par

ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd

-------------- ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Istnieje możliwość napisania powieści, opowiadania itd - gdzie możesz być kim sobie tylko zapragniesz (np. władcą, rycerzem, słynnym podróżnikiem itd), czas i miejsce akcji (dowolne: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość - np. starożytność, średniowiecze, czasy współczesne) - (opcja płatna). Będziesz miał realny wpływ na swojego bohatera - kontakt z autorem. Powieść może być opublikowana np. na tym blogu. Szczegóły do ustalenia - kontakt mailowy: limmberro@op.pl

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Epopeja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Epopeja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 października 2014

Epopeja polsko-indiańska (76)

Hiszpanie, po ujęciu polskich grup zwiadowczych, natychmiast ruszyli na południe. Wyraźnie spieszyło im się, aż do tego stopnia, że nawet nie przesłuchali więźniów… Był to silny oddział złożony z ponad dwustu żołnierzy pod dowództwem namiestnika Diego Alonso Contezara.

Dopiero wieczorem na postoju podszedł do nich sam Contezar w towarzystwie oficerów i zaczął zadawać pytania… najpierw po hiszpańsku, potem po francusku…

- Nie rozumieją… Pedro! Spróbuj po angielsku.

Kolejna próba spełzła na niczym… W końcu posłano po Dietricha, Niemca w służbie hiszpańskiej…

- Kim jesteście? – zapytał Niemiec.

Nadal nikt z więźniów nie odpowiadał, ale dowódca nagle zawołał…

- Ten wysoki! – wskazał na rycerza Krzysztofa – on coś zrozumiał, wyraźnie widziałem jak się poruszył!

Dietrich podszedł do wskazanego jeńca…

- Rozumiesz co mówię?
- Tak.

W tym samym momencie rycerz otrzymał potężny cios od Niemca…

- To czemu do stu diabłów nie raczysz się odezwać?!
- Dietrich! – zawołał Contezar – Przesłuchuj, na inne sprawy przyjdzie pora później!
- Kim jesteście?
- Polacy…
- Wyglądacie mi na Słowian… Co tutaj robicie?

Rycerz nie odezwał się…

- Mów! Słyszysz?! Bo znowu oberwiesz albo ten Hiszpan oćwiczyć cię każe!
- Przypłynęliśmy…
- Dokładniej! Ilu was jeszcze jest?

Rycerz czuł, że nie może przekazać zbyt wielu informacji, żeby główna grupa nie znalazła się w potwornym niebezpieczeństwie… Musiał na poczekaniu coś szybko wymyślić…

- Gadaj! I nie próbuj kręcić!
- Przybyliśmy tutaj statkiem. Było nas więcej, ale dzicy nas strasznie przetrzebili…

Dietrich odszedł na chwilę, by przetłumaczyć rozmowę z Polakiem Contezarowi. Wrócił po kilku minutach…

- Namiestnik Diego Alonso Contezar kazał wam oznajmić, że zostaliście jego niewolnikami. Zabiera was do Alcarta de Santa Maria, gdzie znajduje się kopalnia złota. Będziecie je wydobywać. Przekaż pozostałym, że jeśli nie będą posłuszni to zostaną zabici.

Niemiec odszedł…

- Coś mu tam nagadał? – zaatakował rycerza Jacek Światłoniewski.

Rycerz zdał relację towarzyszom…

- Jak zdradziłeś resztę to osobiście cię zabiję! – grzmiał Krzysztof Połniakowski.
- Ja ci pomogę! – zaoferował się Bartłomiej Głuchowski.
- Sam dam radę! – zirytował się Połniakowski.
- Dajcie spokój! – wrzasnął rycerz – to takie typowe dla nas Polaków!
- Nie będę pracował jak niewolnik! – denerwował się Kotaszenko – jestem wolnym Kozakiem!
- Obawiam się, że nie masz wyjścia… - wyjaśniał rycerz – Powiedział wyraźnie, że nieposłuszni będą zabijani…
- Przeklęci Hiszpanie! –denerwował się Krzysztof Klemens Romanowski.

O świcie Hiszpanie ruszyli w drogę… Po trzech dniach dotarli do celu…

- Wyśpijcie się! – rzucił Dietrich – Rano zaczniecie pracować!

Noc szybko minęła, o świcie Hiszpanie brutalnie obudzili całą grupę i zapędzili do kopalni…

- Pamiętaj – rzekł Niemiec Dietrich do rycerza Krzysztofa – Nie będzie wydajności jeden zginie i tak codziennie!

Rycerz wziął sobie do serca te słowa, próbował mobilizować towarzyszy, ale nie wszyscy go słuchali…

- Nie będę pracował jak chłop! – wydarł się Kotaszenko.
- Jestem szlachcicem! Chłopi są od roboty! – darł się Piotr Górecki.
- Oni powiedzieli, że zabiją jednego jak nie będzie odpowiedniej wydajności… - tłumaczył rycerz.

Wieczorem pojawił się Dietrich w towarzystwie uzbrojonych po zęby Hiszpanów…

- Co? Tylko tyle? Carlos zabij jednego!

Jeden z hiszpańskich żołnierzy strzelił do siedzącego akurat z brzegu Tatara...

- Jutro! – grzmiał Niemiec – Jak nie będzie odpowiedniego wydobycia zginie dwóch ludzi!
- Muszę tłumaczyć? – wrzasnął zdenerwowany rycerz – Oni jutro zabiją dwóch kolejnych!

Następnego dnia nikt już nie oponował i nie wzbraniał się przed pracą… Szlachcic i Kozak pracowali równo…

Wieczorem znowu pojawił się Dietrich…

- No… Dzisiaj nikogo nie zabiję, ale słabo poszło… Jutro musi być dwa razy lepiej albo zginie trzech ludzi…

Rycerz przetłumaczył, wściekłość ogarnęła pozostałych, ale żaden nie śmiał oponować w obecności Niemca…

- Tyraliśmy strasznie! – darł się później Mariusz Roch Kowalski – a oni i znowu każą więcej? Skończą nam się w końcu rezerwy!
- Słyszałeś? – wtrącił się rycerz – Jak nie będzie dwa razy tyle złota zabiją trzech…
- To jest chore… I tak nas zabiją…  narzekał Światłoniewski.
- Już nikt więcej nie zginie! – krzyknął rycerz – Ale musicie mnie słuchać!

Następnego dnia rycerz dwoił się i troił by motywować towarzyszy…

- Rób Światłoniewski! Bo cię Hiszpanie zabiją! Połniakowski nie obijaj się! Kotaszenko żwawiej! Górecki i Romanowski widzę was! Róbcie!

Wieczorem przyszedł Niemiec i znowu narzekał…

- Macie szczęście, że mam dzisiaj dobry humor, bo musiałbym kogoś zabić, ale jutro nie będę już tak pobłażliwy!

Dietrich jeszcze tego samego dnia zameldował się u Contezara…

- Jak idzie tym Polaczkom?
- Lepiej niż innym! Wydajność mają taką, że ho ho! Ten rycerz ich ciśnie niesamowicie! Ciągle ich straszę, że kogoś tam zabiję i to działa…
- Tak trzymać!


poniedziałek, 28 lipca 2014

Epopeja polsko-indiańska (72)

Floryda…

Bachula prowadził związane kobiety: Kate Italian i Malwę Topollani… (powiązane z częścią 61). Szedł po śladach, aż doszedł do … jaskini.

- Tu pewnie schowałyście skarb Belicareza!
- Nic ci nie powiemy dziwolągu! – żachnęła się Kate.

Bachula nie odparł nic, wszedł szybko do jaskini…

- Myślisz, że znajdzie? – zapytała Malwa.
- Musiałby być ślepy, gdyby nie znalazł… Przecież skrzynia leży centralnie pod ścianą…
- No tak! Gdzie ten Tom?! Zawsze gdzieś polezie, gdy jest potrzebny!

Po kwadransie Bachula wyszedł z jaskini ciągnąc za sobą coś ciężkiego…

- No to moje panie! Pierwsze zadanie wykonane!
- Skoro posiadłeś już kosztowności Belicareza to może nas wypuścisz? – zapytała Malwa.
- Żartujesz sobie. Skarb i my wszyscy wracamy na Kubę!

Malwa miała już coś odpowiedzieć, ale Kate dała jej znak, że nie ma to sensu…

- Spróbujemy go uwieść? – zaproponowała Malwa.
- Jest stary i brzydki… - odpowiedziała z niechęcią Kate.
- Wolisz wrócić do tego drania Belicareza? Nie wiadomo co z nami zrobi…

Rozmowę kobiet przerwało wołanie…

- Hej! Ty dziadzie jeden! Zostaw moje kobiety!
- To Tom! – ucieszyła się Kate.

Głos dochodził z góry, ale nie było nikogo widać… Bachula błyskawicznie odskoczył od skrzyni i szybkimi susami pędził w górę…

- No, nie wiem… - zmartwiła się Malwa – czy Tom da sobie z nim radę. Ten staruch jest niezwykle silny i szybki, jakaś moc jest w nim…

Za chwilę rozległy się odgłosy walki, która trwała niespełna kilka minut, a zaraz potem wrócił Bachula…

- Ty draniu! – naskoczyły nań kobiety – Zabiłeś go!
- Jeszcze chyba żyje… ale pewnie niedługo…
- Malwa! – syknęła cicho Kate – Nie dajmy mu satysfakcji… Nie odzywamy się do dziada… Żadnego uwodzenia! Już wolę tego wstrętnego admirała!

Kilka godzin później wszyscy znaleźli się niedaleko plaży…

- Już wieczór… - powiedział Bachula – Przenocujemy tutaj, a rano popłyniemy na Kubę… Admirał ucieszy się bardzo na widok swojego skarbu, no i z faktu ujęcia cyrkowców-złodziejaszków... Ha ha ha

Tymczasem ranny Tom Michael leżał wciąż nieprzytomny… Tajemnicze dwie postacie podniosły go z ziemi i zabrały ze sobą…


poniedziałek, 14 lipca 2014

Epopeja polsko-indiańska (71)

Kuba…

- Wszyscy szukają tych tancerek – powiedział na wstępie admirał Javier Hernandez Belicarez –Zapraszam do gabinetu Juanie Carlosie…
- Nie mogę zatem udać się do domku na plaży by je zobaczyć? – zapytał de la Montero.
- Lepiej nie, zaczekaj trochę…
- Zapłaciłem ci admirale!
- Tak, wiem. Uzbrój się w odrobinę cierpliwości, za duże zamieszanie powstało. Sama Januaria kilka razy dziennie pyta mnie o te tancerki.
- No, ale przecież mógłbym tam udać się po kryjomu…
- Poczekaj, proszę cię Juanie Carlosie. Zaczekaj aż sprawa nieco ucichnie…
- Dwa dni! Dwa dni i chcę je odwiedzić!

Obie porwane tancerki: Angelina Dudeiros i Sievioretta przetrzymywane były w domku na plaży i starannie pilnowane przez zaufanych żołnierzy Belicareza: Hilario i Ignacio.

- Już prawie tydzień nas tu trzymają! – wściekała się Dudeiros – Kto mógł nas porwać?
- Pewnie za jakiś czas się okaże … - odparła ze spokojem Sievioretta.
- Musimy uciekać! Słyszysz?! – zawołała Angelina.
- Pilnują nas…
- Musimy coś wymyślić! Nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć!
- Na zewnątrz jest dwóch uzbrojonych drabów… Jak uciekniesz?
- Kim oni są?
- Nie mam pojęcia!

Dziewczyny długo jeszcze tak rozmawiały, tymczasem na zewnątrz pilnujący ich żołnierze także wdali się w rozmowę…

- Żadnych wieści od admirała… Nie dziwi cię to Hilario?
- Trochę…
- Może by tak jeden z nas wrócił do zamku po nowe instrukcje?
- Zwariowałeś? Chcesz, żeby nas Belicarez zabił? Kazał pilnować do odwołania to pilnujmy!
- Może i masz rację…
- Mam!

Tymczasem kilkanaście kilometrów dalej pojawiła się grupa ludzi, którzy w żaden sposób nie pasowali do XVI wiecznych realiów … Nie mogli pasować, bowiem byli z XX wieku… Był to sturmbannfuhrer Otto Bauer z grupą esesmanów, którzy zostali wysłani z misją zdobycia nowej broni… Profesor Loewenbringer musiał popełnić jakiś błąd w obliczeniach, bowiem zamiast wylądować w 1974 roku kabina czasu trafiła do 1526 roku. Niemal 450 lat wcześniej niż planowano… (nawiązanie do 64 części).

- Obersturmfuhrer! Do mnie! – rozkazał dowódca.
- Jestem! – błyskawicznie zgłosił się doń Hermann Roede.
- Gdzie jesteśmy?
- ??? Też chciałbym to wiedzieć…
- Weź dwóch ludzi i sprawdź najbliższą okolicę!

Dwie minuty później Roede biegł już z Schymannem i Halberstamem, żeby wypełnić rozkaz. Wrócili po godzinie…

- Nic nie znaleźliśmy, żadnych śladów…
- Nic? Żadnych ludzi, budynków?
- Nic!
- Ciekawe… Gdzie my do diabła trafiliśmy? Niemożliwe, żeby przez 30 lat (major nie wiedział jeszcze, że misja trafiła nie do 1974 roku…) świat tak się zmienił… W sumie to nie wiemy przecież jak długo trwała wojna… Idziemy całą grupą, w końcu musimy znaleźć jakichś ludzi i budynki!

