Niezależnie od siebie w okolice hiszpańskiej kopalni złota
Alcarta de Santa Maria dotarli: angielski tropiciel Martin Swayze Von Bigay i
Jagna (Agnieszka Dębska)…
Anglik przez dwa dni skrupulatnie starał się liczyć
hiszpańskich żołnierzy, a nie było to łatwe zadanie, bo ruch z i do kopalni był
dość spory… Ostatecznie zdecydował, że Hiszpanów jest przynajmniej 400. Uznał, że
może wracać, ale na wszelki wypadek postanowił jeszcze sprawdzić czy nie ma
jakiegoś obozu lub miasteczka w niedalekiej okolicy, ale z drugiej strony
kopalni, bo po drodze bowiem żadnego takiego miejsca nie napotkał…
Jagna dotarła w okolice kopalni nieco później od tropiciela,
miała też inne zamiary… Przede wszystkim chciała pomóc ujętym zwiadowcom, ale
szybko zorientowała się, że nie będzie to
takie proste… Część wydobywcza była bardzo dobrze strzeżona, właściwie nie było
szans dostać się tam, a co dopiero myśleć o uwolnieniu jeńców… Jagna nie
zamierzała się jednak poddawać…
- Musi być do cholery jakiś sposób, żeby tego dokonać! –
wściekała się.
Tymczasem w kopalni…
- Rycerzu! – darł się Niemiec Dietrich – Słabnie wam
wydajność! Będę musiał znowu kogoś zabić!
- Nie! Proszę nie! – błagał rycerz Krzysztof – Miejsce w
którym teraz kopiemy jest dość ubogie w kruszec! Poza tym ludzie są
przemęczeni!
- Nie obchodzi mnie to!
- Daj nam trochę czasu! Jutro powinniśmy dotrzeć w lepsze
miejsce i znacząco poprawimy wydajność!
- Dobrze! Ale jak nie będzie tego złota tyle co powinno to…
to zabiję dwóch ludzi! Nie żartuję!
Niemiec odszedł, a wśród jeńców zapanowała grobowa cisza…
- Nie damy rady – narzekał Krzysztof Połniakowski – Oni chcą
coraz więcej złota, a my jesteśmy coraz słabsi… Poza tym czy oni nie widzą, że
jest nas coraz mniej? Przecież zabili kilku ludzi!
- Musimy się jeszcze zmobilizować! – motywował rycerz.
- Zacznij sam kopać! – denerwował się Jacek Światłoniewski –
Wtedy wzrośnie wydajność!
- Ktoś musi zarządzać… - bronił się rycerz.
- Dlaczego akurat ty? – wtrącił się Kozak Jakubiczenko.
- No właśnie! Jak wszyscy kopiemy to wszyscy! – wtórował mu
inny Kozak Rych Bodczenko.
- Uwaga! Hiszpanie idą! – ostrzegł towarzyszy Krzysztof
Klemens Romanowski.
Wszyscy rzucili się do pracy… Wśród jeńców panowała nerwowa
atmosfera… Późnym wieczorem kilku z nich postanowiło spróbować ucieczki…
- Czemu nie bierzemy wszystkich? – dopytywał się Piotr
Górecki
- To byłoby zbyt podejrzane… - wyjaśniał Kozak Kotaszenko –
W większej grupie mielibyśmy mniejsze szanse. Poza tym Hiszpanie co pewien czas
kontrolują czy jesteśmy. Co by było gdyby sprawdzili, że nikogo nie ma? Pogoń
za nami ruszyłaby za szybko…
- Masz rację – poparł Kozaka Jarosław z Cebulewa.
- Idziemy! Czas to
pieniądz! – skomentował Bartłomiej Głuchowski i kontynuował wspinaczkę.
Dwa kwadranse później rozległ się alarm… Słychać było
strzały i głośne nawoływania… Po godzinie wszystko ucichło…
Rano pojawił się Dietrich…
- Carlos! Zabij tego! – rozkazał.
Hiszpański żołnierz natychmiast wykonał polecenie…
- Jak ktoś jeszcze spróbuje ucieczki to zabijemy was
wszystkich! Nawet tych co zostaną na miejscu!
Zapadła cisza, Hiszpanie odeszli…
- Myślicie, że ich zabili? – zapytał Mariusz Roch Kowalski.
- Nie wiem… - odparł Połniakowski – Trzeba było zapytać!
- Chyba żartujesz! Ten Szwab tylko patrzył kogo by to
jeszcze ustrzelić!
