Statek Nefrete wciąż posuwał się w kierunku zachodnim… Niemiecka
załoga statku nie mogąc się doczekać na jakiekolwiek decyzje kontynuowała po
prostu rejs w tym kierunku…
- Ach ci Polacy… - narzekał kapitan Klaus Rodenthaler – Sami
nie wiedzą czego chcą… Aż się dziwię, że ten ich kraj jeszcze istnieje…
Tymczasem w kajucie Macudowskiego Wojciech Kaliski bił się z
myślami co zrobić…
- Do diabła! – mówił sam do siebie – Jeszcze nigdy nikogo
nie zabiłem!
- Oszczędź! – mamrotał niezrozumiale zakneblowany
Macudowski.
Kaliski wyjął mu knebel i od razu syknął:
- Jak zaczniesz krzyczeć to od razu poderżnę ci gardło!
Groźba podziałała nadzwyczaj skutecznie…
- Oszczędź Wojtusiu!
Oszczędź! – mówił niemal szeptem Macudowski – A cię ozłocę! Oddam ci
wszystko co zechcesz!
- Tak…? Jak tylko cię
uwolnię to każesz mnie uwięzić, a potem zabić!
- Nie, nie… Czy ja cię kiedyś okłamałem?
- Prawie zawsze!
- No jak możesz tak mówić?
- Nie płacisz mi draniu od początku! Poza tym jesteś mi
winny za transporty zboża do magazynu Martina Schyldera, który przejąłeś! A
jeszcze okradłeś moich rodziców!
- Wszystko ci oddam, obiecuję!
- Nie wierzę ci! Poza tym jak cię zabiję to i tak wszystko
co masz będzie moje!
- Mylisz się! Nie wszystko! Mam wiele dóbr w Polsce i
Prusach, jak je przejmiesz?
- Nie jestem pazerny! Starczy mi to co masz w kajucie!
Kaliski ponownie zakneblował więźnia i wziął się za
przeszukiwanie kajuty… Czynności te przerwało nagłe pukanie do drzwi… Kaliski
zastygł… Po chwili zdecydował się jednak by je otworzyć…
- Zabiłeś go już? – dopytywała się Niemka Anna Von Stollar.
- Jeszcze nie…
- Zrób to! Bądź mężczyzną!
- Na razie go torturuję, nie może drań odejść tak po prostu…
- kłamał Kaliski.
- Pomóc ci?
- Nie! Poradzę sobie! Nie przeszkadzaj.
- Dobrze. Nie spodziewałam się, że jesteś aż taki okrutny.
Zaimponowałeś mi! Czy ma jeszcze oczy?
- Yyy…? Nie
przeszkadzaj!
- Przyjdę później.
Kaliski był blady jak ściana… Macudowski zakneblowany wił
się jak wąż wyraźnie go nawołując…
- Czego znowu?
- Nie zabijaj!
- To już wiem, coś jeszcze?
- Wojtusiu oszczędź! Mam propozycję!
- Tak?
- Oddam ci wszystko co jestem ci winien. Potrójnie! A po
powrocie do Polski zapiszę ci dwie kamienice w Gdańsku i dołożę ten skład co
należał do Schyldera!
Kaliski zaczął przeliczać w głowie… Oferta była naprawdę
atrakcyjna, z miejsca stałby się bardzo bogatym człowiekiem…
- Nie ufam ci draniu!
- Wojtusiu przysięgam!
Kaliski nie wiedział co ma zrobić, po chwili ponownie
zakneblował więźnia… Następnie zaczął przeszukiwać kajutę… Szybko znalazł złoto
i kosztowności… Wtem ponownie rozległo się stukanie do drzwi…
- Znowu pewnie ta Von Stollar! – złościł się, ale po chwili
otworzył…
Tym razem jednak nie była to Niemka, lecz Ukrainka Rusłana
Kramerko…
- O co chodzi?
- Chcę rozmawiać z Macudowskim!
- To niemożliwe! Chory jest!
