bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

środa, 26 sierpnia 2020

Epopeja polsko-indiańska (86, fragment XI - chronologicznie 96 część)

Do małego bawarskiego miasteczka niespodziewanie przybyła pewna grupa... Była to banda szabrowników rabująca Niemców podczas nalotów alianckich... Nie do końca było wiadomo, czy mieli jakiś cynk o zbliżającym się nalocie czy też zostali wezwani przez dowództwo AK w celu wsparcia grupy jodlerów. Banda już wcześniej luźno współpracowała z polskim podziemiem, często wspomagając go finansowo w walce z okupantem. Na czele grupy stała okrutna Karolina Płatkiewicz, członkami byli Jarosław Malicki, Jolanta Lelkowska, Janina Klimkowska i Anna Hynkiewicz.

- Pora już, żebyśmy wymyślili nazwę dla bandy! - zaproponowała Lelkowska.
- Masz jakieś propozycje? - skontrowała szefowa.
- Osiołki?
- E! Jakie tam osiołki? Jak już mamy mieć jakąś nazwę to jakaś fajna ma być! - denerwował się Malicki.
- To nie wiem... - odparła trochę zrezygnowana Lelkowska.
- Musi być coś nawiązującego do naszej działalności - proponowała Płatkiewicz.
- Złodzieje o posępnym obliczu! - zaproponował Malicki.
- Ty, jak już coś wymyślisz! - śmiała się Hynkiewicz.
- Ja, jak chodziłam za młodu do sąsiada na jabłka to to się nazywało chodzić na jumę... - wypaliła Klimkowska - Może coś w tym stylu?
- A ja chodziłam na grandę - uzupełniła Lelkowska.
- Wiem! - zawołała szefowa bandy - Będziemy się nazywać nie po polsku...
- No... Jak jak? - dopytywali się zaciekawieni pozostali.
- Juma la granda! - wypaliła Płatkiewicz.
- Mi się podoba! - zawołała z zachwytem Lelkowska.
- Mi też!
- Mi też!
- No to postanowione! - zawyrokowała Płatkiewicz - A teraz bierzmy się do roboty! Za trzy godziny będzie tu nalot, będziemy znowu szabrować!
- Oj, poszabrowałbym, że ho ho! - cieszył się Malicki.
- Ty nie... Musi ktoś nas osłaniać!
- Znowu to samo... - narzekał mężczyzna - A ja tak bym chciał!
- Jak ostatnio próbowałeś szabrować - śmiała się Lelkowska - to zaklinowałeś się w tej małej komóreczce to we cztery musiałyśmy cię wyciągać, ha ha ha!
- Raz tak się zdarzyło i będą mi teraz całe życie wypominać - skrzywił się Malicki - Ty to za to Mała wszędzie wleziesz...
- I to chodzi! - skwitowała Płatkiewicz - Podział ról jasny, ha ha ha.

Tymczasem w miasteczku przygotowania do występu jodłowania szły pełną parą, na malowniczym ryneczku zbierało się coraz więcej Niemców, którzy z coraz większym zaciekawieniem obserwowali scenę na której już wkrótce miała pojawić się szumnie zapowiadana grupa siedmiu jodlerów! Oczekiwano uczty dla duszy w postaci wspaniałego śpiewu i uczty dla ciała w postaci niezliczonych ilości frykasów i piwa z pobliskiego browaru...

Niedługo potem na scenę wyszedł burmistrz miasteczka i oznajmił, że przed występem grupy jodlerów pojawi się słynny grecki tenor Slav Wigurkas! Zaskoczona niespodzianką publiczność zaczęła głośno wiwatować, oklaskom nie było końca! Wreszcie, lekko spóźniony, na scenie pojawił się Grek! Z miejsca porwał tłumy! Półgodzinny występ rozpalił Niemców, a zwłaszcza Niemki, które w większości wprost zakochały się w Wigurkasie. Ochrona nie potrafiła zapanować nad rozentuzjazmowanym tłumem, który rzucił się w kierunku Greka chcąc go uściskać i wziąć autograf. Aplauz był niesamowity, Niemki rzucały mu się na szyję, całowały po rękach, a niewzruszony Wigurkas rozdawał chętnym podpisy i serdecznie pozdrawiał wszystkich, widać było, że czuł się w tej sytuacji jak ryba w wodzie...

- No nie... - skomentował to załamany Pietrzakiewicz - I my mamy teraz wyjść po nim?!
- Nie bój żaby! - próbowała dodać mu otuchy Raczkiewicz, ale sama była mocna zaniepokojona.
- Przecież oni nas zabiją! - narzekał dalej Pietrzakiewicz.
- Cała nadzieja w Weronice! - wypalił Dąbkowski.
- Właśnie! Ale gdzie ona jest? - denerwował się Baraniecki.
- Jestem, jestem! - zawołała Świątnicka - Kiedy idziemy?
- Jak ten Wigurkas, czy jak mu tam, skończy rozdawać autografy i upajać się miłością tłumu! - powiedział z wyczuwalnym sarkazmem Tomaszewski.
- Nie wiem czy mam zapeszać, ale śnił mi się dzisiaj Robak! - wypalił nagle Pierożański.
- Jaki znowu Robak? - zapytał Baraniecki.
- W moich stronach był taki handlarz obornikiem bydlęcym...
- No i co w związku z tym? - dopytywał się lekko znudzony Dąbkowski.
- Zawsze jak mi się śni to potem jakieś nieszczęście mnie spotyka...
- Zamknij się! - ryknęła Raczkiewicz.
- Damy radę! - próbowała pocieszyć grupę Janicka.

