bpe

Par

Polecany post

Historia - Skąd Hitler wziął swastykę?

Swastyka – ogólnie znak ten kojarzy się całemu światu jako symbol nazizmu i zła. Paradoksalnie wcześniej oznaczał całkiem coś innego! Swast...

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Epopeja polsko-indiańska (86, fragment VIII - chronologicznie 93 część)

Nauka jodłowania nie szła zbyt dobrze...

- Trzy dni jodłuję - denerwowała się Małgorzata Raczkiewicz - i dalej nic nie umiem! To niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie nauczyć się czegoś, do tego trzeba lat!
- Cicho! - syknął Damian Pierożański - Ktoś się zbliża!

Za chwilę faktycznie nadeszła Matylda z Janicką...

- I jak wam idzie gołąbeczki? Postępy są?

Nastała cisza...

- Nie mamy więcej czasu - zaczęła Ewelina Janicka - Już przed świtem lecicie do Bawarii.
- Ale... - wtrącił się Tomasz Tomaszewski.
- Milczeć! - krzyknęła Matylda - Nie ma żadnego ale! Mieliście czas, a jak go wykorzystaliście to wasza sprawa! Poza tym nie musicie spać, możecie dalej ćwiczyć i w drodze też!

Nikt już nie miał śmiałości by cokolwiek powiedzieć, Matylda zmierzyła wszystkich wzrokiem i odeszła. Janicka jeszcze chwilę postanowiła zostać...

- Nie ma szans nauczyć się jodłowania tak szybko - wypalił do niej Damian Baraniecki.
- Wiem - odparła spokojnie Janicka - Ale nie mamy czasu. Akcja musi być przeprowadzona!
- Ale my się tam zbłaźnimy! - darł się Łukasz Pietrzakiewicz
- Może to jest jakieś wyjście - zastanawiała się Janicka - Zróbcie to kabaretowo! Chociaż Weronice idzie świetnie...
- Mi? - dziwiła się Świątnicka.
- Tak. Jodłujesz niemal idealnie! Zostawiam wam wybór, ale dla mnie to jest jedyne wyjście, przygotujcie występ pod Weronikę, a wy będziecie elementem kabaretowym!
- Może i racja! - poparł ją Jędrzej Dąbkowski - To chyba nasza jedyna szansa, inaczej Niemcy nas tam zabiją! Dobrze, że mamy Weronikę, bo by była klapa totalna!
- No! To postanowione! - ucieszyła się Janicka - Przygotujcie występ we własnym zakresie...

Chwilę później Janicka była już przy Matyldzie...

- No i jak to widzisz Ewelinko?
- Niezbyt, ale wpadł mi do głowy doskonały pomysł!
- To znaczy?

Janicka wyjaśniła w czym rzecz...

- Doskonały pomysł! Chodźmy już spać, bo jutro czeka nas ciężki dzień... Ty będziesz koordynować akcję na miejscu, ja będę w pobliżu.
- Nie lecisz z nami?
- Lecę, będę was obserwować ze wzgórza za miasteczkiem...
- Ale nie będziemy mieć kontaktu!
- Ty będziesz na miejscu, ufam że zajmiesz się wszystkim należycie! Jakby coś było nie tak to pojawię się w odpowiednim czasie! Idę jeszcze pomedytować przed snem. Niech nikt mi nie przeszkadza!

Godzinę przed świtem cała grupa wsiadła do samolotu...

- Witam państwa! Nazywam się Henryk i zabiorę państwa do Bawarii! - powiedział z uśmiechem niski pilot.
- Gdzie Leszek? - denerwowała się Janicka - I jego komandosi?
- Spokojnie - odparła Matylda - wiesz, że Rymarski chodzi swoimi ścieżkami... Z tego co wiem to oni są już na miejscu.

Kilka godzin lotu minęło dosyć szybko, grupa jodlerów ćwiczyła tylko na początku, potem dostała zakaz od Matyldy...

- Przestańcie! Słuchać się tego nie da! Głowa mnie rozbolała przez was! Bazujcie na tym czego się nauczyliście wcześniej!

Po wylądowaniu grupa pod przewodnictwem Janickiej ruszyła w kierunku miasteczka, Matylda odczekała godzinę i samodzielnie zaczęła przemieszczać się w stronę wzgórza, z którego rozpościerał się doskonały widok na miasteczko i okolice.

- Czemu Matylda nie jest z nami? - dopytywała się Raczkiewicz.
- Ma nas obserwować ... - odpowiedziała ze spokojem Janicka - Pamiętajcie, że od tej pory nie mówimy po polsku! Ci co nie umieją po niemiecku niech milczą lub chrząkają lub zabierają głos tylko zdawkowo!
- Ja ja, naturlich! - odparł ze śmiechem Dąbkowski.

Miasteczko było już niedaleko, ale nagle przed grupą pojawiło się rozwidlenie dróg bez żadnych kierunkowskazów...

- No i co teraz? - zapytała Raczkiewicz.
- Po niemiecku miało być! - syknęła Janicka.

Gdy zbliżyli się bliżej dostrzegli człowieka siedzącego na kamieniu o dość głupkowatym wyrazie twarzy...

- Którędy do miasteczka? - zapytała Janicka po niemiecku.

Niemiec popatrzył chwilę na nich, poskrobał się po głowie, po czym pokazał ręką w prawo...

Po kwadransie okazało się, że coś jest nie tak, droga coraz bardziej zmieniała się  w dziką ścieżkę, aż w końcu zaczęły się bagna...

- No nie! - denerwował się Pietrzakiewicz - Coś tu jest nie tak, nogi do kolan mam brudne od błota, wracajmy!

Grupa wróciła do rozwidlenia dróg... Ale Niemca już tam nie było!

Polacy nie byli stąd, więc nie wiedzieli, że owym człowiekiem był tzw niemiecki wiejski głupek, który specjalnie źle ich poinformował...

- Idziemy tą drugą drogą! - zakomunikował Baraniecki.
- Cali jesteśmy brudni! - denerwował się Tomaszewski - a nasz występ za kilka godzin!

Kilka minut później ujrzeli miasteczko...

- Niech ja dorwę tego Szwaba! - wrzeszczał zirytowany Dąbkowski.

Tymczasem Niemiec zblliżał się do wzgórza...

- Kim jesteś? - zawołała po niemiecku przestraszona Matylda.

Niemiec nic nie odpowiedział, po prostu usiadł koło niej i tak jak ona patrzył na miasteczko...
Matylda dziwnie się czuła, nie wiedziała czego się spodziewać...

- O co chodzi?

Niemiec dalej milczał i mętnym wzrokiem patrzył na miasteczko. Matylda zrezygnowana nie odzywała się już i też patrzyła w tym samym kierunku. Siedzieli tak w milczeniu dłuższą chwilę, Matylda przyzwyczaiła się już do obecności Niemca.

- A niech siedzi - mówiła w duchu - Pewnie jakiś wieśniak, z nudów tu przylazł.

Tymczasem grupa weszła do miasteczka... Nagle z wiejskiej chaty wybiegły dwie grube Niemki i zaczęły ich zaganiać do środka.

- To jakaś pomyłka! - zawołała Janicka - My tu przyjechaliśmy na występ jodłowania!

Niemki uśmiechnęły się tylko nie zaprzestając zaganiania wszystkich do chaty.

- Może to jakieś ich ludowe powitanie? - zastanawiał się Pietrzakiewicz.

Chwilę później wszyscy znaleźli się w jakieś przestronnej izbie... Na środku siedziała Niemka jeszcze bardziej gruba...

- No! Bierzcie się do roboty! Nie ma czasu...

Polacy byli bardzo zdziwieni...

- My na jodłowanie! - wypaliła Janicka.
- Teraz ważniejsze jest co innego!
- ?
- Nasze miasteczko dostało zlecenie na  maultaschen (niemieckie pierożki - autor) dla naszych żołnierzy na froncie wschodnim! Pomoc  jest obowiązkiem każdego Niemca, oni tam walczą za nas, za III Rzeszę! A co wy tacy brudni jesteście? Helga! Zbierz od nich te brudne łachy i wypierz, do wieczora wyschną!
- Jakiś mężczyzna skierował nas na bagna zamiast do miasteczka...
- To Johann... On tak zawsze jak widzi kogoś obcego...
- ?
- Kiedyś był dobrze zapowiadającym się naukowcem, ale po stracie żony rozum mu się pomieszał... Od tej pory nie przemówił do nikogo ani słowem! Legenda mówi, że jak znowu się zakocha to przemówi... To już trwa od lat... Ale, nie ma czasu! Do roboty! Bo nie zdążymy do wieczora!

Tymczasem na wzgórzu... Niemiec coraz częściej zaczął zerkać na Matyldę... Ona to zauważyła i czuła się bardzo nieswojo...

- O co ci chodzi, co? - wypaliła nagle.
- O nic. Patrzę sobie...
- To patrz gdzie indziej! W ogóle to po coś tu przylazł? Nie masz co robić?
- Nie mam...
- Jak masz na imię?
- Johann.

Maultaschen to tradycyjne niemieckie pierożki o dość nieregularnym kwadratowym lub prostokątnym kształcie. Potrawa ta wywodzi się ze Szwabii, regionu Badenii-Wirtembergii. Ciasto na pierogi kryje w sobie farsz z mięsa mielonego, szpinaku, suszonego chleba, cebuli oraz aromatycznych przypraw. Maultaschen przypominają swoim kształtem włoskie ravioli, są jednak zdecydowanie od nich większe. Ich przekątna ma około 8–12 centymetrów.

9 komentarzy:

  1. Anonimowy17:32

    Kiedy zostanie zabity Macudowski?! czekam na to od wielu lat!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy18:22

    Gdzie jest Grzesio król porno?!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bogus jak zawsze klasa najlepsze powieści lepsze niż 365 dni Blanki Lipińskiej

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy12:17

    Uważam, że zabicie Macudowskiego to po prostu obowiązek autora tej powieści!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy13:59

    Weronika sexy technologist!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy15:58

    czekam na ten Dom Uciech Króla Porno! Mam nadzieję, że będzie duża zniżka dla czytelników!

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy19:51

    Pocieszne te technolodzy hłe hłe hłe. Wszystkich rozpoznałam! Zginą?

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy19:56

    Raczkiewicz to ta przzy kosci co grzebie w pierogach? Jesli tak to tutaj czemu wogule nie je? To zaklamanie zeczywistosci albo sama nie wiem a moze wiem trudno powiedziec

    OdpowiedzUsuń