Jagna dobrze widziała wieczorne zdarzenie, ale nie mogła nic
zrobić… W pierwszym odruchu chciała rzucić się na pomoc, ale od razu porzuciła tę
myśl – nie było żadnych szans by taka pomoc okazała się skuteczna… Hiszpanów
było stanowczo zbyt wielu… Nie była nawet pewna czy wszyscy zginęli czy może
jednak komuś udało się uciec… Hiszpanie nawet nie szukali ciał wśród skał
ciągnących się wokół kopalni… Dało się jednak zauważyć wzmożony ruch z i do
kopalni… Być może żołnierze ruszyli w pościg…
Dwie godziny później sama znalazła się w opałach… Nagle otoczyło
ją ośmiu hiszpańskich żołnierzy…
- Nie strzelać! – zarządził sierżant – Brać ją żywcem!
Żołnierze rzucili się na nią, broniła się jak opętana
wywijając szablą na wszystkie strony, ale czuła, że w końcu ulegnie
przeważającej sile… Udało się jej powalić jednego, ale słabła pod naporem
przeważających sił przeciwnika… Chwilę później jeden z żołnierzy wytrącił jej
broń z ręki, a drugi przyłożył szpadę do gardła… Musiała się poddać… W tym samym
momencie stało się coś nieprzewidzianego, na Hiszpanów rzucili się jacyś ludzie
i po krótkiej walce – Jagna znowu miała broń w ręce i czynnie w niej uczestniczyła
– odnieśli zwycięstwo…
- Kim jesteś? – zapytał jeden z nich, zapewne przywódca.
Jagna nie zrozumiała, ale zorientowała się, że tajemniczy
wybawca mówi po hiszpańsku…
- Jestem Diego Flores. Kiedyś hiszpański oficer, dzisiaj
buntownik i pirat. Ale ty chyba nic nie rozumiesz…
Jagna wpatrywała się w Hiszpana, pragnęła mu podziękować za
ratunek, ale nie rozumiała ani jednego słowa… Postanowiła spróbować po
francusku, który trochę znała…
- Dziękuję ci za ratunek tajemniczy… Nazywam się Jagna.
Jestem z Polski.
Na szczęście okazało się, że Hiszpan także znał ten język…
- Co tutaj robi Polka? I do tego taka urocza…
- Chcę ratować moich rodaków, którzy pracują od jakiegoś
czasu w kopalni…
- Nie dasz rady, kopalnia jest pilnie strzeżona. Zginiesz, a
im nie pomożesz…
Rozmowa trwała jeszcze długo, Flores zaproponował Jagnie by
się do nich przyłączyła. Polka podziękowała za propozycję, ale odmówiła…
Niedługo potem piraci odeszli…
- Chyba się zakochałam… - rzekła sama do siebie Jagna – Co teraz
robić? Wracać do obozu czy jednak spróbować im pomóc?
Nagle do jej uszu dotarł dziwny dźwięk z okolicznych zarośli…
Chwyciła za szablę i zastygła spodziewając się ataku…
- Pewnie kolejny patrol! – pomyślała.
- Nie lękaj się! – powiedział ktoś po polsku – To ja!
Za chwilę okazało się, że był to Swayze…
- Swayze? Już
myślałam, że to kolejny patrol…
- Trzeba uważać, bo szukają zbiegów z kopalni…
- Widziałeś ich? Ktoś przeżył?
- Nie jestem pewny, ale chyba dwóch uciekło, a dwóch zginęło…
A ty co jesteś taka zakrwawiona?
- A… Miałam przygodę, ale już jest dobrze…
Swayze spojrzał na trupy hiszpańskich żołnierzy…
- Sama wszystkich zabiłaś?
Jagna w pierwszej chwili chciała powiedzieć Anglikowi o
pomocy piratów, ale ugryzła się w język w ostatnim momencie…
- Sama! – wypaliła głośno, a pomyślała w duchu – Nie musi
wiedzieć o piratach, przynajmniej na razie…
- Jestem pod wrażeniem! Ośmiu ludzi, a ty jedna! Jesteś
niesamowita!
- Co zamierzasz dalej Angliku? Wracasz do obozu?
- Tak, muszę zawiadomić Donieckiego ilu jest Hiszpanów. A
ty?
- Ja tu zostanę i będę obserwowała dalej kopalnię. Jak
dotrzecie z pomocą, to będziecie mieć informacje z pierwszej ręki…
- Doskonale. Zmień miejsce lepiej, no i trzeba ukryć zwłoki,
bo Hiszpanie się wściekną na ten widok…
Swayze pomógł Jagnie zrzucić ciała poległych do zagłębienia
skalnego…
- Pewnie ich kiedyś znajdą, ale nie za szybko… Uważaj na
siebie, ruszam w drogę!
- Powodzenia! Pozdrów Żbikowską ode mnie, wszystkich
pozdrów!
Jagna zaraz potem także opuściła to miejsce, szybko znalazła
nowe doskonale nadające się do obserwacji kopalni…
- Ciekawe gdzie jest teraz ten Flores? – myślała głośno.
Biła się z myślami… Ale coraz bardziej zdawała sobie sprawę,
że przystojny pirat zawrócił jej w głowie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz