bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

poniedziałek, 14 października 2013

Epopeja polsko-indiańska (48)

Bezludna wyspa (powiązane z częścią 34)

- Widzę cię! Natychmiast wyłaź z tych krzaków! - darł się kucharz Janusz Ryś - bo łeb rozwalę! Pieszczochem poszczuję!

Z krzaków powoli wynurzyła się dziwna postać. Był to niewysoki mężczyzna o wystraszonej twarzy, ale za to z szelmowskim uśmiechem... Przez dłuższą chwilę obaj przyglądali się sobie nawzajem, po czym Ryś rzekł:

- Co z ciebie za dziwoląg jakiś? Jak cię zwą?

Zamiast odpowiedzi nastała cisza...

- Gadaj coś! - kontynuował kucharz - Ktoś ty? Sam jesteś czy więcej was?

Nadal panowała cisza zamiast odpowiedzi...

- Niemowa jakaś czy co? - denerwował się Ryś - Mów coś lebrze jeden, bo w łeb zdzielę!
- Ble ble ble... - wycedziła tajemnicza postać.
- Nic z tego nie rozumiem. Po jakiemu to niby?
- Bla bla bla...
- A zamknij się już ze swoim bla bla bla! Skoro tylko tak mówisz to lepiej się nie odzywaj! Trzeba będzie polskiego cię nauczyć...

Kucharz postanowił, na wszelki wypadek, sam sprawdzić czy na wyspie nie ma więcej niespodziewanych gości. Po kilku godzinach wędrówek był już niemal pewny, że na wyspie jest tylko on, nowy i Pieszczoch. Ale skąd się wziął ten Nowy? Czyżby był tu już wcześniej? Nie sposób było się, póki co, dowiedzieć od Nowego, bo mówił tylko coś w stylu: bla bla bla lub ble ble ble...

- Zrobimy tak - oznajmił Ryś przy ognisku - Nauczę cię polskiego, a ty mi wtedy wszystko opowiesz. Rozumiesz?

Tajemnicza postać kiwnęła głową, ale raczej nie rozumiała o co chodzi. Bardziej zresztą zainteresowana była rybą, którą kucharz piekł nad ogniskiem.

- Nazwę cię Pinio! Zaczynamy naukę! Ja - pokazał na siebie - Janek! Ty - pokazał na Nowego - Pinio. Powtórz!

Nowy najwyraźniej zrozumiał o co mniej więcej chodzi  i pokazując na Rysia powiedział:

- Jajanek.

Następnie pokazał na siebie i rzekł:

- Typinio.

A chwilę później jeszcze dodał, już nie pokazując na nikogo:

- Powtórz.

Ryś spojrzał na niego i wrzasnął:

- Nie! Nie! Jeszcze raz!

Za drugim razem kucharz już nie używał słów: ja, ty i powtórz. Pinio szybko załapał już o co chodzi i bezbłędnie powtórzył. Nauka trwała jeszcze kilka godzin, Ryś stwierdził z zadowoleniem:

- Nawet ci to idzie Pinio... Niegłupiś, choć nie wyglądasz... No może za jakiś  tydzień się wreszcie dogadamy. Pora już spać. Dobranoc!
- Dobranoc...
- Nie wiesz jeszcze co to znaczy - śmiał się Ryś - ale dowiesz się w swoim czasie.

Po tygodniu Pinio powtarzał już wiele polskich słów, ale nie umiał za bardzo składać jeszcze zdań. Wyglądało to mniej więcej tak...

- Janek, Pinio, Pieszczoch, głodny, ryba, ogień...
- Głodny? Rybę chcesz?- odparł kucharz - To idź i złap!
- Nie. Janek, ryba, ogień...
- Leniu jeden francowaty! Marsz stąd, bez ryby mi nie wracaj!

Pinio chciał coś jeszcze powiedzieć, ale gdy zobaczył, że Ryś chwycił za drąg i już biegł w jego kierunku, zrezygnował z mówienia i pędem popędził nad strumień...

- Bez ryby nie wracaj! Ty lebrze jeden! - wołał za nim kucharz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz