par

ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd

-------------- ZOSTAŃ BOHATEREM POWIEŚCI, OPOWIADANIA itd ------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Istnieje możliwość napisania powieści, opowiadania itd - gdzie możesz być kim sobie tylko zapragniesz (np. władcą, rycerzem, słynnym podróżnikiem itd), czas i miejsce akcji (dowolne: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość - np. starożytność, średniowiecze, czasy współczesne) - (opcja płatna). Będziesz miał realny wpływ na swojego bohatera - kontakt z autorem. Powieść może być opublikowana np. na tym blogu. Szczegóły do ustalenia - kontakt mailowy: limmberro@op.pl

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adolf hitler. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adolf hitler. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 sierpnia 2020

Epopeja polsko-indiańska (86, fragment XI - chronologicznie 96 część)

Do małego bawarskiego miasteczka niespodziewanie przybyła pewna grupa... Była to banda szabrowników rabująca Niemców podczas nalotów alianckich... Nie do końca było wiadomo, czy mieli jakiś cynk o zbliżającym się nalocie czy też zostali wezwani przez dowództwo AK w celu wsparcia grupy jodlerów. Banda już wcześniej luźno współpracowała z polskim podziemiem, często wspomagając go finansowo w walce z okupantem. Na czele grupy stała okrutna Karolina Płatkiewicz, członkami byli Jarosław Malicki, Jolanta Lelkowska, Janina Klimkowska i Anna Hynkiewicz.

- Pora już, żebyśmy wymyślili nazwę dla bandy! - zaproponowała Lelkowska.
- Masz jakieś propozycje? - skontrowała szefowa.
- Osiołki?
- E! Jakie tam osiołki? Jak już mamy mieć jakąś nazwę to jakaś fajna ma być! - denerwował się Malicki.
- To nie wiem... - odparła trochę zrezygnowana Lelkowska.
- Musi być coś nawiązującego do naszej działalności - proponowała Płatkiewicz.
- Złodzieje o posępnym obliczu! - zaproponował Malicki.
- Ty, jak już coś wymyślisz! - śmiała się Hynkiewicz.
- Ja, jak chodziłam za młodu do sąsiada na jabłka to to się nazywało chodzić na jumę... - wypaliła Klimkowska - Może coś w tym stylu?
- A ja chodziłam na grandę - uzupełniła Lelkowska.
- Wiem! - zawołała szefowa bandy - Będziemy się nazywać nie po polsku...
- No... Jak jak? - dopytywali się zaciekawieni pozostali.
- Juma la granda! - wypaliła Płatkiewicz.
- Mi się podoba! - zawołała z zachwytem Lelkowska.
- Mi też!
- Mi też!
- No to postanowione! - zawyrokowała Płatkiewicz - A teraz bierzmy się do roboty! Za trzy godziny będzie tu nalot, będziemy znowu szabrować!
- Oj, poszabrowałbym, że ho ho! - cieszył się Malicki.
- Ty nie... Musi ktoś nas osłaniać!
- Znowu to samo... - narzekał mężczyzna - A ja tak bym chciał!
- Jak ostatnio próbowałeś szabrować - śmiała się Lelkowska - to zaklinowałeś się w tej małej komóreczce to we cztery musiałyśmy cię wyciągać, ha ha ha!
- Raz tak się zdarzyło i będą mi teraz całe życie wypominać - skrzywił się Malicki - Ty to za to Mała wszędzie wleziesz...
- I to chodzi! - skwitowała Płatkiewicz - Podział ról jasny, ha ha ha.

Tymczasem w miasteczku przygotowania do występu jodłowania szły pełną parą, na malowniczym ryneczku zbierało się coraz więcej Niemców, którzy z coraz większym zaciekawieniem obserwowali scenę na której już wkrótce miała pojawić się szumnie zapowiadana grupa siedmiu jodlerów! Oczekiwano uczty dla duszy w postaci wspaniałego śpiewu i uczty dla ciała w postaci niezliczonych ilości frykasów i piwa z pobliskiego browaru...

Niedługo potem na scenę wyszedł burmistrz miasteczka i oznajmił, że przed występem grupy jodlerów pojawi się słynny grecki tenor Slav Wigurkas! Zaskoczona niespodzianką publiczność zaczęła głośno wiwatować, oklaskom nie było końca! Wreszcie, lekko spóźniony, na scenie pojawił się Grek! Z miejsca porwał tłumy! Półgodzinny występ rozpalił Niemców, a zwłaszcza Niemki, które w większości wprost zakochały się w Wigurkasie. Ochrona nie potrafiła zapanować nad rozentuzjazmowanym tłumem, który rzucił się w kierunku Greka chcąc go uściskać i wziąć autograf. Aplauz był niesamowity, Niemki rzucały mu się na szyję, całowały po rękach, a niewzruszony Wigurkas rozdawał chętnym podpisy i serdecznie pozdrawiał wszystkich, widać było, że czuł się w tej sytuacji jak ryba w wodzie...

- No nie... - skomentował to załamany Pietrzakiewicz - I my mamy teraz wyjść po nim?!
- Nie bój żaby! - próbowała dodać mu otuchy Raczkiewicz, ale sama była mocna zaniepokojona.
- Przecież oni nas zabiją! - narzekał dalej Pietrzakiewicz.
- Cała nadzieja w Weronice! - wypalił Dąbkowski.
- Właśnie! Ale gdzie ona jest? - denerwował się Baraniecki.
- Jestem, jestem! - zawołała Świątnicka - Kiedy idziemy?
- Jak ten Wigurkas, czy jak mu tam, skończy rozdawać autografy i upajać się miłością tłumu! - powiedział z wyczuwalnym sarkazmem Tomaszewski.
- Nie wiem czy mam zapeszać, ale śnił mi się dzisiaj Robak! - wypalił nagle Pierożański.
- Jaki znowu Robak? - zapytał Baraniecki.
- W moich stronach był taki handlarz obornikiem bydlęcym...
- No i co w związku z tym? - dopytywał się lekko znudzony Dąbkowski.
- Zawsze jak mi się śni to potem jakieś nieszczęście mnie spotyka...
- Zamknij się! - ryknęła Raczkiewicz.
- Damy radę! - próbowała pocieszyć grupę Janicka.

W tym samym czasie wspomniany Robak w małej polskiej wsi pił wódkę z Mirkiem Basterowiczem...

- Kurde! Ktoś mnie wspomina! Chyba nie będę już pił...
- E tam! Pij raz dwa, na zdrowie!
- Mirek, ale ja już nie mogę!
- Pij pij!
- Mirek! Patrz! Niemcy pod twoją chałupą!
- Co?! - zawołał Basterowicz, po czym chwycił za widły i popędził w ich kierunku - Ja im pokażę! Kury mi straszyć przyszli, albo w szkodę wejdą, nie doczekanie!

Po jakimś czasie Basterowicz wrócił, ale już spokojny...

- Przegoniłeś ich? - śmiał się Robak - Ale wrócą w większej sile i wtedy co zrobisz?
- Nie wrócą...
- Jak to?
- A tak to! To nie byli Niemcy, ale partyzanci. Tomasz Zajączkowski i jeszcze jeden, dowódca przysłał ich po prowiant!
- To coś taki zły?
- No bo kilka kur mi drapnęli! Co kilka dni przychodzą po żarcie!
- Dałeś ot tak?
- A, bo gadali, że głodni, że walczą z Niemcami i trzeba im pomagać i tak dalej! No i karabin mi dali, niby na Niemcach zdobyty...
- Mirek! Po co ci karabin?
- A, przyda się! Czasy trudne, jak przyjdą Niemcy lub swoi po ostatnią krowę to się wtedy przyda!
- Przecież masz widły!
- No, niby tak, ale karabin zawsze przyda się!
- A naboje masz?
- O, popatrz! Nie dały skurczybyki jedne! No, niech przyjdą jeszcze raz zbóje! Po co mi karabin bez nabojów?! Niech ja dorwę tego Zajączkowskiego!
- Spokojnie... Za kilka dni znowu przyjdą po jedzonko...

Wigurkas tymczasem dał się namówić organizatorom na występ bis... Po kwadransie skończył, Niemcy w ekstazie wiwatowali na jego cześć, Grek wyraźnie pokazał, że jest już zmęczony i chce już pójść do hotelu odpocząć... Nieuchronnie zbliżał się występ jodłowania...

Z pobliskiego wzgórza wszystko obserwowała kierująca całą akcją Matylda. Nieodłącznie w towarzystwie zakochanego w niej Niemca Johanna...

- No, nie wiem... Nie wiem co o tym myśleć... - szeptała lekko zdenerwowana pod nosem - Jeżeli Weronika da radę to może ich nie zlinczują... Z drugiej strony jakby do tego doszło Rymarski z komandosami mieliby ułatwione zadanie, bo to z pewnością odciągnęłoby esesmanów pilnujących laboratorium... W sumie od początku byli do odstrzału...
- Mówiłaś coś kochana? - zapytał Johann.
- Nic nic, tak sobie mamrotam pod nosem.
- Aha, jeśli masz jakieś życzenie mów głośniej, dla ciebie zrobię wszystko!
- Dobrze dobrze, jak coś to powiem.

Sytuację na ryneczku obserwowali też Rosjanie: Schymann i Prasakov...

- Kiedy mają wkroczyć angielscy komandosi? - dopytywał się Schymann.
- Jak rozpocznie się nalot.
- Czyli kiedy?
- Za około dwóch godzin, wtedy wszyscy udadzą się do schronu.
- A my co mamy robić?
- W sumie już nic, daliśmy im wszystkie namiary i możemy to spokojnie obserwować. Może podjedziemy pod tamto wzgórze?
- Nie wolisz być na miejscu?
- Lepiej nie... Na początku będzie tu, że tak to określę, bombowo... Potem ma się uspokoić, wtedy wkroczą Anglicy i lotnicy mają napieprzać po obrzeżach miasteczka, żeby nie zrobić krzywdy swoim.

Tymczasem w więzieniu mieszczącym się w laboratorium doktora Mengele ...

- Moi potomkowie - myślał głośno Bachula - chcą mnie uwolnić. Cieszy mnie to, ale czy dadzą radę? Może im pomóc? W końcu zrzucić te więzy to żaden problem dla mnie! Ale nic to, poczekam do wieczora... Obiecali mi dziewice! Może w tej przyszłości nie będzie aż tak źle?

czwartek, 23 listopada 2017

Epopeja polsko-indiańska (86, fragment III - chronologicznie 88)

Kabina czasu z esesmanami i kilkoma uprowadzonymi z XVI wieku osobami wylądowała…

Niemcy po krótkim mocowaniu się otwarli ciężkie drzwi… Jakież było ich zdziwienie, gdy w odległości kilkudziesięciu metrów ujrzeli wpatrujących się w nich … rycerzy! Ci byli jeszcze bardziej zaskoczeni… Po chwili ciszy dowódca rycerzy dał znać łucznikom by zasypali niespodziewanych przybyszy gradem strzał… Esesmani w pośpiechu zaczęli zamykać drzwi… Jedna ze strzał dosięgła jednak Neumanna, który po chwili osunął się na podłogę…

- Śmierć saracenom! – zawołał dowódca rycerzy – Na nich! Deus vult (Bóg tak chce)!

Rycerze ruszyli ławą w stronę zamkniętej już kabiny i zaczęli mieczami uderzać  w drzwi i ściany.

- Co się dzieje? – irytował się sturmbannfuhrer Otto Bauer.
- Widocznie znowu nie trafiliśmy tam gdzie należy… - skwitował obersturmfuhrer Hermann Roede.
- Szykować broń! – rozkazał Bauer – Zaraz im pokażemy gdzie raki zimują!

Niemcy szykowali się do odparcia ataku na kabinę, choć trzeba przyznać, że ściany i drzwi wykonane były z naprawdę solidnej i grubej stali. Po początkowej furii rycerstwo zaprzestało obijania, niektóre miecze odczuły bowiem uderzenia zdecydowanie bardziej niż przedmiot ataku. Ponownie nastała dłuższa chwila ciszy, Niemcy mieli zaraz otworzyć drzwi i zaatakować, a rycerze przyglądali się dziwnej konstrukcji nie wiedząc jak ją „ugryźć”.

- Coś się dzieje! – zawołał Schymann.

Kabina zaczęła się poruszać… Kilka chwil później zniknęła pozostawiając jeszcze bardziej zaskoczonych napastników…

Okazało się, że wynalazca kabiny czasu profesor Loewenbringer ponownie pomylił się w wyliczeniach i esesmani zamiast w 1944 roku wylądowali w 1108 roku… Napastnikami byli prowansalczycy, którzy uczestniczyli w krucjacie do Ziemi Świętej…

- Zaraz ich tu ściągnę pułkowniku Schminkel – wyjaśniał profesor – Nastąpiła mała pomyłka, zamiast w przyszłość wysłałem ich jeszcze bardziej w przeszłość… Dobrze wpisałem liczbę lat, ale w złą stronę…

Minutę później potwierdziły się słowa uczonego, bowiem kabina faktycznie wylądowała… Esesmani wyszli na zewnątrz…

- Witajcie! – rozpoczął profesor – Nie wszystko poszło jak zamierzaliśmy, ale to jest prototyp…
- Zauważyliśmy – skwitował Bauer.
- Nie wróciliście sami… - zauważył Schminkel.