- Mam pomóc? Potrafię uzdrawiać…
- Nie. Wszystko jest pod kontrolą. On sobie nie życzy
nikogo! Śpi teraz!
- Niemiecki kapitan domaga się decyzji odnośnie kierunku
żeglugi!
- No i? Ty jesteś wiedźmą i miałaś to określić za pomocą
swoich mocy!
- Macudowski chciał przy tym być…
- Teraz nie może! Działaj sama, a potem przyjdź i mi
powiedz!
- Jak chcesz…
Kaliski wrócił do kajuty, nie zważając już na nieme
nawoływania Macudowskiego po prostu położył się obok niego i … zasnął. Nadmiar
emocji spowodował wielkie zmęczenie…
Tymczasem w innej kajucie Agnieszka Krzemieńska rozmawiała z
Włoszką Rodaccio… Może nie do końca była to rozmowa, bo jedna mówiła po polsku
i trochę po włosku, druga zaś po włosku, ale jak to dwie kobiety w miarę się
dogadały…
- Szkoda mi trochę tego zbira Chochoła…
Rodaccio niewiele rozumiała, ale nadrabiała uśmiechem…
- Ja to w ogóle szczęścia w życiu nie mam – narzekała Krzemieńska
– Rodzice chcieli mnie wydać za starego dziada, który zabił moją pierwszą
miłość…
Rodaccio kiwała głową wciąż się uśmiechając. W końcu Włoszka
niespodziewanie przytuliła się
Krzemieńskiej…
- Tylko ty mnie rozumiesz moja mała Evellino…
Krzemieńska wzruszyła się bardzo, z jej oczu poleciały łzy…
Po chwili obie płakały…
- Idę do tej Ukrainki! Niech mi powróży! Chcę wiedzieć czy
znajdę jeszcze miłość w życiu!
Rodaccio najwidoczniej wyczuła sytuację i wzięła rękę
Krzemieńskiej…
- Co robisz?
Chwilę później Włoszka zraniła delikatnie nożem dłoń
przyjaciółki… Polała się krew…
- ? Aha, rozumiem! Ty chcesz mi powróżyć?
Rodaccio skinęła głową, a następnie rozmazała krew po
całej dłoni i zaczęła się wnikliwie
przyglądać… Następnie wyciągnęła jakieś zawiniątko i wysypała na ranę szary
proszek…
- Nawet nie chcę wiedzieć co to jest… - dziwiła się
Krzemieńska.
Włoszka długo nie odrywała wzroku od dłoni… W pewnym
momencie aż odskoczyła i zaczęła płakać…
- Co zobaczyłaś? Mów! Wszystko zniosę!
- Zakochasz się w księdzu!
- ? Tego mi jeszcze brakowało…! Jesteś tego pewna?
- Tak!
Zmierzchało już… Wieść o tajemniczej chorobie Macudowskiego
rozeszła się po statku… Ukrainka Rusłana oznajmiła wszystkim, że należy płynąć
na zachód… Zbir Zębiszon postanowił czuwać pod kajutą swojego pana… Był
wyraźnie zaniepokojony całą tą sytuacją…
Koło północy na pokładzie pojawiła się Paulina Połniakowska…
Zbudził ją koszmarny sen, w którym zobaczyła swojego męża Krzysztofa
uginającego się pod batem Hiszpanów…
- Gdzie on się włóczy? – mówiła sama do siebie – Czy wciąż żyje?
Połniakowska długo patrzyła w dal, przed oczami zaczęły się
jej ukazywać różne obrazy… Czasami to już nie wiedziała czy to sen czy jej
wyobraźnia…
- Odnajdę cię mężu! Choćbym cię miała szukać całe życie!
Nagle poczuła, że ktoś zaczyna ją obłapiać… Próbowała się
uwolnić, ale uścisk był zbyt silny… Próbowała krzyczeć, ale napastnik zasłonił
jej usta ręką… W pewnym momencie poczuła, jak rozrywa jej ubranie… Wezbrała się
w sobie chcąc za wszelką cenę oswobodzić się, ale nie miała na tyle siły…
Postanowiła jednak, że nie ulegnie i nagle ugryzła go w rękę …
- Do diabła! – wrzasnął napastnik po niemiecku i na chwilę
puścił kobietę…
- Ratunku! – krzyczała Połniakowska – Pomocy!
Napastnikiem okazał się niemiecki marynarz Rudolf… Chwilę
później znów pochwycił Połniakowską i zaczął ją odzierać z resztek szat…
- Zostaw ją rozpustniku! – zawołała Monisława Maciejewska,
która przybyła z pomocą przyjaciółce.
Niemiec nie zamierzał się zatrzymywać… Monisława widząc to
bez żadnych skrupułów strzeliła do niego z łuku, a że była prawdziwą mistrzynią
trafiła tam gdzie chciała czyli w prawy bark… Marynarz wpadł w zwierzęcy szał,
puścił Połniakowską i z niesłychaną wściekłością rzucił się na Monisławę… Ta
jednak zachowała zimną krew i kolejną strzałą przebiła mu serce… Niemiec padł
martwy, a obie kobiety wspólnie wyrzuciły go za burtę…
- Uciekajmy… W końcu jesteśmy tu nielegalnie! – zarządziła Monisława.
- Dzięki przyjaciółko!
Kobiety znikły pod pokładem… Kilka osób przyciągniętych hałasem
wyszło na pokład, ale nie zauważając nic podejrzanego powróciło do snu…
Tymczasem kobiety były już bezpieczne w spiżarni…
- Gdzie byłyście? – zapytała zaspana Renata Jarczykowska.
- A… Dużo by opowiadać… - odparła rozdygotana jeszcze
Połniakowska.
- Śpij, opowiemy ci rano… - dodała spokojnym głosem
Maciejewska.
- Nie wiem jak ci dziękować Monisławo! – wyszeptała Połniakowska
– Gdyby nie ty ten lubieżny Niemiec zgwałciłby mnie niechybnie!
- Od tego są przyjaciółki – rzekła skromnie Maciejewska.
- Pięknie wyglądałaś z tym napiętym łukiem! Niczym grecka Atena!
O świcie zbir Dziobak zauważył ślady krwi…
- Co tu się do diabła stało?
Nagle na pokładzie pojawił się Rosjanin Ivan Zbereznikov. Biegał
nago i głośno wołał w stronę słońca:
- Eeee! Eeee!
Dziobak patrzył i nie wierzył…
- A temu co znowu? Ta krew to chyba nie twoja?
- Eeee! – rozdarł się Rosjanin i popędził w przeciwną stronę
statku…
Tymczasem w kajucie Macudowskiego…
- Wyspałem się przednio! – mówił sam do siebie Kaliski –
Teraz mogę na wszystko inaczej spojrzeć!
Macudowski leżał obok niego związany i zakneblowany …
- Nie zabiję cię! – oświadczył nagle Kaliski, po czym go oswobodził
– Napiszesz pismo!
- Dobrze Wojtusiu, zrobię wszystko co zechcesz!
Kaliski podyktował treść pisma, w którym Macudowski
zapewniał mu nietykalność, przekazał określoną ilość złota i zapisał dwie
kamienice oraz skład Martina Schyldera.
Macudowski podpisał pismo, gdy nagle drzwi kajuty otwarły
się i do środka wtargnęli zbirzy Dziobak i Zębiszon…
- Brać go! – zawołał Macudowski – To zdrajca!
Zbirzy natychmiast pochwycili Kaliskiego…
- No i co teraz Wojtusiu? – śmiał mu się w twarz Macudowski –
Zamknąć go i pilnować! Później zdecyduję co z nim zrobię!
Zbirzy wyprowadzili Kaliskiego…
- Wiedziałem, że tak będzie! Znów mnie oszukał! – narzekał
pojmany.
- Mówiłam ci, żebyś był mężczyzną! – syknęła doń wściekle Von Stollar, gdy ją mijali po drodze.