Niemcy posuwali się wolno, cały czas zachowując najwyższą ostrożność i ciszę…

- Achtung! – szepnął nagle najdalej wysunięty Zimmermann – Mały dom przed nami!

Niemcy momentalnie padli na ziemię… Dwóch ludzi zaczęło czołgać się w tamtym kierunku… Kwadrans później wrócili…

- Dwóch dziwnie ubranych ludzi kręci się przed tym domem…
- Co znaczy dziwnie ubrani?
- Tak, jakby z jakiegoś teatrzyku…
- Mają broń?
- Jakieś śmieszne pukawki…
- Dziwne to wszystko. Dobrze się spisałeś Hausmann! Weź Neumanna, Bringsheima i Kastermeira! Tylko ich nie zabijajcie, żywych pojmać!

Wymieniona czwórka zaczęła czołgać się w kierunku domu, chwilę później pozostali poszli w ich ślady…
Kilka minut później Hilario i Ignacio zostali obezwładnieni… Hiszpanie byli w szoku, przerażały ich zwłaszcza karabiny maszynowe Niemców…

- Kim jesteście? – zapytał major Bauer.

Hiszpanie spojrzeli po sobie, ale nic nie zrozumieli…

- Schymann!

W tym samym momencie Hilario został uderzony pięścią w twarz i stracił przytomność…

- Ile razy mam ci mówić, że nie aż tak mocno! – zdenerwował się Bauer.
- Przepraszam panie sturmbannfuhrer…
- Ty! – major zwrócił się do Ignacio – Gadaj kim jesteście, bo też oberwiesz!

Hiszpan nic nie zrozumiał, bał się za to strasznie…

- Czego wy od nas chcecie? Kim jesteście?

Bauer przysłuchiwał się wypowiedzi, po czym zapytał Roede…

- Co to za dziwny język? Roede znasz podobno wiele języków…
- Hmm… Dziwnie brzmi… Jakby hiszpański lub portugalski… Ale nie do końca…
- 30 lat minęło… Niby nie wiele, a jednak… Zapytaj go kim są.

Roede spełnił rozkaz i zwrócił się do więźnia po hiszpańsku… Tamten trochę zdziwiony, ale większość zrozumiał…

- Jesteśmy  żołnierzami admirała Javiera Hernandeza Belicareza!
- Hiszpanie?
- Tak! Jesteśmy Hiszpanami! Dlaczego nas pojmaliście? Kim wy w ogóle jesteście? Żądam uwolnienia!
- Milcz! My zadajemy pytania!

Ignacio wciąż awanturował się, więc Bauer zawołał…

- Schymann!

I kolejny więzień stracił przytomność…

- Człowieku! Lżej! – zdenerwował się major.
- Przepraszam… Jakiś delikatny trafił się…
- Przeszukać dom! – zawołał major.

Chwilę później z domu zostały wyprowadzone dwie kobiety…

- A to kto znowu? – zdziwił się Bauer – Roede zapytaj je który mamy rok!

Kobiety były bardzo przestraszone widokiem esesmanów… Porucznik Roede musiał kilka razy powtarzać pytanie zanim do nich dotarło…

- 1526 – odparła Sievioretta.
- Uciekajmy! – rzuciła się nagle do ucieczki Dudeiros, ale szybko została pochwycona…

Major dał znać porucznikowi, żeby na chwilę poszli na bok…

- Dobrze przetłumaczyłeś? Przecież jakby to była prawda to jesteśmy w XVI wieku!
- To by tłumaczyło te ich stroje i broń…

Rozmowę przerwał krzyk kobiet… Okazało się bowiem, że przerwę na rozmowę dowódców chciał wykorzystać Flothedonner, który chwycił Dudeiros i wbiegł z nią do środka, a tam szybko rozerwał jej ubranie i… Dowódcy wbiegli za nim…

- Flothedonner! Nie waż się!

Szeregowy natychmiast odskoczył od kobiety i szybko wybiegł z domu… Dowódcy także wyszli na zewnątrz… Porucznik pozwolił by Sievioretta weszła do wewnątrz…


- Niech nikt nie waży się tknąć tych kobiet! –grzmiał major Bauer – Jeżeli ktoś złamie rozkaz zostanie rozstrzelany!

* Sturmbannfuhrer - major
** Obersturmfuhrer - porucznik