Poza esesmanami z kabiny wyprowadzono Bachulę i cztery kobiety: Angelinę Dudeiros, Sieviorettę, Kate Italian i Malwę Topollani.

- To prezent dla fuhrera – wyjaśnił major.
- Wypocznijcie – mówił pułkownik – Każdy z was otrzyma tydzień urlopu, a potem znowu wyruszycie w podróż w czasie… Miejmy nadzieję, że teraz już traficie tam gdzie trzeba! Profesor potrzebuje tych kilku dni, żeby wszystko dokładnie sprawdzić i całkowicie wyeliminować możliwość pomyłki!

Ledwie pułkownik skończył wypowiedź nastąpiło wielkie poruszenie…

- Fuhrer! Nasz fuhrer niedługo tu będzie!

Natychmiast przystąpiono do przygotowań…

- Wszystko ma tu błyszczeć! – grzmiał Schminkel – Ma być tak czysto, że aż oczy mają boleć od patrzenia!

Godzinę później samochód z Adolfem Hitlerem podjechał pod willę… Wódz III Rzeszy nie przyjechał sam, towarzyszyli mu reichfuhrer SS Heinrich Himmler i minister propagandy Joseph Goebbels.


Adolf Hitler

Napięcie w sali rosło, wielu wstrzymało oddech z wrażenia…

- Gdzie moja nowoczesna broń?!!! – darł się już z korytarza Hitler – Wyślę was wszystkich na front wschodni!!!

Profesor i pułkownik zbladli…

- Co się stało?! Dlaczego nie mam obiecanej broni z przyszłości?? – rzucił wściekle fuhrer na starcie i groźnie zmierzył wzrokiem zgromadzonych.
- Yyyy… - Loewenbringer – Robimy co w naszej mocy… To jest prototyp… Najważniejsze, że udało nam się sprowadzić nieuszkodzoną kabinę czasu z powrotem… Potrzebuję kilku dni, maksymalnie tygodnia, żeby wszystko sprawdzić, wprowadzić poprawki…
- Nie mamy czasu! – krzyczał Hitler – Sowieci są coraz bliżej! III Rzesza potrzebuje broni z przyszłości, żeby posłać tą dzicz ze wschodu do piekła!
- Yyyy…
- Kiedy kabina będzie znowu gotowa?!
- Tak jak wspomniałem, maksymalnie tydzień…
- Dobrze! To twoja ostatnia szansa i… twoja też pułkowniku! Jeżeli znowu się nie uda to marnie skończycie! Poślę was na pierwszą linię!
- Dopilnuję, żeby wszystko poszło już właściwie… - wtrącił się pułkownik, po czym szybko zmienił temat… - Mamy prezent dla fuhrera!
- Dla mnie? Jaki?

Schminkel wskazał na Bachulę i kobiety…

- To ma być prezent? – zirytował się Hitler – Po co mi oni?
- Są z XVI wieku…
- ? Wygonić i poszczuć psami! Albo nie… Z XVI wieku? Wiem! Oddać im doktorowi Mengele, ucieszy się, jeszcze nigdy nie robił eksperymentów na ludziach z przeszłości… To nawet może być ciekawe, ha ha ha.

Profesor ośmielony lepszym humorem Hitlera zwrócił się ponownie do niego…

- Oni są dowodem na to, że kabina czasu działa… Po odpowiednich przeróbkach i poprawkach zdobędziemy broń z przyszłości tak jak sobie tego życzysz fuhrerze!
- Mam nadzieję! Gdzie załoga?
- Posilają się w jadalni, są zmęczeni… - wyjaśniał Schminkel – Dałem im tydzień urlopu, żeby doszli do pełni sił…
- Dobrze! Chce ich widzieć!
- Mam ich tu wezwać?
- Nie, sam do nich pójdę. Joseph! Heinrich! Za mną! I nikt więcej!


Heinrich Himmler




Joseph Goebbels


Kilka chwil później fuhrer wkroczył do jadalni. Zaskoczeni esesmani natychmiast poderwali się na równe nogi…

- Heil Hitler! Sieg heil!
- Spocznijcie! Chciałbym wam podziękować za udział w tej misji… - mówił fuhrer spokojnym tonem, po czym szepnął do Himmlera – Brawo! Sami aryjczycy! Dobrych ludzi wybrałeś… O ten – wskazał na Schymanna - to wręcz wzorcowy …

Hitler z podziwem oglądał esesmanów, po czym kontynuował…

- Wasza misja nie do końca jest udana, ale do was nikt nie ma pretensji. Chciałbym, żebyście po zasłużonym urlopie wrócili i z jeszcze większym zaangażowaniem uczestniczyli w kolejnej wyprawie. Tym razem musi się udać, III Rzesza potrzebuje broni z przyszłości by raz na zawsze zniszczyć swoich wrogów! By już na zawsze zaprowadzić niemiecki ład i porządek na całym świecie! Pamiętajcie o tym! Jeżeli się uda zostaniecie bohaterami Niemiec, a pamięć waszych zasług dla kraju będzie wieczna!

Hitler długo jeszcze przemawiał… Kwadrans później był ponownie w samochodzie …

- Nikt nie może dowiedzieć się o naszych planach! – grzmiał Hitler.
- To są najpewniejsi ludzie z najpewniejszych! – zarzekał się Himmler.
- Nigdy nie ma pewności! Żadnego nie podejrzewam, ale…
- Kazać ich zabić i zastąpić innymi?
- Skąd! Nie mogą jednak spędzić urlopu jak i gdzie im się podoba! Niech odpoczywają, ale żadnych kontaktów z kimkolwiek na zewnątrz…
- Żony, kochanki? Obiecano im kontakty z rodziną…
- W żadnym wypadku! Pomyśl coś!
- Rozumiem… Wyślemy ich do ośrodka wypoczynkowego SS. Tam ściągniemy ich bliskich. Gdy ruszą znowu na misję ich bliscy będą musieli tam zostać do czasu zakończenia operacji…
- Doskonale!
- Jedziemy?
- Tak! Nie! Muszę do toalety!

Po kilku minutach Hitler wypadł z toalety jak z procy…

- Wołać natychmiast pułkownika Schminkela!

Oficer szybko pojawił się przed obliczem wodza…

- Wszyscy wyjść poza pułkownikiem!

Po chwili…

- Kto to napisał na drzwiach kibla??!! – wykrzyczał Hitler i wskazał napis: „Przegrywacie tę wojnę!”.

Schminkel zbladł, oparł się aż o ścianę…

- Naprawdę nie wiem…
- Żądam wyjaśnień!
- Nie wiem, przeprowadzę śledztwo!

Wtem do toalety weszła sprzątaczka…

- To pewnie ci polscy hydraulicy co tu byli rano!

Hitler zrobił się cały czerwony…

- Co?! Co jacyś Polacy robili w najpilniej strzeżonej willi na terenie Rzeszy?!!!!
- Mieliśmy awarię…
- Niemieckich hydraulików nie ma?! Gdzie ci Polacy?! Przesłuchać i zlikwidować!
- Tak jest!
- Heinrich! – krzyczał Hitler do Himmlera, który zaniepokojony dłuższą nieobecnością wodza także pojawił się w toalecie – Co tu się dzieje?!
- Nie wiem jeszcze… Ale winni zostaną ukarani!
- Zostaniemy tu jeszcze! Zarządzam szczegółową inspekcję willi! – wrzeszczał wściekłym głosem fuhrer – A ci Polacy mają nie żyć do godziny!
- Oni już nie żyją! – zapewniał Himmler – Zajmę się wszystkim!
- I zamalować ten obrzydliwy napis! Natychmiast!

Inspekcja nie wykazała już większych uchybień… Hitler przyczepił się do kilku szczegółów, ale ogólnie był zadowolony… Już miał nawet pochwalić, jednak w ostatnim kontrolowanym pomieszczeniu czekała go przykra niespodzianka…

- Co to ma być?! Dwóch niemieckich żołnierzy nago w jednym łóżku?! – grzmiał – Rozstrzelać! Natychmiast!

Jeden z esesmanów wyciągnął broń…

- Nie tu! – syknął Himmler – Wyprowadzić i za rogiem!

Kwadrans później samochód z prominentami III Rzeszy odjechał…

- Uff! – odetchnął pułkownik Schminkel – Ale było… Szukać tych hydraulików! Hans! Zadzwoń do doktora Mengele, niech powie gdzie dostarczyć tych z przeszłości!
- Nie zostawisz mi jednej kobiety? – zapytał profesor – Jestem tak zajęty, a nie ma kto mi herbaty nawet zrobić…
- Helga jest!
- Ale Helga jest stara i brzydka! Zanim mi przyniesie zaparzoną herbatę to ta zdąży wystygnąć! A nie raz zdarzy się, że i zapomni… Jak mam pracować w takich warunkach?
- Porozmawiam z Helgą, żeby to poprawić…
- O! Tą brunetkę bym przygarnął… Nie tylko herbatę by mi zrobiła, ale i pomogła przy pracy…
- Nie słyszałeś co powiedział Hitler? Mają trafić do doktora Mengele!
- Ale jak jedna się zawieruszy to nikt nie zauważy…
- Dosyć! Nie, nie i nie!
- Ale…
- Nie!

Kuchnia. Major Bauer zakomunikował swoim ludziom, że jutro rano wszyscy wyjadą do ośrodka wypoczynkowego SS. Tam też spotkają się ze swoimi bliskimi.

Esesman Schymann, a właściwie sowiecki szpieg, poszedł do toalety. Był bardzo ostrożny…

- Jesteś wreszcie J24! – powiedziała cicho sprzątaczka.
- Witaj Walentyno! Proszę! – Schymann przekazał jej małą zwiniętą kartkę.
- Idź już!


Tymczasem polscy hydraulicy Baraniecki i Horoński dotarli na obrzeża miasteczka…

- Po co to napisałeś baranie?! – denerwował się Baraniecki – Przecież oni to zobaczą i się wściekną! Możliwe, że już są na naszym tropie!
- Nie mogłem się powstrzymać i sam jesteś baran!
- Cicho! Znowu się kłócicie?! – warknęła na nich Małgorzata Raczkiewicz – Dowiedzieliście się co?

Horoński już miał odpowiedzieć…

- Nie tutaj! Do środka!

Cała trójka weszła do niedużego domu. Czekał już tam na nich kapitan AK, pseudonim „Technolog”…

- Mówcie!
- Widzieliśmy, że kabina czasu wróciła… - zaczął Baraniecki.
- No i?
- Poza esesmanami z kabiny wyprowadzono mężczyznę i cztery kobiety w bardzo dziwacznych strojach… Nie wyglądali na ludzi z przyszłości… Nie mogliśmy podejść zbyt blisko by nie budzić podejrzeń…
- Niemcy nie wyciągnęli żadnej broni ze środka? Może jakieś plany? – dopytywał się oficer.
- Nie, nic.
- Gdzie są teraz ci dziwni ludzie z kabiny?
- Hitler kazał oddać ich doktorowi Mengele… Ale według mnie oni nie są z przyszłości…
- Według ciebie szeregowy…  Nie możesz być tego w stu procentach pewny!
- Te ich ubrania… Jakby przybyli z kilku wieków wcześniej…
- Moda zmienia się, często jednak coś powraca… Możliwe, że to Niemcy specjalnie ich tak ubrali, żeby zmylić obce wywiady… Szkoda, że nie dowiedzieliście się czegoś więcej!

Nastała chwila ciszy… Następnie kapitan zwrócił się do Raczkiewicz…

- Sierżancie! Musicie zorganizować odbicie przynajmniej jednej osoby z tej grupy! Najlepiej mężczyznę… Nieważne czy są z przyszłości czy z przeszłości! Londyn by nam nie wybaczył pomyłki, a jeszcze bardziej bezczynności! Działajcie według instrukcji, tam też znajdziecie zaszyfrowaną datę i miejsce naszego następnego spotkania. Powodzenia.

Chwilę później oficera już nie było…

- Gosia! Musimy ci coś jeszcze powiedzieć … - zaczął nieśmiało Horoński.
- Tak?

Horoński opowiedział o napisie w toalecie…

- Czy wyście oszaleli?! Wchodzicie do jaskini lwa i zamiast zachować szczególną ostrożność to robicie coś takiego?!
- To on! – nie wytrzymał Baraniecki.
- Przecież Niemcy się wściekną! Jestem pewna, że już was szukają, a jak nie to niebawem! Przez was nasza nowa misja jest zagrożona! Jak my teraz zbliżymy się do tych Szwabów ?! Durnie jesteście, ale mam pomysł!
- Jaki?
- Szukają dwóch hydraulików… Mężczyzn… Kobiet nie będą szukać…
- No i?
- Ty będziesz Erika, a ty Estera… A ja Marlena! I od tej pory rozmawiamy tylko po niemiecku, bo w łeb zdzielę! I choćby skały… Do stu piorunów musi się udać!