Macudowski podarł pismo i wyszedł z kajuty…
Tymczasem Krzemieńska nie mogła wciąż dojść do siebie po
wróżbie Rodaccio…
- Co ja pocznę nieszczęsna? Jaki ksiądz? Taka miłość to
tylko problemy… Rzucę się chyba do morza!
Skierowała się w ustronne miejsce, z mocnym postanowieniem
by naprawdę ze sobą skończyć… Usiadła na chwilę przy łodzi ratunkowej i zamarła…
W łodzi leżało ciało całe we krwi… Nie wiedziała co począć, w końcu pochyliła
się nad tajemniczą postacią… Po dłuższej chwili wyczuła słabo bijące serce…
- Żyje! – powiedziała cicho.
Tajemnicza postać była mężczyzną… Ubytek krwi z wielu ran
spowodował utratę nieprzytomności…
- Trzeba go ratować!
Nie wiadomo skąd obok pojawiła się Rodaccio.
- Bierzemy go do naszej kajuty! Trzeba go opatrzeć...
Kobiety niepostrzeżenie przetransportowały rannego… Okazało
się, że miał wiele ran pchanych, ale żył… Mijały godziny, ale nieznajomy wciąż
nie odzyskiwał przytomności…
- Będzie żył – uspokajała Włoszka Krzemieńską – Dobrze, że
go jednak znalazłaś, bo wkrótce umarłby z utraty krwi…
- Ciekawe kto to jest?
- Wygląda na południowca… Przeglądnijmy mu kieszenie może to
da jakąś odpowiedź…
- No wiesz…
- To dla dobra sprawy…
Nieznajomy nie miał za wiele przy sobie co by mogło pomóc w jego
identyfikacji… Poza złotym medalikiem z wyrytym napisem „Simon”…
- To pewnie jego imię lub nazwisko…
- Więcej dowiemy się jak odzyska przytomność…
Tymczasem Macudowski biegał wściekły po pokładzie…
- Zębiszon! Jak mogłeś do tego dopuścić?!
- Yyy… Mówił, że jesteś chory i nikogo nie chcesz widzieć! –
bełkotał niezrozumiale zbir.
- Nigdy więcej ma do czegoś takiego nie dojść! Żądam pełnej
ochrony!
- Rozkaz!
- Co z nim każesz zrobić? – dopytywał się zbir Chwaścior.
- Jeszcze nie wiem! Ale marny jego los! Nie wiadomo czy
działał w pojedynkę?!
- ???
- Od tej chwili przed moją kajutą ma być cały czas dwóch
wartowników!
- Rozkaz!
- A czy działał sam? Są odpowiednie sposoby na wydobycie z
niego takich informacji! Kto umie torturować?
Nastała cisza…
- Dziobak! Ty masz to z niego wydobyć!
- Ja?
- Tak! Masz czas do wieczora!
W między czasie zbliżył się niemiecki kapitan statku …
- Chciałbym zgłosić zaginięcie marynarza Rudolfa…
- Zaginął? – roześmiał się Macudowski – Albo jest gdzieś na
statku, albo poza… Ha ha ha. Pewnie spił się i leży gdzieś pod pokładem…
Dziobak przypomniał sobie krew na pokładzie, ale ugryzł się
w język…
- Mam co robić… - pomyślał – Znając Macudowskiego zleci mi
także szukanie Niemca…
Rozmowie przysłuchiwał się uważnie kniaź Sławomir Wigurko…
- Ciekawi mnie dlaczego ten Kaliski go więził – snuł podejrzenia
w myślach – Tak bez powodu? Niemożliwe! Coś tu jest nie tak… Ale wdepnąłem w
bagno!
Atmosfera na „Nefretete” stała się delikatnie ujmując dosyć
nerwowa… Tymczasem Czeszka Sabina Sviderkova obserwowała z ukrycia, jak jej
rodaczka Dominika Guzikova spaceruje ze szlachcicem Sebastianem Sokolińskim…
- Wyrzuć takiego drzwiami to oknem wejdzie… Nie wiadomo
kiedy te gołąbeczki się umówiły na ten spacer… - śmiała się sama do siebie.
Super. .. chcemy więcej.
OdpowiedzUsuń