W tym samym czasie wspomniany Robak w małej polskiej wsi pił wódkę z Mirkiem Basterowiczem...

- Kurde! Ktoś mnie wspomina! Chyba nie będę już pił...
- E tam! Pij raz dwa, na zdrowie!
- Mirek, ale ja już nie mogę!
- Pij pij!
- Mirek! Patrz! Niemcy pod twoją chałupą!
- Co?! - zawołał Basterowicz, po czym chwycił za widły i popędził w ich kierunku - Ja im pokażę! Kury mi straszyć przyszli, albo w szkodę wejdą, nie doczekanie!

Po jakimś czasie Basterowicz wrócił, ale już spokojny...

- Przegoniłeś ich? - śmiał się Robak - Ale wrócą w większej sile i wtedy co zrobisz?
- Nie wrócą...
- Jak to?
- A tak to! To nie byli Niemcy, ale partyzanci. Tomasz Zajączkowski i jeszcze jeden, dowódca przysłał ich po prowiant!
- To coś taki zły?
- No bo kilka kur mi drapnęli! Co kilka dni przychodzą po żarcie!
- Dałeś ot tak?
- A, bo gadali, że głodni, że walczą z Niemcami i trzeba im pomagać i tak dalej! No i karabin mi dali, niby na Niemcach zdobyty...
- Mirek! Po co ci karabin?
- A, przyda się! Czasy trudne, jak przyjdą Niemcy lub swoi po ostatnią krowę to się wtedy przyda!
- Przecież masz widły!
- No, niby tak, ale karabin zawsze przyda się!
- A naboje masz?
- O, popatrz! Nie dały skurczybyki jedne! No, niech przyjdą jeszcze raz zbóje! Po co mi karabin bez nabojów?! Niech ja dorwę tego Zajączkowskiego!
- Spokojnie... Za kilka dni znowu przyjdą po jedzonko...

Wigurkas tymczasem dał się namówić organizatorom na występ bis... Po kwadransie skończył, Niemcy w ekstazie wiwatowali na jego cześć, Grek wyraźnie pokazał, że jest już zmęczony i chce już pójść do hotelu odpocząć... Nieuchronnie zbliżał się występ jodłowania...

Z pobliskiego wzgórza wszystko obserwowała kierująca całą akcją Matylda. Nieodłącznie w towarzystwie zakochanego w niej Niemca Johanna...

- No, nie wiem... Nie wiem co o tym myśleć... - szeptała lekko zdenerwowana pod nosem - Jeżeli Weronika da radę to może ich nie zlinczują... Z drugiej strony jakby do tego doszło Rymarski z komandosami mieliby ułatwione zadanie, bo to z pewnością odciągnęłoby esesmanów pilnujących laboratorium... W sumie od początku byli do odstrzału...
- Mówiłaś coś kochana? - zapytał Johann.
- Nic nic, tak sobie mamrotam pod nosem.
- Aha, jeśli masz jakieś życzenie mów głośniej, dla ciebie zrobię wszystko!
- Dobrze dobrze, jak coś to powiem.

Sytuację na ryneczku obserwowali też Rosjanie: Schymann i Prasakov...

- Kiedy mają wkroczyć angielscy komandosi? - dopytywał się Schymann.
- Jak rozpocznie się nalot.
- Czyli kiedy?
- Za około dwóch godzin, wtedy wszyscy udadzą się do schronu.
- A my co mamy robić?
- W sumie już nic, daliśmy im wszystkie namiary i możemy to spokojnie obserwować. Może podjedziemy pod tamto wzgórze?
- Nie wolisz być na miejscu?
- Lepiej nie... Na początku będzie tu, że tak to określę, bombowo... Potem ma się uspokoić, wtedy wkroczą Anglicy i lotnicy mają napieprzać po obrzeżach miasteczka, żeby nie zrobić krzywdy swoim.

Tymczasem w więzieniu mieszczącym się w laboratorium doktora Mengele ...

- Moi potomkowie - myślał głośno Bachula - chcą mnie uwolnić. Cieszy mnie to, ale czy dadzą radę? Może im pomóc? W końcu zrzucić te więzy to żaden problem dla mnie! Ale nic to, poczekam do wieczora... Obiecali mi dziewice! Może w tej przyszłości nie będzie aż tak źle?

8 komentarzy:

  1. Anonimowy11:26

    Weronika jak zwykle wspaniała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11:34

    Pytanie do autora - Kiedy w końcu uśmiercona zostanie ta mała menda Macudowski? czekam na to już chyba 7 lat, a może i 8!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy11:57

    Piorunujący rozwój pana Łukasza R.! Jestem pod wrażeniem! Od ochroniarza, przez kierowcę, do handlarza obornikiem, ha ha ha!

    OdpowiedzUsuń
  4. co dalej|? oczekujemy na rozwój akcji?

    OdpowiedzUsuń
  5. gdzie sex i dragi? ahhh Weroni Mineral :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy17:53

    Kiedy w koncu wystąpi Werka? Autor jaja sobie robi przeciągając w nieskończoność ten wątek!

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy17:56

    No własnie Panie Autorze! Kończ juz ten wątek i wracaj do akcji w 16 wieku! A tam to od razu trzeba obciąć jaja Macudowskiemu! Bo to straszny drań jest!

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy06:10

    Jak w najbliższej części nie zostanie zabity mały szczur czyli macudowski to kończę czytać tą powieść! Ma być tak zabijany żeby go bolało!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń