-tych XIX wieku odkryto złoto w Nowym Meksyku walczył z nimi pod
wodzą Cochisa i Juha. Gdy Cochise zdecydował się na osiedlenie w rezerwacie
Geronimo walczył dalej, przez pewien czas przebywał w rezerwacie, następnie w
więzieniu w Arizonie. Następnie – na przemian – to walczył, to przebywał w
rezerwacie. Po raz ostatni walczył w 1886 roku i od tego czasu był już jeńcem
wojennym do końca życia.
Geronimo stał się jednym z najbardziej znanych wodzów
indiańskich, bohaterem licznych legend, powieści oraz westernów. Jego imieniem
nazwano amerykański okręt (USS Geronimo, 1943).
Słynni Indianie (4)
Czarny Jastrząb
Żył w latach 1767-1838. Wódz wojenny Sauków i Lisów. Już w młodości wykazał się w walkach z Osagami dzięki czemu został wodzem wojennym.
W 1804 roku Amerykanie podstępem zmusili Sauków do podpisania niekorzystnego traktatu, który oddawał Stanom Zjednoczonym 6 milionów hektarów terenów plemiennych. Czarny Jastrząb nie uznał tego traktatu argumentując, że został on podpisany bez wiedzy plemienia, a wodzowie nie mieli uprawnień do jego zatwierdzenia. Wkrótce doszło do pierwszych poważnych zatargów, gdyż Amerykanie w 1808 roku rozpoczęli budowę fortu na nabytych terenach. Czarny Jastrząb chciał go zniszczyć, ale siły wroga były przeważające.
W 1812 roku wybuchła wojna brytyjsko-amerykańska i Czarny Jastrząb stanął po stronie tych pierwszych. Jednak główny wódz obu plemion – Keokuk był stronnikiem Amerykanów. Rozłam w plemionach pogłębił się, gdy Keokuk oddał Stanom Zjednoczonym wszystkie tereny plemienne położone na wschód od Missisipi.
Dwadzieścia lat później Czarny Jastrząb wraz z 400 indiańskimi rodzinami przekroczył rzekę by osiedlić się na oddanym przez Keokuka terenie w widłach rzek Missisipi i Rock River (północne Illinois). Wybuchła panika wśród białych osadników, rozpoczęła się tzw. wojna Czarnego Jastrzębia. Do Sauków i Lisów przyłączyli się wojownicy Winnebago i Potawatomi, wkrótce rozpoczęły się ataki na wsie i farmy, tysiące osadników uciekło na wschód kraju. Siły indiańskie były zbyt małe, żeby skutecznie stawić czoła ścigającym ich żołnierzom, więc wódz postanowił schronić się za Missisipi. 2 sierpnia 1832 roku podczas przeprawy przez rzekę Indianie zostali zaatakowani przez wojska amerykańskie wspomagane przez Siuksów. Większość ludzi Czarnego Jastrzębia poniosła śmierć. Sam wódz poddał się Amerykanom i przez kilka miesięcy był obwożony w klatce po miastach. Po uwolnieniu wrócił do stanu Iowa. W 1891 roku w pobliżu Rock Island, w miejscu gdzie znajdowała się rodzinna wioska Czarnego Jastrzębia stanął jego pomnik dłuta Laredo Tafta.
Słynni Indianie (3)
Tecumseh
(Puma gotowa do skoku lub Skacząca Puma)
Żył w latach 1768-1813. Wódz plemienia Szawanezów. Doskonały przywódca wojskowy, mówca, polityk i generał brytyjski. Był wielkim zwolennikiem utworzenia szerokiej konfederacji plemion indiańskich na południe od Wielkich Jezior, której celem byłoby powstrzymanie inwazji białych.
Indianie zawiązali taką konfederację w latach 80-tych XVIII wieku, a na czele połączonych sił (m.in. Szawanezi, Ottawowie, Delawarowie, Miamisów, Lisy i Saukowie) stanął wódz plemienia Miamisów Mały Żółw. Indiańska konfederacja dysponowała dwoma tysiącami wojowników i współpracując z Brytyjczykami odniosła kilka znaczących zwycięstw, m.in. w 1791 roku Indianie pokonali wojska amerykańskie w bitwie nad rzeką Wabash. Była to największa klęska Amerykanów w starciach z Indianami (600 zabitych i 400 rannych). Trzy lata później opuszczeni przez Brytyjczyków Indianie ponieśli porażkę pod Fallen Timbers (bitwa pod zaporą z pni). Tecumseh uczestniczył w tych wydarzeniach jeszcze jako mało znaczący wódz. W 1795 roku zawarto pokój, który umożliwił Amerykanom osiedlanie się w dolinie Ohio. Tecumseh był temu przeciwny, ale był jeszcze zbyt mało znany.
Tecumseh rozumiał, że konfederacja kilku plemion indiańskich nie powstrzyma Amerykanów w parciu na Zachód. Postanowił stworzyć znacznie szerszą koalicję Indian. Zaczął podróżować i namawiać inne, nie biorące do tej pory w walkach, plemiona. Wraz z nim działał jego młodszy brat – Otwarte Drzwi, wśród białych znany jako Prorok. W 1805 roku przeżył on duchowe przebudzenie i oświadczył, że posiada ponadnaturalne zdolności. Kombinacja politycznych zdolności Tecumseha i duchowe przywództwo jego brata zaczęła przynosić efekty. W 1808 roku w zachodniej Indianie ustanowiono stolicę konfederacji Tecumseha.
Tecumseh wciąż podróżował, namawiając kolejne plemiona do konfederacji. Tymczasem gubernator Terytorium Indiańskiego William Henry Harrison z niepokojem przyglądał się rozwojowi wypadków, zwłaszcza że coraz bardziej prawdopodobny stawał się wybuch wojny z Wielką Brytanią, a podejrzewał, że indiańska konfederacja stanie po stronie Brytyjczyków. W końcu, w 1811 roku, podczas nieobecności Tecumseha Harrison podszedł pod stolicę konfederatów – Tippecanoe, zastępujący wodza jego brat Otwarte Drzwi nakazał atak na amerykański obóz i poniósł klęskę. Konfederacja straciła sporo na znaczeniu wśród Indian, choć z drugiej strony Tecumseh nadal cieszył się znacznym poważaniem wśród wielu Indian, szanowali go również Brytyjczycy.
W 1813 roku Harrison otrzymał pod swoje dowództwo 8000 żołnierzy, w między czasie Amerykanie pokonali brytyjską flotę, do tego wszystkiego dowódca brytyjski generał Henry Proctor lekceważył Indian używając ich głównie do osłony tyłów. 5 października 1813 roku doszło do konfrontacji nad kanadyjską rzeką Thames (bitwa pod Moraviatown). W trakcie bitwy Brytyjczycy wycofali się i osamotnieni Indianie ponieśli klęskę, a Tecumseh zginął w walce.
niedziela, 8 marca 2015
Słynni Indianie (2)
SIEDZĄCY BYK
(Tatanka Yotanka)
Żył w latach 1831-1890. Wódz i szaman Siuksów Dakota
Hunkpapa. Współautor wielkiego zwycięstwa w bitwie nad Little Bighorn w 1876
roku (wspólnie z Szalonym Koniem dowodził połączymi siłami indiańskimi, głównie Siuksowie Dakota i Czejenowie). Po bitwie poprowadził swoich ludzi do Kanady, gdzie znalazł schronienie
przed ścigającym go wojskiem amerykańskim. Siedzący Byk wrócił po pewnym czasie
do Stanów Zjednoczonych i został zamknięty w rezerwacie. W 1890 roku został
zastrzelony przez indiańskich policjantów na służbie armii USA, powodem był
udział w zakazanym Tańcu Ducha.
Słynni Indianie (1)
SZALONY KOŃ
(Tashunka Witko lub Tashunka Uitko)
Żył w latach 1849-1877. Wódz Siuksów Dakota Oglala. Jeden z
najsławniejszych wojowników w dziejach Indian. Na czele Dakotów zadał armii amerykańskiej co
najmniej dwie wielkie klęski. Najbardziej spektakularne było zwycięstwo nad
Little Bighorn (25 czerwca 1876 r), połączone siły Siuksów, Czejenów i Arapaho pod
wodzą Szalonego Konia i Siedzącego Byka rozniosły w pył 7 Regiment Kawalerii US
pod dowództwem ppłk George'a Custera. Mimo
olśniewających zwycięstw Szalony Koń musiał w końcu złożyć broń i pozwolić
zamknąć się w rezerwacie. Mimo tego faktu stanowił wciąż potencjalne
zagrożenie, a żołnierze amerykańscy bali się go panicznie, bardziej niż
wszystkich Dakotów. Zginął podstępnie zabity w Forcie Robinson.
W 1948 roku amerykański rzeźbiarz polskiego pochodzenia Korczak
Ziółkowski rozpoczął prace nad budową pomnika poświęconego słynnemu wodzowi. Prace
wciąż trwają, obecnie kontynuuje je rodzina rzeźbiarza. Monument jest kuty w
skale góry Thunderhead w Górach Czarnych (Dakota Południowa). Gdy dzieło zostanie
ukończone będzie największym pomnikiem na świecie. Rzeźba będzie miała 195
metrów długości i 172 metry wysokości. Sama głowa, której wykuwanie zakończono
w 1998 roku, ma 25 metrów wysokości. Warto podać dla porównania, że znajdujące
się 15 km na północny wschód głowy prezydentów USA wykute w zboczu Mount
Rushmore mają wysokość 18 m.
sobota, 7 lutego 2015
Sparingi polskich zespołów
Sparingi drużyn polskiej ekstraklasy. Link do bloga piłkarskiego: SPARINGI
poniedziałek, 2 lutego 2015
Epopeja polsko-indiańska (77)
(powiązane z częściami: 71 i 72)
Skoro świt Bachula postanowił opuścić Florydę. Do łodzi
zapędził związane kobiety: Kate Italian i Malwę Topollani…
- Czas wracać na Kubę! – oznajmił – Belicareza ucieszy wasz widok, a jeszcze bardziej to, że odzyska swój skarb.
Kobiety uparcie trwały w postanowieniu, że nie będą odzywać się do
niego…
- Myślisz, że Tom nie żyje? – wyszeptała Malwa.
- Chyba tak. Sama widziałaś, że walczyli, a potem ten dziad
wrócił.
Tom Michael jednak przeżył… Ledwie żywego znaleźli go
Indianie z plemienia Seminolów i zabrali do swojej wioski, gdzie Anglik
błyskawicznie odzyskiwał siły…
Łódź Bachuli śmiało pruła w kierunku Kuby… Kobiety
zastanawiały się jak to możliwe, że bez wiatru potrafili tak szybko płynąć…
- Czary jakieś… - skwitowała Kate.
- Też tak myślę – odparła Malwa.
Po kilku godzinach ujrzały Kubę...
- Już niedługo moje panie staniecie przed obliczem admirała
– śmiał się Bachula.
Kobiety nie zareagowały na tę zaczepkę, ale zdawały sobie
sprawę, że znalazły się w strasznych tarapatach…
Gdy dopłynęli do brzegu nie zdążyli nawet wyjść na ląd, bo
nagle pojawiło się dwóch Niemców z karabinami maszynowymi… Cała trójka aż
zaniemówiła, trudno się dziwić byli to bowiem przybysze z XX wieku…
- Halt! – zawołał Schymann na widok zbierającego się do
ataku Bachuli.
Ostrzegawczy krzyk Niemca tylko na chwilę powstrzymał
Bachulę, który szybkimi susami próbował doskoczyć do przeciwników… Esesmani zaskoczeni niespodziewaną szarżą zaczęli strzelać w jego kierunku z karabinów…
Zdziwiony Bachula błyskawicznie zmienił kierunek i zaczął uciekać w przeciwną stronę… Niemcy wciąż strzelali… Po chwili Bachula zniknął wśród zarośli…
- Niemożliwe! – zawołał Kastermeier – Posłałem w niego
niemal cały magazynek, a on … uciekł!
- Dziwne to wszystko! – wtórował mu Schymann – Żadnych śladów
krwi! Może to jakiś czarownik? Chodź do tych kobiet, ale uważajmy, bo może one
są takie same!
Niemcy ostrożnie zbliżali się do łodzi, po chwili ujrzeli
dwie skulone kobiety…
- Wysiadać! – wrzasnął Kastermeier
Wystraszone kobiety nie zrozumiały komendy, ale domyśliły
się, że muszą opuścić łódź…
- Obserwuj je! – powiedział Schymann – Cały czas trzymaj na
muszce! Ja pójdę zawiadomić majora Bauera…
- Nie musisz… Nasi już biegną.
Schymann obrócił się i faktycznie zobaczył zbliżających się
towarzyszy…
- Co tutaj się stało? – wołał z daleka porucznik Roede –
Słyszeliśmy wasze strzały!
Schymann przedstawił całą sytuację…
- Na pewno go trafiliście?
- Poruczniku! – zawołał z oburzeniem Schymann – Ja bym nie trafił?
- Dziwne to wszystko. Może miał kamizelkę kuloodporną? –
zastanawiał się Roede, ale natychmiast to wykluczył, bo w końcu doskonale
wiedział, że trafili do XVI wieku… - Bringsheim! Weź dwóch ludzi i idźcie go
poszukać! Tylko uważajcie, bo cholera wie co to za jeden! W czary nie wierzę
jakoś!
- Co robimy z tymi kobietami? – zapytał Kastermeier
- Bierzemy je ze sobą. Potem spróbuję je przesłuchać.
- Poruczniku! W łodzi jest skrzynia!
- Skrzynię też bierzemy…
Tymczasem w zamku…
- Nie mogę dłużej czekać! – awanturował się Juan Carlos de
la Montero – Chcę udać się do tych tancerek! Zapłaciłem ci!
- W porządku – odparł spokojnie Javier Hernandez Belicarez –
Dzisiaj wieczorem moi ludzie zaprowadzą cię do nich.
- Trzymam cię za słowo admirale!
Wieczorem de la Montero i dwóch zaufanych ludzi admirała
wyjechało z zamku…
- Nie mogę się już doczekać ich widoku – mówił do siebie
arystokrata – Zabawię się przednio!
Hiszpan nie mógł wiedzieć, że tancerki Angelina Dudeiros i
Sievioretta znajdowały się obecnie w rękach Niemców…
Ledwie wyjechali na zamek przybył wysłannik królewski Andoni
Arettochages …
- Co za niespodzianka! – zawołał zdziwiony jego widokiem
Belicarez, a jednocześnie zaniepokoił się strasznie, bo i po co wysłannik króla
zawitał właśnie do niego… Admirał bił się z myślami, ale sytuacja natychmiast
wyjaśniła się…
- Brać go! – rozkazał swoim ludziom Arettochages – Javierze Hernandezie
Belicarezie jesteś aresztowany z rozkazu króla!
- Jak to? Ja? Za co?
- Król nie jest zadowolony z ciebie. Za mało złota wysyłasz
do Hiszpanii. Jego Wysokość uznał, że go oszukujesz! Zabieramy cię do
Hiszpanii, gdzie zbierze się sąd nad twoją osobą. Twoje miejsce zajmie Pablo
Gurkas, na razie tymczasowo, ale jak się wykaże będzie tutaj rządził na stałe.
- Ten Grek? On ma być lepszy ode mnie? Jestem rodowitym
Hiszpanem! Moja rodzina oddała wiele zasług dla Hiszpanii!
- Ten Grek cieszy się całkowitym zaufaniem króla … w
przeciwieństwie do twojej osoby! Dość tego! Do lochu go! Wypływamy za dwa dni!
Belicarez został wtrącony do lochu, Arettochages kazał
zawołać Gurkasa…
- Pablo możesz objąć rządy! W imieniu króla przekazuję ci
władzę na Kubie.
- Dziękuję! Obiecuję, że nie zawiodę zaufania!
Wraz z wysłannikiem królewskim na Kubę przybyło też wiele
innych osób, znalazł się wśród nich także Portugalczyk Cristiano Glovantez – brat Jezuity
Alfonso Glovanteza… Natychmiast po przybyciu ruszył na poszukiwanie brata, co
nie było trudne… Niedługo potem bracia padli sobie w ramiona…
- Dawno cię nie widziałem Alfonso! Musiałem przyjechać!
- Dobrze zrobiłeś! Zostań ile zechcesz!
- Naprawdę?
- Tak, bracie! – potwierdził na głos Alfonso, a w duchu
pomyślał – Mam nadzieję, że nie będzie to trwało wiecznie.
Bracia siedli przy stole i długo rozmawiali… Nagle ich
rozmowę przerwało głośne pukanie do drzwi…
- Spodziewasz się kogoś bracie?
- Nie. Raczej nie…
- Otwierasz czy siedzimy cichutko i udajemy, że nas nie ma…?
- Otworzę…
Alfonso otworzył drzwi i aż pobladł z przerażenia…
- Yyyy… Bachula?
- No jasne, że to ja! Co się tak dziwisz?
- Nie mam… dziewicy dla ciebie… Zły będziesz!
- Teraz nie czas na to… Na Kubie są obcy… Nie mam pojęcia
kim są, ale mają broń tak straszną, jakiej nikt nie ma…
niedziela, 11 stycznia 2015
Epopeja polsko-indiańska
Zachęcam do komentowania powieści na blogu... Kontakt do autora też drogą mailową: limmberro@op.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)